Menu
Gildia Pióra na Patronite

Amen

Nölle

Przechodzę ulicą dość szybko, z głową zwieszona ku ziemi i dłońmi, które niecierpliwie zaciskam na paskach torebki. Mimo, że twarz mam przysłoniętą włosami, zauważam, że nie jestem jedyną osobą, która to robi. Przedzieram się ze zmęczeniem wzdłuż ulicy Lipowej. Rzędem stoją tu sklepy, puby i banki, dużo banków, z których ludzie wychodzą przegrani i zmartwieni, uszczupleni nie tylko z wolności. Chodniki są popękane, ale tłoczne. Mało, kto zwraca uwagę na drugą osobę. Wszyscy są osobno. Nie daleko, tuż za rogiem pracują ludzie. Niektórzy stoją, inni leżą plackiem lub klękają poddańczo na chodniku. Jest zima, surowa i przykra, ale oni pracują, tu lub na schodach potężnie budowanych kościołów ze złotymi wnętrzami oraz wysoką, pnącą się do nieba wieżą, w której tkwi miedziany dzwon. Wybija dwunastą. Jest tłok. Ludzie pędzą, by zdążyć, w oczach mają strach i zmęczenie. Oni zaś odziani w liche płaszcze z kartkami: Pomóż!! Jednak ludzie wyszli dopiero z banków, sklepów, pubów. Nie mają pieniędzy. Wrzucam kilka srebrnych monet do puszki. Nie patrzę nikomu w oczy. Idę dalej. Kobieta patrzy za mną z wdzięcznością. Ma starą, puchową kurtką i równie stare buty. Wiatr targa jej włosy. Palce zaciskają puszkę, jak największy skarb. W końcu to jest jej wypłata.
Spoglądam na jezdnię i przechodzę pasami, a gdzieś za mną słyszę roboty drogowe, które słyszałam również wczoraj, rok, czy dwa lata temu. Na lato ulica będzie świetna – myślę mimochodem. Zewsząd kłębią się ludzie przyodziani w czarne lub buro-szare płaszcze, z wypchanymi torbami i mokrymi butami. Ich twarze są szare, zmęczone. Uśmiech jest nie na miejscu. Wszyscy szanują dawną, ale trwałą tradycję egoizmu. Nagle pisk opon o asfalt, który niemal znika pod kołami. I niewyraźny, zduszony krzyk. Kilka mężczyzn biegnie w stronę miejsca, skąd wydobywa się hałas. Gdzieś nad tym wszystkim płacze dziecko, które matka ciągnie z uporem za rękę.
Jak na dzwonek wszystkie twarze, które przed momentem spoglądały w dziurawe, przemoknięte buty, unoszą się pobudzone. Wydarzył się wypadek. Zielony, sprowadzony z zachodu autobus ( na karoserii z boku błyszczą jeszcze niemieckie marki) boleśnie przerwał pochód pijanego mężczyzny, który do tej pory niezauważony lub ignorowany, z uśmiechem przemiłej ekstazy omijał pędzące samochody. Aż do teraz. Jego ciało leży bezwładnie na jezdni. Zniknął uśmieszek, a twarz przybrała barwę szarości i bieli zarazem. Ciemne, przetłuszczone włosy oblepiają ją łapczywie, a ręce i nogi są nienaturalnie długie i wygięte. Zduszam w sobie krzyk. Wokół mnie panuje zgiełk i chaos. Nie widać krwi, a to daje dowód, że mu się upiekło. Ludzie wyjmują telefony, chwilę później błyskają migawki aparatów. Kierowca autobus patrzy na ofiarę z wyrzutem i strachem. Wzywa ambulans i policję. Z autobusu wysiadają ludzie, cali i zdrowi, jednak zdenerwowani i źli, że nie trafią na miejsce na czas.. Jakaś starsza pani wykrzykuje:
- Za komuny było lepiej! Ktoś za nią wtóruje jej z westchnieniem. Dodaje też coś o premierze i rządzie. Nie bardzo rozumiem, co ma to do rzeczy, ale nie odzywam się. Wciąż stoję na światłach. Po chwili jednak zapala się ponownie zielone. Idę, patrząc wciąż jak na nosze układany jest mężczyzna, a po chwili również wnoszony do wnętrza ambulansu. Wszystko wraca do normy. Samochody znów z zawrotną szybkością gdzieś spieszą, nie zwracają uwagi na mężczyznę, którego ciało znikło już z jezdni. Policja patrzy nieprzychylnie na ślady krwi, które wcześniej zasłaniał mężczyzna, później na świadków. Idę zgarbiona. Podobnie robi reszta. Szczególnie młodzi. Babcie i dziadkowie zostają na miejscu. Oni przecież zawsze wiedzą więcej, nawet wtedy, gdy szwankuje im pamięć i wzrok.
Za sobą słyszę komentarz:
- I dobrze mu tak! – ktoś mówi. Ma łysą głowę, a jego brwi zbiegają się w jedną całość. Mężczyzna zaciska dłonie w pięści. Jest pobudzony i rozjuszony. Wargi drżą mu z gniewu. Znów milczę. Skręcam za róg. Przede mną rysuje się kolejny bank i apteka. Idę prosto, zapominając o wypadku. Pada śnieg. Panuje ogólny spokój. Kogo obchodzi jakiś pijak?
Nazajutrz pisze się o wypadku. Kilka dni później złożony jest wieniec z czerwonych, sztucznych kwiatów na miejscu zdarzenia. Świadkowie zapomnieli, że mężczyzna był pijany, że nie było go im żal. Wszyscy robią znak krzyża i zgodnie z napisem na wstążce mówią: Niech spoczywa w spokoju. Amen. Babcie nerwowo powstrzymują łzy. Sztuczne kwiaty nie pachną niczym. Pada śnieg.

18 030 wyświetleń
262 teksty
63 obserwujących
  • Rzeczywistość

    18 December 2013, 21:42

    faliście piękne!

    dziekuję ;)

  • 20 January 2013, 20:20

    Ariadno, mimo, że pisałam o tak smutnych sprawach, to życie jest piękne, pełne barw i światła ;)
    Rosemarie, dziękuję, że piszesz ... krótko czy długo :) Fajnie, że Ci się podobało. Oczywistość często jest pomijana.

    Pozdrawiam cieplutko.

  • Gothic Sanctuary

    20 January 2013, 18:53

    Cokolwiek bym o tym nie powiedziała, było już wspomniane wcześniej, więc mogę jedynie dodać, że jestem pod wrażeniem. Zamknęłaś ciężki pierścień życia w kilkuset dosadnych słowach, które chcąc nie chcąc, dają człowiekowi coś w rodzaju kopa. Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na rzeczy, które pomimo tego, że są tak oczywiste i popularne, zostają zignorowane oraz przemilczane.
    No, i tak napisałam więcej niż miałam zamiar. Przesyłam pozdrowienia i już kończę. ; )

  • ~ Ariadna ~

    20 January 2013, 16:52

    Bardzo smutny tekst, ale trafił do serca :) szkoda, że tak smutno napisany, ale rozumiem, że to było zamierzone. Bardzo dobry tekst.
    Pozdrawiam ; )

  • 20 January 2013, 15:30

    Dziękuję, miał to tekst pobudzający do myślenia, głębszego myślenia o mentalności, o szerzeniu się znieczulicy ... Miło, że spełnił swoją funkcję.

    Pozdrawiam ;)

  • Albert Jarus

    20 January 2013, 15:27

    Doskonale oddajesz to co najważniejsze w życiu... tarzymuję się i myślę... przez chwilę jestem w zupełnie innym miejscu... tam gdzie dusza na chwilę powinna się znaleść by pokierować rozumem, sercem, ciałem... właściwie.... tak jak robi to człowiek.
    Ładnie... bardzo pięknie.

  • 20 January 2013, 15:25

    Dziękuję Panom za odwiedziny i pozostawiony komentarz :)

    Krzysztofie, ciężkie. Dodając ten tekst miałam świadomość, że mój język tutaj, w ogóle, jest ... przysadzisty. Nie ma w nim lekkości. Ale cieszę się, że przebrnąłeś :)
    Tomku, myślę, że bardzo dawno nikt ich nie dotykał ...
    Aquarelle, zauważam to, co jest powszechne ... taka polska mentalność, ogólnie LUDZI. Fajnie, że zmusza do głębszego myślenia :)
    Kamil, ja też wiem, że wokół mnie są ludzie, którzy własne potrzeby przekładają na potrzeby innych, a przynajmniej są one dla nich tak samo ważne ... Amen.

    Pozdrawiam cieplutko ;))

  • Aquarelle

    20 January 2013, 14:25

    Zauważasz więcej niż przeciętnie. Dobre opowiadanie, daje duży power do przemyślenia.

    Potęga słów...

    http://www.youtube.com/watch?v=tnE7qz5GUFY

    Pozdrawiam.

    Video tnE7qz5GUFY
  • Smurf007

    19 January 2013, 23:18

    No wiesz..
    nie ważne są tłuste włosy nieboszczyka, a to, kto ostatnio czesał mu je palcami..