Menu
Gildia Pióra na Patronite

Rozdział V - wybrane fragmenty

Joline

Pomóż mi zapomnieć o przeszłości
Pomóż mi zapomnieć o tym co było.
W Twoich ramionach zapominam, ale bez Ciebie...
Bez Ciebie wszystko powraca.
Życie jest pełne bólu i na przemian radości.
Nie ważne jak długo żyjemy.
Zawsze, ale to zawsze napotkamy miłość swojego życia.
I nie ważne, czy zrezygnowaliśmy z niej raz, czy kilka razy.
Ważne jest to, żeby uczucie było silne...
Na tyle silne, by się utrzymało.

Rozglądnęłam się dookoła. Miałam wrażenie, że byłam już w tym miejscu, ale nie mogłam określić, gdzie dokładnie jestem. Wszystkie budynki dookoła mnie były bez wyrazu. Nigdzie nie paliło się światło. Nawet latarnie były zgaszone. Tą dzielnicę spowijał mrok, a ja poczułam jak ogarnia mnie strach. Jedynie księżyc oświetlał całą scenerię. I nagle po drugiej stronie ulicy dostrzegłam sylwetkę. Przeszłam szybko na drugą stronę i chwyciłam mężczyznę za ramię.
- Aleksander! - powiedziałam radośnie, ale kiedy spojrzał mi w oczy zamarłam. To nie był mój ukochany.
Twarz tej osoby była przerażająca i mroczna. Z ciemnych oczu wylewały się stróżką szkarłatne łzy.
- Moja ukochana. - zaśmiał się, a ja rzuciłam się do ucieczki i wtedy poczułam również jak moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Miałam wrażenie, że ktoś oplótł mnie sznurem.
Obudziłam się na skraju łóżka, owinięta pościelą. Skuliłam się i zaczęłam szlochać. Nie mogłam o nim zapomnieć, pomimo tego, że ja to zrobiłam. Ja odeszłam.
(...)
Podeszłam do dębowej szafki, długo ze sobą walcząc. Ale nie mogłam dłużej wytrzymać. Przeszłość krzyczała mi do uszu, a pragnienie wzrastało z każdą chwilą. I w końcu przekręciłam kluczyk, otwierając zapomnianą szufladę. W środku znajdowały się trzy czarne notesy.
- Moje dzieci. - zaśmiałam się, chwytając za wszystkie i szybko wróciłam do łóżka. Zapaliłam lampkę, która znajdowała się po lewej stronie od łóżka.
Na pierwszej stronie przyklejone było jego zdjęcie. I był taki jaki, jak za każdym razem, kiedy go widziałam. Smukła twarz, o rysach bardziej uwydatnionych niż u kogokolwiek, z tym także dobrze widoczne kości policzkowe. Oczy duże, pozostałe z młodości, wciąż śmiejące się. Usta delikatnie rozwarte, pełne, niczym różane płatki róż, gotowe wręcz do pocałunku. Burza kręconych, złocistych włosów, potarganych przez wiatr. Był niczym model, ideał ze snów, radujący moje oczy.
To był ten pamiętnik, w którym opisałam dokładnie nasze rozstanie - moją bardziej rezygnację, z tego, o czym zawsze pragnęłam. A czego ja tak naprawdę pragnęłam?
Pragnęłam szczęścia, o które zawsze walczyłam. Pragnęłam miłość, bezinteresowną miłość, której nigdy nie miałam. Pragnęłam bezpieczeństwa u boku kogoś, kto chciałby być ze mną do końca swoich dni. Pragnęłam czuć się bezpieczna.
(...)
Wiedziałam, że walka o coś, co będzie dla mnie istotne nie będzie proste, ale ta odległość mnie zabijała. Zabijały mnie nasze rozstania, rozrywały mnie za każdym razem, odbierały cząsteczkę szczęścia, które starałam się budować.
(...)
Pragnęłam mieć kogoś przy sobie, ale wiedziałam, że od kiedy nauczyłam się żyć z myślą, że czekam -czekam na niego - nikt nie jest w stanie zastąpić jego osoby. Wiedziałam, że godziłam się na szczęście w cierpieniu, mimo tego podjęłam się tego wyzwania. Pozwoliłam porwać się emocjom, marzeniom, które z czasem dały mi do zrozumienia, że wspinając się z ostatniej półki na pierwszą, nie zatrzymałam się w połowie.
Nie zatrzymałam się w połowie, nie myśląc o konkretnych rzeczach, które jednak były istotne.
(...)

8660 wyświetleń
82 teksty
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!