Menu
Gildia Pióra na Patronite

Mój lęk

loveforever

Prolog

Jedynie konfrontacja z fobią jest metodą na fobię. Dokładnie na zasadzie szczepionki. Szczepisz sobie podświadomość.
— Janusz Leon Wiśniewski

Każdy z nas ma jakieś swoje lęki. Jedni boją się burzy, kolejni ciemności… ktoś inny powie, że boi się wysokości. Pytanie: Jak przezwyciężyć ten strach? Odpowiedź jest prosta: zmierzyć się z nim. A czy wygrać Ci się uda… to tkwi w Twoich staraniach.

1.
Jestem jedną z osób, która także miała swojego „stracha”. Tak, jednej rzeczy bałam się panicznie. Bałam się ciemności- kiedy byłam młodsza. Jak przez mgłę pamiętam, że kiedy wysyłano mnie do sklepu wieczorem, kiedy było już ciemno, prosiłam aby ktoś poszedł ze mną. Zazwyczaj padało na mojego brata. Jednak on nie bardzo chciał wychodzić ze mną. Wolał raczej zająć się komputerem i tymi swoimi grami. Tak więc zostawałam skazywana na siebie. Chyba, że mama zachciała mi towarzyszyć. Jednak nie zawsze miała czas lub ochotę.

2.
Sklep, do którego mnie wysyłano, mieści się na rogu mojej ulicy- daleko nie mam, owszem. Ale ta ciemność? Strasznie się jej bałam. Być może to przez wzgląd na moją nieco wybujałą wyobraźnię? Nie wiem. Chwilami do dziś, idąc, odwracam się do tyłu, aby mieć pewność, że nic z tyłu się nie dzieje.
Jak wyglądały spotkania z moim strachem? Wyglądały tak, że kiedy robiło się ciemno, dosłownie biegłam do sklepu, bojąc się, że coś mi się stanie. Drogę powrotną spędzałam dokładnie tak samo. Tak, to mogło wyglądać śmiesznie. Rodzice i brat śmiali się ze mnie. No, ale co jest śmiesznego w tym, że małe dziecko się czegoś boi? Może to, że wracałam ze sklepu zmachana jak po maratonie? Tak, chyba właśnie to.

3.
Zawsze wydawało mi się, że lepiej jest walczyć ze swoimi słabościami, lękami. Od małej. Ten pogląd się nie zmienił. Pozostawało jeszcze zapytać: Jak? – Jakiś sposób zawsze się znajdywał, bez względu na sytuację. Tak było i tym razem.
Po jakimś czasie, z własnej woli, zaczęłam spędzać więcej czasu w ciemności- na początek to z mamą, to z jakąś koleżanką… potem z psem. Nadal się bałam, ale mimo to siedziałam dalej. Stanowiło to dla mnie trudność, bo nie raz potrafiłam mieć wrażenie, że widzę jakiś cień albo, że coś się poruszyło. A tak naprawdę było pusto. Oj, ile razy nie wróciłam do domu z krzykiem. – Tak, teraz wydaje mi się to zabawne, wtedy to było straszne i nie chciałam słuchać niczyich zaprzeczeń, że to nie prawda. Kiedy już osiągnęłam „poziom” siedzenia w ciemności z psem, podczas późnych, wieczornych spacerów… postanowiłam spróbować sama. Wyszłam samotnie w ciemność. Przez chwilę wpatrywałam się w jedno miejsce, a potem poszłam przed siebie. Nie było mnie przez parę godzin. Najpierw przeszłam się po ulicy, następnie poszłam gdzieś dalej. W końcu trafiłam na cmentarz. Z początku nic się nie działo. Poszłam na grób dziadka. Drogę znałam na pamięć. W końcu postanowiłam po przechadzać się po cmentarzysku. Na ogół nie jest to straszne miejsce, więc pomyślałam: „Czemu nie?”- i poszłam.
To był mój błąd. Po chwili drogi usłyszałam krzyki i śmiechy jakichś chłopaków. Okazało się, że jestem niedaleko nich. I tu okazał się mój kolejny strach- starsi i do tego pijani chłopcy. – Tego nie mogę pozbyć się do dziś, ale to z powodu nie zbyt miłych wspomnień… Wracając do sprawy…, owi mężczyźni wyglądali na dziewiętnaście, może dwadzieścia lat… Nie wiedząc, co mam zrobić, kiedy zobaczyłam ich cienie zbliżające się w moją stronę- zaczęłam biec, uciekać byle jak najdalej od nich.- Kolejny mój błąd. Nie zajęło im zbyt dużo czasu dogonienie małej dziewczynki. Było ich pięciu. Dwóch stanęło naprzeciw mnie, a reszta gdzieś po bokach. Jeden z nich zapytał się co tu robię. Ze łzami w oczach, bo w końcu ogarniał mnie strach… odpowiedziałam mu, że przyszłam na grób dziadka, co poniekąd było kłamstwem, bo przyszłam pozbyć się mojego „strachu”, ale grób co prawda też odwiedziłam. Spojrzeli wtedy na mnie z zaciekawieniem i drugi z nich, ten stojący z boku zapytałam czy nie jestem za mała na samotne przechadzki po nocy i w dodatku po cmentarzu. Tym razem już mniej przestraszona powiedziałam chłopakowi, że jestem, ale nikt nie wie, że tutaj przyszłam. – I tu nieoczekiwanie sprawy przybrały pozytywny obrót. – Jeden z nich, niższy od pozostałych, brunet… przynajmniej tak mi się wydawało, bo było naprawdę bardzo ciemno postanowił, że odprowadzi mnie pod dom. Nie wiem dlaczego, ale podeszłam do niego. Wyglądał z resztą jakby był młodszy od swoich towarzyszy. Nie wiedzieć z jakiego powodu zaufałam mu i pozwoliłam mu się odprowadzić. Kiedy stałam bliżej niego, poczułam, że jako jedyny jest trzeźwy. Odprowadził mnie pod dom- i tu mogłam się obawiać, wiedział gdzie mieszkam. Nawet go nie znałam… Dlaczego się na to zgodziłam? Jednak, nie bałam się go, tak jak pozostałej czwórki. Nie, w ogóle się go nie bałam.

9858 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
  • 27 August 2011, 13:43

    W rzeczy samej, ten strach to prawda. Potem zaczęłam troszkę koloryzować. ;)
    Bardzo się cieszę z tego powodu i również pozdrawiam. ;)

  • Marzycielka94

    27 August 2011, 10:51

    Dobre opowiadanie. Wygląda to tak, jakbyś opisywała swoje doświadczenia. Ciekawe i wciągające. Chyba po raz pierwszy przeczytałam na tym portalu coś od początku, do końca ; ) Pozdrawiam