Menu
Gildia Pióra na Patronite
piórem2

piórem2

Robienie czegoś na ostatnią chwilę nie jest dobre. To przejaw niechlujstwa albo megalomania lub połączenia tych dwóch rzeczy. Lost wszystko odkładał na potem, jak te książki z lewej na prawą. Ze stoickim sposobem bił się z myślami która zwycięży. Czuł że powinien zadzwonić do Desires przeprosić za swoje zachowanie. Uważał też że to wszystko przez nią i gdyby nie jej problem to on by nie musiał teraz tłumaczyć dlaczego sasnął podczas ich rozmowy.
Chwycił za słuchwkę, sekretarka połaczyła go z Des.
- Chcialem wytłumaczyć moje zacho...
Des przerwała mu, bo jako nie uznająca żadnych reguł dobrego zachowania, weszła w słowo i on nie miał
prawa sie tłumaczyć. Była gadatliwa, część przepuszczał jak przez sito poszukiwacze złota - wodę.
- to nie była Pana wina, to ja przepraszam, nie musimy dokańczać, dopisałam puentę sama.
Poszło wczoraj do druku.
- dobrze, dobrze, powtarzał jak mantrę, zdziwiony.
- Jak Pan chce może pan przyjść zobaczyć całość
- Nie, wierzę że poradziłaś sobie dobrze. Lost żachnął się, nie był z Des na ty.
- Proszę pani
- Des śmiała się w słuchawce bo wiedziała że Lost był zakłopotany. Ona przecież nie dbała o takie sprawy.
Śmiała się jeszcze a lubiła się śmiać jak nikt inny z byle czego i gdziekolwiek, to mogło irytować.
- Może ja przyniosę Panu tekst, będzie szybciej. Des była szybka jak sarna i wiedziała dużo.
Była jak bomba zabawka*, śmieszna i niebezpieczna, intrygujaca.
- Podam Pani adres.
- Nie trzeba, znam go, do widzenia, Des odłożyła słuchawkę
- Do widzenia, odparł Lost osłupiały z wrażenia czy z przerażenia?
Zastanawiał się.
cdn

/by Rosa Thomson/

140 474 wyświetlenia
1595 tekstów
12 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!