Menu
Gildia Pióra na Patronite

„Cztery pasy piekła…” cd...

Irracja

Irracja

--- 3 ---

… po tej eskapadzie, syn jakby się uspokoił. Wziął się nawet za naukę, z trudem, bo z trudem, lecz zdał maturę. Jednak na studia się nie wybierał. „A po co?” – pytał ich – „W kraju w którym niema pracy, dla maturzysty, innej niż sprzątanie lub łopata, nie opłaca się uczyć” perorował syn. „Ooo, tak, po maturze to co najmniej stanowisko dyrektora się należy” – wkurzał się mąż – „Nie matura lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera” – przypominał, złośliwie, hasło głębokiej komuny lat 40-tych. „Chyba oficera UB. Przecież matura to nie żaden zawód. To dopiero wstęp do ciężkiej nauki otwierającej drogę kariery”. Sam był po Liceum Zawodowym. Jak to mówił? Techników i zawodówka razem, tyle że w cztery lata nauki, przez 48 godzin na dobę. Ile zaliczył kursów i szkoleń od tamtej pory, by być tym kim jest to „jeden Bóg raczy wiedzieć”. Wiedział ile to kosztuje wysiłku i pracy. Lecz ona stawała po stronie syna. Nie po to dziewięć miesięcy nosił go „pod sercem”, by teraz patrzeć jak męczy się za tysiąc złotych miesięcznie. Tyle lat karmili go i wychowywali. Wytrzymają, przynajmniej ona, jeszcze te kilka lat zanim nie znajdzie odpowiedniej pracy. Pracy dobrze płatnej i godnej jej syna, należy się mu…

… po maturze syn szukał pracy, całymi dniami go nie było. Czasami pijany, to znów nad ranem, po jakiejś dyskotece czy imprezie. „Mamo, muszę tak. Tylko w ten sposób zrobię odpowiednie znajomości, tylko tak mogę znaleźć dobrą pracę.” – wierzyła mu. Po kryjomu przed ojcem dawała mu jakieś pieniądze, tyle na ile było ją stać, mąż nie kontrolował jej wydatków. Czasami syn gdzieś dorabiał, miał jakieś pieniądze. Nie mówił gdzie i jak zarabia. Tylko raz powiedział, że „na czarno” zarabia na budowach, lub jako pomocnik kierowcy, u kolegi na tirze. Rzeczywiście, czasami go nie było dwa, trzy dni. Zbyła więc milczeniem fakt, iż czasami dzielnicowy wypytuje o syna…

… jakieś pół roku po maturze, syn przedstawił im Jagnę – „To moja dziewczyna” – powiedział i zamknęli się w jego pokoju. Nie podobała się jej ta dziewczyna. „Toż to piętnastoletnia latawica, jeszcze usidli syna. A on taki młody, powinien się wpierw wyszumieć” – tłumaczyła mężowi swą niechęć. Zapomniała już, że i oni poznali się, i pokochali w podobny sposób. Wytrzymali jednak z seksem, póki nie skończyła osiemnastu lat. Była gotowa oddać się mu wcześniej, tuż po siedemnastce. To mąż, choć kochał ja nad życie, oszczędzał „jej wianek” – „Traktuj to jako mój dowód miłości i szacunku dla Ciebie, nie mam nic cenniejszego do ofiarowania” – tak czasami to tłumaczył, choć pieszczot i pocałunków nie szczędził, ojjj, łasy był na nie. Tak bardzo, że kiedyś, bez mała zapomniał się. „Ooo, to już za nic Twe zasady?” – zażartowała wtedy. Wściekła później była na siebie za ten żart. Choć bardzo się jej podobało to jego poświęcenie, to właśnie wtedy pragnęła tego. Za mąż wychodziła gdy miała niespełna dziewiętnaście lat, mąż miał dwadzieścia. No, cóż, to były inne lata. Dziś młodzież jest inna, w pełni wyzwolona…

… Mąż też był przeciwny znajomości syna z Jagną, lecz nie okazywał tego. Nawet polubił tę dziewczynę. „Bardzo zaradna i miła. Nadawałaby się na synową. Jedyny szkopuł, że taka młoda, o kilka lat za wcześnie się poznali” – skwitował kiedyś jej chęć rozmowy o Jagnie. Ona nadal uważała, że to lafirynda próbująca usidlić ich syna. Jednak nie wojowała, udawała że nie słyszy co robią w pokoju syna. Młody, niech się wyszumi, przynajmniej żadnej choroby nie złapie… i tak to trwało jakiś rok…

… cdn…

173 893 wyświetlenia
2673 teksty
247 obserwujących
  • Seneka 18

    20 August 2011, 18:18

    Nio ciekawe, ciekawe co dalej ?Niby troszkę chłopak zaczyna się statkować...ale...nio właśnie :).