Menu
Gildia Pióra na Patronite
fyrfle

fyrfle

RZECZ O PUSZCZANIU PAWIA
ODSŁONA DRUGA ODSŁONY TRZECIEJ

Była wakacyjna, skrajnie upalna niedziela. Powoli wszyscy usadowili się w blaszanym i morderczo dusznym żuku. Glamnis i Kawdor w pierwszej klasie, a dochodzeniowiec Ivan Jonikos i technik Haim Mitropulos w klatce dla więźniów na kaloryferze z desek. Lejdi Glamnis przekręciła kluczyk i Żuk zatrząsł się jak Etna w konwulsjach wybuchu lawy. Powoli wyjeżdżali nałapać się śmierci do mózgów, oczu, serc i dusz oraz po raz kolejny opisać jej kolejne twarze. Panie Glamnis i Kavdor kończyły właśnie trzyletni staż w wydziale prewencji i jadąc w ciszy rozgruchotanego Żuka myślały, co tu ze sobą począć? Glamnis chciała służyć miast i światu, jak tak zwana inspektorka do spraw nieletnich, bo w tym się czuła najlepiej, bo po temu miała wykształcenie i kolejne fakultety, robione ukradkiem przed wiedzą zawistnego szefostwa. Jednak z przecieków wiedziała, że nie ma szans na ten etat, patamu szto zająć ma go córka jednego z komendantów satelickich komisariatów. Czekał ją los dzielnicowej lub urzędnika dochodzeniowego. Z tych dwóch opcji wolała zdecydowanie dzielnicę, bo to oznaczało codzienne wychodzenie do prostych ludzi. O dochodzeniowcach czasem miała takie zdanie jak posłanka Lewicka. Przerażało ją w nich to, że wielu z nich wstydziło nosić się mundur i podkreślało swoją odrębność w gronie policjantów oraz zaznaczało swoją wyższość. Niestety podkreślał to też feudalny system, który dawał im wyższe grupy, a przełożeni na każdym kroku podkreślali, że są policjantami lepszymi. Najgorsi byli ci o wybujałym ego, wyniośli i wiecznie narzekający na nadmiar pracy. Nie dało się z nim rozmawiać cywilizowanie, normalnym żargonem policyjnym, mieli po prostu nasrane we łbie, jak obecny naczelnik dochodzeniówki. Oderwany od rzeczywistego świata gej - socjopata. Broniło ich te czterdzieści dochodzeń na łba i konieczność stałego słuchania niedouczonych prokuratorów, z psychopatyczną manią wyższości.
Siedzonca po jej prwoj rukie lejd Kavdor, podobnie jak jej partnerka myślała co dalej uczynić ze swoim życiem. Perfekcyjnie mówiła po szekspirowsku, zrobiła dodatkowy fakultet z wychowania przedszkolnego i poważnie myślała o emigracji do Dublina. W Policji zobaczyła co chciała, zmierzyła się z czym chciała, ale po co ma wspierać chory, niereformowalny system i złych, a często głupich ludzi. Była więc coraz bliżej decyzji o opuszczeniu tego smutnego, nepotycznego i skorumpowanego kraju. Nie czuła żadnej więzi ze społeczeństwem czy państwem, a pierdoły narodowo - patriotyczne były jej jakąś zarazą psychiczną o charakterze zbiorowego zaczadzenia umysłów. Wspierali ja w tym rodzice mieszkający w Londynie i rodzina rozsiana od Sewilli po Ateny. Czuła, że w polskiej policji marnują się jej talent, wiedza, zapał i coraz więcej pije alkoholu i coraz bardziej żeby ratować psychikę, zatraca się w przekraczających wszelkie granice ilościach, wszelkiego przygodnego seksu. Obie lejdis mały jeścio adin wspólny dobry pomysł, by założyć ośrodek wychowawczy, ale póki co brakowało im politycznego poparcia, bo nie pieprzyły się nigdy za granty.
Pół godziny od rozpoczęcia ich myśli Żuk zatelepotał się na poniemiecką - hitlerowską autostradę. Była cisza, słońce grzało, że beton autostrady parzył w ręce. Strażacy sprawnie(jak zawsze) zabezpieczyli miejsce tragedii. Kierowcy i pasażerowie innych samochodów stali w milczeniu i tępo patrzyli przed siebie. Niektórzy opierali się o bariery i wymiotowali. Lekarz pogotowia udzielał pomocy tym, którzy zasłabli na widok makabreski lub z potwornego upału. Ruchacze, dochodzeniowiec, technik i Kavdor szybko zabrali się do swoich czynności. Strażacy radzili sobie świetnie ze wszystkim, zresztą panował porządek, więc Kavdor ofiarowała pomoc Jonikosowi przy przzsłuchaniach świadków. Zdarzenie wydarzyło sie na kilkuset metrach więc było co mierzyć, opisywać i filmować. Roboty było na wiele godzin, trzeba było się uwijać. Wtedy jeszcze nad takimi miejscami nie krążyły sępy śmigłowców telewizji dwudziestoczterogodzinnych, a bestie paparazzi nie profanowały ciał ofiar, robiąc im zdjęcia, czy próbując nawet ustawić je tak by efekt był bardziej szokujący widza czy tam czytelnika ścierwa brukowego. Praca więc była spokojna i sprawna i powoli zapełniały się strony protokołów. Kierowca pewnie zasnął. Potem ustalono, że wracali z Zagłębia Ruhry, do Katowic. Typowi przedstawiciele polskich Niemców.
Koniec drugiej odsłony

297 594 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!