Menu
Gildia Pióra na Patronite

Tak własnie odchodzi dziś.

Albert Jarus

Albert Jarus

Przyszedł ten dzień. Szklanka whisky. Siadam w zimnym skórzanym fotelu. Patrzę na ścianę. Wszystkie moje trofea, którymi niegdyś się szczyciłem są zaledwie popiołem. Nic nie znaczącą częścią mojego życia. W ciszy słyszę wszystkie moje głosy. Wszystkie błędy przetaczają się jak ciężkie głazy. Nie uniosę ich. Nie wyrzucę. Przywiązane do nogi nie pozwalają mi iść do przodu. Wszystko co wtedy posiadałem miało jakiś sens. Wszystko było „po coś”, „dla kogoś”. Dziś jestem nikim. Jestem pustką, której nawet nie zapełni morze whisky.

Kiedy przychodzi dziś wiem, że wszystko straciłem. Zapomniałem co było ważne. Zatraciłem się w jutrze. A dziś? Co z dziś? Nad moim nie wstaje słońce. Nie spływa ciepłymi promieniami po delikatnej twarzy mojego anioła. Tak łatwo zatracić się w jutrze. Tak łatwo wzdychać za wczoraj. A niedoceniane dziś umiera śmiercią naturalnie piękną.
Dopiero po latach nauczyłem się widzieć. Dopiero teraz rozumiem dziś. Ale dziś już jest za późno.
Tak dobrze wiem, że nie podchodząc do walki zawsze ją przegram. W jej i swoich oczach stałem się porażką i niczym więcej. Teraz wiem jak łatwo przychodzi strata. I wiem jak wielki jest ból i ile trzeba mieć siły, by to zaakceptować. Nauczyć się żyć.
W taki dzień jak dziś whisky nie jest tak aromatyczne. Próbuje jedynie upić się, by przeżyć jeszcze jeden dzień bez ciebie. Pozostało mi ich coraz mniej. To pewne. Jednak bez twojego krzyku i ciepłej dłoni ciągną się jak wieczność. Chciałbym już zasnąć. Przytulić się do twojego zimnego ciała. Wchłonąć ten chłód i ból. Nic więcej. Być już z tobą. Na niebieskie anioły zaklinam jeszcze jeden łyk i pozwólcie mi…
Wziął jeszcze jeden łyk. Zachłysną się śmiercią i zasnął. W skórzanym fotelu, z otwartą karafką alkoholu i szklanką wtuloną w dywan.
Miał 89 lata. Pochował swoją żonę po długoletniej walce z chorobą. Nie byli idealnym małżeństwem, jednak kochali się. I tylko samotne dziś może powiedzieć jak wielką miłością. Mimo wielu złośliwości, policzków i ostrych słów. Kochali się nie zdając sobie sprawy, że miłość wyznaczała kierunek ich życia. Przetrwali. Zasnęli, by obudzić się znów.

7033 wyświetlenia
113 tekstów
103 obserwujących
  • Sheldonia

    6 December 2011, 16:05

    Tak, dzięki, że jesteś:)

  • Albert Jarus

    6 December 2011, 14:56

    Czasem po prostu jest to mile i potrzebne :)
    dzięki ze jesteś

  • Sheldonia

    6 December 2011, 14:52

    Widać, że Ci humor powrócił:) To o nagrodzie i o komplemencie mogłabym napisać również Tobie. Przez Twoje lizostwo w komentarzu się wzruszyłam:) Czasami potrzebna jest taka odrobina wazeliniarstwa:D

  • Albert Jarus

    5 December 2011, 21:07

    miło mi.. ale i tak nie dorastam Tobie do pięt. Komplement z Twoich ust to najlepsza nagroda....

    I teraz wszyscy "lizus! lizus!" :) A ja z uśmiechem, "zostało mi po podstawówce i kocham to".
    Ale podziękowania Szeldonku szczere- wybacz za zmianę płci, ale po prostu masz jaja :)

  • Sheldonia

    5 December 2011, 20:56

    Pięknie to napisałeś. Udaje Ci się wzruszyć mnie na tych kilka cennych chwil z Twoim opowiadaniem:)