Menu
Gildia Pióra na Patronite

Rozdział Dwudziesty

~ Ariadna ~

~ Ariadna ~

Po zaproszeniu Konrada i jego uśmiechu weszłam do jego pokoju spodziewając się jakiejś niespodzianki i oczywiście się nie zawiodłam. Ale zaskoczyło mnie pozytywnie. W jego pokoju panował porządek. Wszystkie ubrania miał pochowane, dywan odkurzony, łóżko pościelone. Na ścianach miał rozwieszone plakaty z jakimś zespołem, ale nie znałam go. Oprócz tego na plakatach wisieli sportowcy: piłkarze i żużlowcy.

- No i jak ci się podoba mój pokój? – usłyszałam pytanie.
- No, całkiem, całkiem – przyznałam szczerze.

Podeszłam do biurka. Rozłożone zeszyty, jakiś sprawdzian. Podniosłam go i spojrzałam. Jedynka. Chyba matma, bo jakieś wzory i liczby. Pomachałam Konradowi sprawdzianem przed nosem.
- Nieładnie dostawać jedynki – powiedziałam do niego.

W odpowiedzi uśmiechnął się. Zbliżył się do mnie i pokazał mi zadanie palcem.
- Miałaś już wielomiany? – zapytał.
- No tak, przerabialiśmy je ostatnio.
- Więc przyjrzyj się na przykład temu zadaniu.

Przyjrzałam się dobrze i po minucie stwierdziłam, że chyba wiem o co mu chodzi. Kiedy liczył zadanie, źle przepisał jedną liczbę. Zamiast 5 napisał 7 i otrzymał za zadanie 0 punktów.
- Kurczę, za to zadanie było najwięcej punktów. Szkoda, że źle przepisałeś, bo sposób rozwiązania jest prawidłowy.
- Hmm… Jakby ci to powiedzieć. Specjalnie przekręciłem te cyfry żeby dostać szmatę.
- Co? Kto normalny tak robi?
- Ja, bo taki już jestem. Gdybym chciał to miałbym same 5 z matmy.
- Nie rozumiem tego – odpowiedziałam.
- Wiem, że trudno ci to pojąć, ale taki już jestem. Słuchaj, nie chcę żeby zaczęli mnie brać na jakieś olimpiady i konkursy, matma to moja pasja i tylko moja. Zresztą po co mam to liczyć. Jak dostaję sprawdzian to pierwsze co robię, to patrzę co umiem rozwiązać. Rozwiązania piszę na kartce, ale nie daję jej do oceny, zostawiam je sobie i na poprawie sprawdzianu, kiedy pani rozdaje sprawdzone klasówki, zawsze mam wszystko dobrze. Naprawdę, nie chcę się przechwalać, ale to prawda.
- Nadal nie rozumiem twojego toku myślenia – przyznałam – Gdybym ja miała taki pociąg do matmy. Ja się uczę i ledwo na trójkach ciągnę.
- Serio? To możesz przyjść do mnie na korepetycje – powiedział.
- No coś ty. Ja jestem w liceum, wiadomo, że mamy więcej materiału.
- Słuchaj dziewczyneczko. Ja sam przerabiam sobie matmę i już spokojnie mógłbym iść na studia. Maturę rozszerzoną z matmy zdam już w tej chwili.
- Co ty bredzisz – powiedziałam.
- Serio. Kiedyś poproś mnie o pomoc, a sama się przekonasz. Nie zamierzam się z tobą kłócić.
- Chwalipięta – skwitowałam z uśmiechem.
- Nieprawda. Zresztą, jeśli chcesz możemy porobić parę zadań. Już wyjmuję książki.
- Nie, nie, nie. Tylko nie matma! Nie przyszłam tutaj po to, żeby rozwiązywać zadania.
- Ach, prawda. Przyszłaś tu, bo się o mnie martwiłaś.
- Nie nabijaj się.
- Ja się nie nabijam. Ja się z tego cieszę. – zbliżył się do mnie o krok. Odsunęłam się od niego czym prędzej.
- Cieszysz się? Niby z czego? – wiedziałam, że wkraczam na „niebezpieczne rejony”, ale nie potrafiłam się pohamować. Chciałam się wreszcie czegoś dowiedzieć. Może prawdy od niego?
- Z tego, że tu przyszłaś. I że zostałaś.
- Łał, no wiesz, raczej nie miałam wyboru. Musiałam zostać.
- Co nie zmienia faktu, że jesteś tu ze mną. Sam na sam.

Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Serce zaczęło mi szybciej bić. Nie. To niebezpieczne – powiedziałam do siebie.
- Wiesz co? Powinnam już sobie iść.
- Jak to? Przecież dopiero co zaczęliśmy gadać.
- Ale przypomniało mi się, że muszę jeszcze wpaść do koleżanki. Obiecała mi pożyczyć książkę.
- Tak, jasne. Wiesz, że ci nie wierzę?
- Ale to prawda! – upierałam się.
- Nie. – zbliżył się do mnie i nim się spostrzegłam, chwycił moje ręce. Spojrzał mi w oczy. – Ty nie potrafisz kłamać. Sama nie umiesz rozpoznać kłamstwa, łatwo cię nabrać. Musisz bardzo uważać, bo czasami możesz zaufać ludziom, którym nie powinnaś.
- A ty z pewnością do takich należysz.
- Oczywiście.

Wciąż wpatrywał się we mnie i trzymał moje dłonie. Próbowałam jakoś się od niego uwolnić, ale tylko wzmocnił swój uścisk i zbliżył się jeszcze bardziej. Spuściłam głowę w dół.
- Nie uciekaj ode mnie – szepnął w moje włosy. Jego oddech dotknął mojego ucha.

Przeszedł mnie dreszcz. Przymknęłam oczy. Głos rozsądku krzyczał do mnie: Co ty wyprawiasz? Ale po chwili został stłumiony przez żar, jaki rozlał się po całym moim ciele. Mój oddech przyspieszył. Ręce Konrada puściły moje – dziwne, teraz nie stawiały oporu, a przed chwilą byłam gotowa go uderzyć. Po prostu nie mogłam nimi ruszać. Dłonie Konrada natomiast znalazły się na moich plecach, po czym zsunęły się w dół w stronę bioder. Swoje usta przycisnął najpierw do mojej szyi, a potem odchylił się na chwilę i spojrzał na mnie. Nawet nie zauważyłam, że mam przymknięte oczy. Otworzyłam je, no i co tu dużo mówić trochę się bałam. Tak jakbym w jego obecności stała nad krawędzią przepaści. Jeden jego ruch i mogę zostać albo uratowana albo spaść w przepaść. Konrad wsunął swoją rękę we włosy i pocałował mnie. Prosto w usta.

To było… To było… Nie potrafię tego nazwać. Czegoś takiego nigdy nie czułam. Zapomniałam o całym świecie, zapomniałam o Grzesiu, o wyrzutach sumienia. Wiem to banalne, wszystkie dziewczyny tak mówią, ale ja naprawdę tak się czułam. To niewiarygodne. Ale przecież on jest doświadczony w tych sprawach – pomyślałam nagle – pewnie całuje tak każdą dziewczynę.

Ta myśl była tak niespodziewana w takim momencie, że aż się odsunęłam od Konrada. On też się odsunął.
- Zrobiłem coś nie tak? – spytał zaskoczony.
- Tak. Nie. Muszę iść. – sama nie wiedziałam co mówię.

Konrad był tak zaskoczony, że bez słowa podał mi klucze od pokoju, który opuściłam najszybciej, jak tylko mogłam. Bałam się, że kiedy się odwrócę to nie będę się mogła pohamować. Czy ja zaczynałam wariować? Nie wiem. Wiedziałam jednak, że nie mogłam zostać u Konrada ani chwili dłużej.

* * *
Przepraszam, jeśli kogoś raziły te dialogi, ale jakoś tak mi się dzisiaj dobrze pisało. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podobało ; )

3379 wyświetleń
61 tekstów
6 obserwujących
  • Ta, co lubi marzyć...

    20 March 2013, 20:33

    Jest, jest :)

    ~ Oliwka

  • ~ Ariadna ~

    20 March 2013, 20:31

    Oliwko, nie ma za co dziękować! To raczej ja powinnam za to, że mam takich oddanych i wiernych czytelników :) A zatem, dziękuję Ci bardzo, bardzo za przeczytanie i ocenienie tego fragmentu.
    Pozdrawiam ;)

  • Ta, co lubi marzyć...

    17 March 2013, 23:37

    Dawno nie wchodziłam na cytaty. Dzisiaj wchodzę, a tu taka niespodzianka! Dziękuję za to opowiadanie!

    ~ Oliwka

  • ~ Ariadna ~

    13 March 2013, 19:36

    Rosemarie, to nic, że przegapiłaś. Cieszę się, że zajrzałaś :)
    Odpowiadając na pytanie o Harrego Pottera - nie, nie wyobrażam sobie życia bez niego :D ale do J.K.Rowling to mi daleko jak stąd do Ameryki xD i myślę nad tytułem, wciąż myślę, ale nie mogę wpaść na żaden pomysł.
    No i na koniec - wiedziałam, że się uczepisz do długości rozdziału ! Ale dodałam, napisałam, pomęczyłam się i rozdział jest w takim terminie, w jakim obiecałam.
    Pozdrawiam ; *

  • Gothic Sanctuary

    13 March 2013, 17:52

    No patrz, tak długo czekałam na rozdział, a i tak przegapiłam moment dodania. Także odpowiadam z małym poślizgiem czasowym na twój ostatni komentarz do poprzedniego tekstu:
    Po pierwsze - J.K.Rowling też nie wierzyła, że jej książki zostaną wydane, a jednak. Jesteś w stanie sobie wyobrazić świat bez Harry'ego Potter'a? Wszystko jest kwestią ryzyka.
    Po drugie - specjalnie użyłaś zwrotu "waliło czy paliło"? xd
    Po trzecie - myśl nad tytułem. W końcu coś wymyślisz : )

    A teraz już (nadal z opóźnieniem) kilka słów co do tego rozdziału:
    Watro było czekać.
    Ale to nie oznacza, że nie mam pretensji co do długości...

  • ~ Ariadna ~

    12 March 2013, 20:17

    Tak, Aleksandro akurat wielomiany, bo niedawno to przerabiałam na matmie ;)
    Agnieszko, dzięki za Twoje słowa. Taka opinia sprawia, że chcę kontynuować to opowiadanie :)
    Pozdrawiam serdecznie ; )

  • AMA

    11 March 2013, 23:48

    a ja jestem ciekawa, co będzie dalej, pozdrawiam:)

  • ~ Ariadna ~

    11 March 2013, 22:54

    Aleksandro, dziękuję Ci bardzo za tą pozytywną opinię. Zdaję sobie sprawę, że jest to jeden z moich najkrótszych rozdziałów i nie mam nic na swoją obronę, no ale cóż. Tak po prostu wyszło i już. Wena nie rozpieszcza.
    Pozdrawiam ;)