Menu
Gildia Pióra na Patronite

Przyjaciel

editt16

editt16

Przyjaciel wstał z tajemniczym uśmiechem błąkającym się gdzieś w kącikach jego idealnych ust. Wyglądał zupełnie inaczej niż zawsze. Włosy splątane z błotem tworzyły niesforne, delikatne loki, które wbrew pozorom wyglądały przyzwoicie. Rysy chłopaka zadziwiająco pasowały w otoczenie mojego pokoju. Delikatne, mocne i twarde kreśliły na jego czole pionowe zmarszczki, które znów sprawiały, że twarz przyjaciela robiła się nad wyraz niewinna. Kiedyś nie dostrzegałam tak drobnych szczegółów. Umykały mi gdzieś pomiędzy wspólnymi spojrzeniami. Od dziś poznawałam go na nowo, wręcz z zaskoczeniem. Jak mogłam wcześniej nie dostrzec, że jest taki przystojny?

Położył się obok mnie, krzyżując ręce pod głową, wpatrując się pustymi oczyma w biały sufit. Niczego bardziej w tej chwili nie pragnęłam jak przyłożyć swoją dłoń do jego policzka w odcieniu kości słoniowej. Poczuć tę niesamowitą moc, jaka wbudowana jest w postawę mojego anioła. Anioła, który ciągle przy mnie czuwa.
Wewnątrz mojej lewej dłoni pojawiło się przyjemne mrowienie. Ręka sama pragnęła wyciągnąć się przed siebie, jak gdyby była ode mnie niezależna. Potrzebowałam jego bliskości. Poczuć pod swoją skórą krew płynącą w jego żyłach. Bicie mocnego serca, które było niezależne tak samo jak on.
Odwróciłam się na lewy bok, aby mieć lepszy widok na przyjaciela i móc bacznie obserwować jego reakcje. Nie potrafiłam się powstrzymać. Musiałam być jak najbliżej mojego anioła. Utrudniła mi to trochę lewa noga, ale jakoś się przeturlałam. Przekrzywił głowę w moim kierunku widząc moje kiepskie starania. Na jego twarzy ponowienie zagościł szeroki uśmiech. Zawsze zadziwiało mnie to, jak udaje mu się odsłonić przy tym wszystkie swoje perłowe zęby.
- Jak się czujesz?- spytał czule patrząc na usztywnioną rękę i nogę chichocząc cicho pod nosem.
Od słów wypływających z jego ust moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Krew w żyłach zawrzała osiągając temperaturę ponad stu stopni. Świadoma, że i on wyczuł moją dziwną reakcję nie dałam nic po sobie poznać.
Uniosłam brew ku górze.
- Wiem wyglądam okropnie, ale za to lepiej się czuję. Mam nadzieje, że niedługo ściągną mi to usztywnienie.
- Szczerze to wątpię- powiedział rozbawiony.- Trochę się w nim pomęczysz.
Westchnęłam teatralnie. Namiętności jakie targały moim obolałym ciałem zaczęły wymykać się spod kontroli. Usta napełniły się dziwnym płynem. Słodko gorzkim. Przełknęłam go zniecierpliwiona.
- Wielkie dzięki.
Liw parsknął śmiechem nie mogąc się powstrzymać.
- Za to każdy będzie służył ci pomocą- stwierdził uśmiechając się zalotnie.
Patrząc w żywy topaz płynący w oczach przyjaciela czułam się wyjątkowo bezpieczna i przy nim miałam odwagę być sobą. Gdyby to była ciocia lub wujek czułabym się skrępowana ich obecnością.
- Tak, chyba ty i Oli- powiedziałam z sarkazmem.- Reszta to przecież śmiertelnicy.
Na ostatnie słowo chłopak dziwnie się wzdrygnął. Moje pożądania trysnęły jak mydlana bańka.
- Tak, masz rację- przytaknął mi w zamyśleniu.- Jak na mnie to zawsze możesz liczyć.
Uśmiechnęłam się figlarnie.
- Tak, wiem- zamilkłam.
I znów ten przypływ ciepła. Roznamiętniona wpatrywałam się w błękit topazu, który wydawał mi się ekscytujący. Niezniszczalny i silny. Pełen oddania i miłości. Dzikość tego spojrzenia sprawiła, że zapomniałam o świecie, a moje potrzeby przebiły wszystkie bariery jakimi starałam się odgradzać je od świata zewnętrznego.
Ręka sama powędrowała mi ku górze, a serce omal nie wyskoczyło. Rozsunęłam delikatnie palce dłoni i przyłożyłam do policzka chłopaka. Skóra Liwa wydawała się być chłodniejsza od mojej. Tylko o kilka stopni, ale różnica była odczuwalna. Uśmiechnęłam się delikatnie mając go tak blisko siebie. Wystarczyło lekkie przekręcenie głowy, a nasze usta tworzyłyby jedność. Coś pięknego i nierozerwalnego. Przyjaciel zaskoczony zamrugał kilkakrotnie, ale nie odtrącił mojego gestu.
Zyskując potwierdzenie, że mój wyczyn nie zostanie odtrącony podciągnęłam się kilka milimetrów ku górze zatrzymując tuż przed jego twarzą. Z bliska była o wiele piękniejsza, wprost idealna. Przejechałam wolno opuszkiem palców po białych wargach, które rozsuwały się powoli pod moim naciskiem. Zachwycona coraz słabiej panowałam nad emocjami. Spojrzałam krótko w oczy przyjaciela, ale w nich zobaczyłam tylko zdezorientowanie.
Nie dając mu czasu na rozmyślenia przycisnęłam swoje spragnione wargi w jego. Bez oporów pozwolił mi językiem rozdziawić miękkie i delikatne usta. Z krtani przyjaciela wydobył się cichy, przyjemny jęk, który tylko rozpalił moje pożądanie.
Przycisnęłam się do niego z całej siły, jak jakaś niewyżyta kobieta, która tylko czekała, aż nadarzy się okazja, by wykorzystać przyjaciela. Dzikość i bezwzględność mojego pocałunku zaskoczyła mnie samą. Liw wplątał palce w moje mokre włosy przyciskając do siebie jeszcze bliżej. Zaskoczona, że między nami było jeszcze tyle wolnej przestrzeni włożyłam w siebie dużo wysiłku i przyległam do niego całkowicie. Na języku poczułam słodycz, która była jak narkotyk. Chciało się coraz więcej. Całował mnie z takim zapałem, a jednocześnie traktował, jak lalkę z porcelany. Dbał o każdy ruch, aby tylko nie wyrządzić mi najmniejszej krzywdy. Przecież był moim przyjacielem. Moim przyjacielem.

822 wyświetlenia
21 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!