Menu
Gildia Pióra na Patronite

Weronika

Sheldonia

Sheldonia

Przeskakując po dwa stopnie, zmierzał schodami na drugie piętro klatki schodowej. Gdy w końcu znalazł się pod jej drzwiami, ciężko dysząc, pomyślał, że koniecznie musi popracować nad swoją kondycją. Skoro raptem 50-siąt schodków doprowadza go niemal do palpitacji serca. Był bardzo zestresowany. Nie wiedział, co zastanie za tymi drzwiami. Czy rzyci mu się na szyję z radości, czy do gardła z nienawiści…

Zapukał raz. Nic. Drugi – cisza. Po chwili łomotał w drzwi pięściami z całej siły.
- Weronika otwórz, wiem, że tam jesteś! Słyszysz?! Otwórz te cholerne drzwi!
Nic się jednak nie wydarzyło. Po następnej serii dobijania się, w końcu otworzyły się drzwi. Jednak nie te, do których pukał. Zza drzwi z na przeciwka wyłoniła się malutka staruszka z wałkami na głowie i w fartuchu. Popatrzyła na niego spojrzeniem pełnym dezaprobaty i zapytała, krzycząc:
- Czego pan tu szuka!? Chyba pan wie, że jeżeli ktoś nie otwiera drzwi, to albo go nie ma albo nie chce z nikim rozmawiać. W obu przypadkach powinien pan dać sobie spokój z łomotaniem i opuścić ten budynek!
Pomyślał, że jak na tak małe ciało staruszka dysponowała sporymi zapasami energii. Sam sobie się zdziwił, że mimo krzyków wzbudziła jego sympatię.
- Ja przepraszam bardzo, ale szukam Weroniki. Wróciłem dziś z zagranicy, nie widziałem jej pół roku. Nie wiem w ogóle, co się u niej dzieje…
- To pan nic nie wie…? – Jej głos stał się cichy i spokojny. – A kim pan jest dla pani Weroniki?
- Kuzynem. Jestem jedynym członkiem jej rodziny po za matką, z którym utrzymuje kontakt.
Skłamał. Wyczuł, że staruszka nie powiedziałaby mu nic, gdyby dowiedziała się, że nie jest jej krewnym. Bał się, że jego kłamstwo wyjdzie na jaw, a ona zatrzaśnie drzwi i pozostawi go w niewiedzy. Kamień spadł mu z serca, gdy usłyszał:
- Może ja panu nie powinnam tego mówić, bo zawsze to lepiej usłyszeć takie coś od kogoś bliskiego, ale skoro pan chce wiedzieć, to… - Zrobiła pauzę, a jemu prawie puściły nerwy. – Bo pani Weronika nie żyje. Popełniła samobójstwo. Przed wczoraj był pogrzeb… To takie nieszczęście.
Oparł się o ścianę i osunął na podłogę. „To niemożliwe! To niemożliwe…”
- Nic panu nie jest? Może faktycznie ja nie powinnam…
Popatrzał na małą postać, z którą rozmawiał i doszedł do wniosku, że jeżeli teraz nie dowie się wszystkiego to, później nie będzie już na to szans. Zapytał:
- A czy wiadomo, dlaczego to zrobiła? W jaki sposób? Zostawiła może jakiś list pożegnalny, nie wiem… cokolwiek?!
- Była tu wczoraj jej matka, zbierała jej ubrania i inne rzeczy z mieszkania. Powiedziała mi, że Weronika zażyła mnóstwo tabletek. Podobno chciała napisać jakiś list, bo na stoliku leżała kartka, a w ręce trzymała długopis, gdy ją znaleźli. Ale nie zdążyła nic napisać, tabletki widocznie zadziałały wcześniej, niż się tego spodziewała. Matka Weroniki powiedziała, że to wina jej byłego narzeczonego. Zostawił ją tydzień przed ślubem i gdzieś wyjechał za granicę. Była w ciąży. Nie potrafiła sobie z tym poradzić, z każdym dniem jej depresja się pogłębiała. Jak ja bym tego drania spotkała to…!
Zalał się łzami. W normalnej sytuacji, byłoby mu wstyd, że płacze przy obcej osobie, ale już nic nie było normalne. „Jak ona mogła to zrobić? Nawet nie powiedziała, że będziemy mieli dziecko! Boże, to wszystko by zmieniło… Jaki ja byłem głupi!”
Po minie sąsiadki, zorientował się, że coś jest nie tak.
- Zaraz, zaraz. Pan przecież wrócił z zagranicy, prawda? To pan…! Nie do wiary, że ma pan jeszcze czelność tu przychodzić, po tym co żeś pan zrobił!? Zresztą jaki pan, zwykły drań i tyle! Wynoś się stąd! Szybko, bo zadzwonię na policję!
- Przepraszam…
Szybko zbiegł po schodach, wyszedł na dwór, a jego płuca oczyściło mroźne, zimowe powietrze. Zgiął się wpół, dłonie oparł na kolanach, zaczął ciężko dyszeć. Poczuł jak jego serce dziko tłucze się w klatce piersiowej. Przeszył go ognisty ból, który ściął go z nóg. Serce biło z gwałtowną siłą. Coraz szybciej, szybciej, szybciej… Aż w końcu ucichło i się zatrzymało. Tym razem nie miało to nic wspólnego z jego słabą kondycją fizyczną…

4845 wyświetleń
120 tekstów
43 obserwujących
  • Albert Jarus

    9 April 2012, 23:17

    ....

  • Sheldonia

    14 October 2011, 22:18

    Ps. Może następnym razem postaram się o happy end dla Twojego "starego" serca:)

  • Sheldonia

    14 October 2011, 22:15

    Właściwie to nie wiem. Wielu ludzi odchodzi, nie mówiąc dlaczego.
    Co do smutku, to nic nie mogę na to poradzić, że atakująca znienacka wena, zawsze ma dla mnie tylko smutne zakończenie:)
    "Stare serce"? Oj tam, oj tam, chyba nie znowuż takie stare:)

  • Albert Jarus

    14 October 2011, 12:55

    Ale dlaczego ją zostawił?
    I nie pisz takich smutnych bo moje stare serce długo nie pociągnie. Urzekające :)