Menu
Gildia Pióra na Patronite

Koszmarny poranek

whyou

whyou

Powolnie otwierasz oczy. Obraz z początku jest trochę zamazany, jakby za mgłą, co nieco utrudnia widzenie, jednak nie przejmujesz się tym. To tylko kwestia chwili, małej sekundy jak wszystko powróci do normy i będziesz musiała wstać.

Klniesz pod nosem.
Tak bardzo nie chcesz wstawać. Twoje kości robią się nagle ciężkie, ważą chyba z tonę, może i więcej, kto to obliczy. Mięśnie odmawiają pracy, nie są w stanie udźwignąć ciężaru kości, być może zmówiły się ze sobą, ale nie obchodzi cię to.
Z trudem obracasz się na prawy bok i zaraz zostajesz skaleczona przedzierającymi się przez okno promieniami słonecznymi.
Zamykasz oczy. Masz wrażenie, że ci dziękują, taka wielka ulga. Zaraz pójdziesz znowu spać. Tak bardzo chce ci się spać.
Jaki dzisiaj dzień?, zadajesz sobie nagle pytanie. Próbujesz ruszyć nogą, zmusić się do wstania, ale organizm znowu z tobą igra i robi wszystko na przekór. Jaki dzisiaj dzień? Nikt cię nie słyszy, być może, gdybyś otworzyła oczy, dowiedziałabyś się, że jesteś sama w pokoju, kto wie, może sama w domu. Jaki dzisiaj dzień?! Chcesz krzyknąć, tak? To krzycz. Czemu nie krzyczysz? Nie umiesz?
Ach tak, nie masz siły.
Jaki dzisiaj dzień? Uświadamiasz sobie, że to bezsensu. Rozmawiasz sama ze sobą i nie jesteś w stanie udzielić sobie odpowiedzi. Nikt cię nie słyszy, nikt ci nie chce powiedzieć. To pytanie wędruje tylko pomiędzy gratami w twoim pokoju, ale jest zbyt ciche, odbija się tylko o ściany i dalej pozostaje w tobie. Musisz wstać.
Jeszcze raz otwierasz oczy. Czujesz jak ropa w kąciku odkleja się od powieki, przez co znowu masz ochotę je zamknąć. Nie. Nie możesz tego zrobić. Patrzysz, rozglądasz się wokoło. Nikogo nie ma. Kto mógł cię usłyszeć? Ciężko wstać, prawda? Ta noc była taka długa, położyłaś się bardzo wcześnie, a już jest późna godzina, za długo spałaś. Taka długa noc. To paradoks, prawda? Noc proporcjonalnie długa do poranku. Im dłużej śpisz, tym trudniej ci wstać. Zmuś się, swoje ciało, kości, mięśnie.
Nie ładnie przeklinać, nie możesz tego zrobić. Jaki dzisiaj dzień?
- Cholera - mruczysz pod nosem i długo i przeciągle wzdychasz. Ktoś wchodzi do pokoju, ale nie widzisz tej osoby, mimo że na nią patrzysz. Obraz dalej masz nieostry, za mgłą. Mrugasz oczami, by go poprawić. Zaraz wszystko wraca do normy. Ale kto to jest?
- Jaki dzisiaj dzień? - W końcu ci się udaje, mówisz to. W głębi siebie cieszysz się, jesteś z siebie dumna, być może byś się uśmiechnęła, ale masz tak mało siły. Chcesz spać. - Wtorek? - upewniasz się. Pamiętasz, że wczoraj był poniedziałek, tak, przecież jesteś tego pewna.
- Nie, środa.
Cholera. Nie może być środa! Przykrywasz się kołdrą, zasłaniasz nią uszy i włosy, całą twarz. Przygryzasz wargę. Nie może być środa. Tak mało czasu, tak mało dni.
Nie może być środa.

8.02.2012

7456 wyświetleń
85 tekstów
17 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!