Menu
Gildia Pióra na Patronite

Z cyklu: Rozmowy nocą.

lost_inside

- Powiedz mi, bałaś się ?
Cisza.
- Nie wstydź się. Strach to nic złego.
Cisza.
- Skoro nie, to...
* Tak. Bałam się, boję się i będę się bała.
- Czego ?
* Samotności.
- Dlaczego ?
* Bo nic w życiu mnie tak przykrego nie spotkało jak odejście kogoś bliskiego.
- Co wtedy czułaś ?
* Pustkę. Tak naprawdę nie czułam nic poza wielką pustką. Oczywiście, mogę wymieniać wiele uczuć, przeżyć, wrażeń... ale to wszystko i tak sprowadza się do jednego. Czułam się niepotrzebna. Oszukana. Wykorzystana. Nieważna... Byłam przepełniona tęsknotą. Miałam... chyba nadal mam, taką wielką dziurę w sercu. Wraz ze swoim odejściem zabrał jakąś wielką cząstkę mnie. W pewnym stopniu umarłam. Potrafiłam nie jeść, nie spać, nie wychodzić z domu. Zamykałam się w pokoju i kładąc na łóżku, wylewałam łzy, które przynosiły ulgę tylko na jakiś czas. Towarzyszyła mi w tym moim "rytuale" muzyka, która napełniała mnie od środka spokojem. Niestety, ten spokój bardzo szybko znów ulatywał... Odcięłam się od całego świata. Było mi tak dobrze. Zbudowałam wokół siebie mur, który miał mnie chronić przed rzeczywistością. Miewałam lepsze dni. Z czasem było ich coraz więcej. I gdy już myślałam, że powoli oswajałam się z brakiem swojego przyjaciela, za każdym razem powracały wspomnienia. Każdego dnia zakładałam maskę, by nikt się nie zorientował, że coś jest ze mną nie tak. Jednak to udawanie męczyło mnie... Zdecydowanie więcej było nade mną tych czarnych chmur. Deszczowych, czasami nawet burzowych. Nie potrafiłam sobie poradzić z otaczającym mnie światem. Przerastał mnie. Każdy mały problem stawał się ogromnym. Straciłam swój cały optymizm. Nagle wszystko stało się takie przerażające i nie do przetrwania. Stworzyłam swój taki mały świat, w którym miejsca nie było dla nikogo, oprócz NIEGO. Wciąż czekałam, miałam nadzieję...
- I co było dalej ? Co się stało ? Przecież dziś jesteś tu ze mną. Opowiadasz o tym. Wydajesz się być normalną dziewczyną, jakbyś nie miała żadnych zmartwień.
* Doczekałam się.
- Wrócił ?!
* Tak. Po wielu miesiącach rozłąki, znów GO zobaczyłam. JEGO uśmiech, błysk w oku... Znów mogłam z NIM porozmawiać, usłyszeć JEGO głos. Dopiero wtedy zrozumiałam,. jak bardzo się za tym wszystkim stęskniłam. Za NIM...
- A co wtedy czułaś ?
* Co czułam ? Tego nie da się opisać. Radość rozrywała moje serce od środka. Wreszcie odzyskałam upragniony spokój. Nic nie potrafiło mi zakłócić tej euforii. Nawet mama zdenerwowana moim późnym powrotem do domu dnia, gdy wszystko wróciło do normy.
- Gdy przepraszał, nie miałaś ochoty...
* Nie przepraszał. A ja wcale nie nie czekałam na to. Nie to chciałam usłyszeć. Przyszłam na umówione wcześniej miejsce. On już czekał. Przywitaliśmy się nerwowym uśmiechem i tak po prostu zaczęliśmy rozmawiać. Jak gdyby ta "przerwa" nie miała nigdy miejsca. Coś we mnie pękło, nie chciałam wracać do tego, co było. Nie miałam zamiaru użalać się nad sobą do NIEGO i obwiniać GO za to, co ze mną się stało, jak na mnie wpłynęło JEGO odejście. Cieszyłam się, że mogę znów GO dotknąć, usłyszeć, zobaczyć... Nic więcej się dla mnie nie liczyło. Wszystko zostawiłam za sobą.
- Czy wiesz dlaczego cię zostawił na tak długo?
* Nie. Nigdy mi tego nie powiedział.
- A ty ? Nie dopytywałaś ?
* Owszem. Wielokrotnie zadawałam MU pytanie dlaczego, to zrobił. Odpowiedzi na nie, nie usłyszałam jednak nigdy.
- I tak to zostawisz ? Nie zżera cię ciekawość ?
* Zżera, zżera. Ale skoro nie chce mi tego powiedzieć, musi mieć jakiś powód. I ja szanuję JEGO decyzję. Wystarczy mi fakt, że cierpiał równie mocno jak ja.
- Jak to ?
* Podobno chciał bardzo szybko się... pogodzić ? W sumie to chyba najodpowiedniejsze słowo. Nie mógł się jednak zdobyć na odwagę i w ten o to sposób męczył się równe 10 miesięcy. Tak jak ja...
- A więc dopiero po 10 miesiącach miał tyle odwagi, by wrócić...
* Nie. To ja zrobiłam pierwszy krok. Napisałam do NIEGO. Do dziś nie wiem skąd miałam w sobie tyle odwagi, pewności swojego...
- Wszystko dobre, co się dobrze kończy...
* Taak.
- Odżyłaś. Jesteś innym człowiekiem.
* Masz rację. Jestem innym człowiekiem. Nowym. Bogatszym o nowe doświadczenia. Dojrzalszym. Silniejszym. Pewniej stąpającym po ziemi. Jednak wiem, że to, co było, zostawiło we mnie trwały ślad. Może z czasem ktoś lub coś go zatrze. Dziś jednak daje się we znaki jeszcze bardzo często. Boję się, że to może się jeszcze kiedyś powtórzyć. Obawiam się, że wtedy tego nie przetrwam. Nie mam w sobie już tyle siły, by po raz kolejny poradzić sobie z tym samym problemem. Bo ta dziura w moim sercu wciąż jest, JEGO powrót wcale jej nie usunął. Ten kawałek mnie odebrał na zawsze. Ale nie jestem za to na NIEGO zła. Najwyraźniej tak miało być...
- Co teraz będzie ?
* Nie wiem. Nie zastanawiam się nad tym. Pogodziłam się z tym, co było. Uczę się godzić z tym, co jest. Jakoś to będzie... Żyję dniem dzisiejszym, nie oglądam się za wczoraj i nie wypatruję jutra.

---------------------------------------
Może to nie jest do końca opowiadanie, ale z głebi serca ;d

7931 wyświetleń
92 teksty
18 obserwujących
  • musiclove

    18 November 2010, 20:42

    Bardzo mi się podoba ;) Miałam kiedyś podobną sytuację ;)

  • . Akuu ! .

    10 November 2010, 22:15

    To mógłby być epilog do opowiadania... i to bardzo udany.
    Wiesz? Ten tekst jest mi c.h.o.l.e.r.n.i.e bliski! Mój przyjaciel odszedł ode mnie jakieś 3 miesiące temu, tyle, że na pewno nie wrócimy wspólnie do tego, co było - chłopak umarł.