WIGRY
Po drodze do Suwałk są Wigry. A w Wigrach kolejna budowla sakralna i słynne jezioro, w piosenkach opiewane, choćby przez Marię Koterbską. Wigry, to jednak primo, secundo i tercjo komary. Ciekawe jak turyści radzą sobie z nimi, kiedy decydują się zostać tu 2 tygodnie? Bo miejscowi mnie nie obchodzą. Skoro tu żyją, to pewnie kochają i tyle.
W ubikacji za ochroniarza robi i na kasie fiskalnej pracuje świerszcz. Między kolejnymi grupami turystów gra na skrzypcach. Wychodzimy na wierzę klasztoru. Panoramy średnie, monotonne. Trzeba tutaj przyjechać w październiku, wtedy muszą być cudowne. Na szczęście między wieżami kościoła powoli zachodzi słońce i to sprawia, że warto tutaj było przyjechać po coś więcej niż zaliczenie punktu programu wycieczki.
Tak się zastanawiam, co poza rajem dla wędkarzy i żeglarzy przyciąga tutaj ludzi? Pewnie przyroda i szlaki piesze i rowerowe. Komary jednak zastraszająco zniechęcają.
Autor