Menu
Gildia Pióra na Patronite

Szara Burza – Część V

Apostrof

Apostrof

Plan był prosty.
Najpierw uderzyć w korporacje, a potem powstrzymać emigrantów. Nie wliczając w to, pewnych nieścisłości. Minęła doba, odkąd, któryś z moich współpracowników zgłosił moje zaginięcie. Dzień potem miałem nadzieję, że moje szklenie przez rebeliantów, było nie konieczne. Kto wie, może nawet już teraz, okaże się to wszystko nieporozumieniem, albo złym snem.
Niestety. Brutalna rzeczywistość miała mnie przybić do muru.
- Witam - Podszedłem z spokojnym głosem – chciałbym pobrać pieniądze z konta.
- Proszę chwileczkę zaczekać – pracownica banku sprawdzała moje dane, po czym zaniepokojona stwierdziła – Jest problem z pana kontem, zaraz skonsultuje to z dyrektorem. Może pan zaczekać chwile?
Pokiwałem głową w geście zrozumienia. Po opuszczeniu przez nią stanowiska, powtarzałem w myślach wyuczoną kwestie, na każdą ewentualność. Nie musiałem długo czekać, a mężczyzna po około pięćdziesiątce w czarnym garniturze i czerwonym krawacie, zmierzał do mnie z paczką. (…)
- Proszę – uśmiechał się do mnie, tak jak do każdego klienta z którym miał okazje się spotkać. – Oto obiecana część umowy. Potrzebujemy tylko pana odcisku palca.
- Chcę się upewnić –zatrzymałem dyrektora dłonią – sprawdzę tylko numer seryjny.
Mężczyzna nie krył zdumienia, gdy wyciągając smartfona porównywałem liczby z przesyłki, do tych na zdjęciach.
- Wygląda na oryginał – wyszeptałem po czym wciągnąłem z kieszeni kopertę z pieczęcią dawnego rodu królewskiego. – To na początek, a odciski palców możecie pobrać zewsząd. Żegnam!
Popędziłem w stronę drzwi wyjściowych, lecz żaden z ochroniarzy, nie zdążył mnie zatrzymać, gdy mężczyzna w garniturze otworzył kopertę, z nadzieją, że znajdzie tam odpowiednią korespondencje... Szkoda, że nie widziałem jego miny, gdy ujrzał zawartość.
‘’ Nie zgadzam się, by uznać pana zwierzchnictwo.’’ Czytając ten fragment, na pewno się rozczarował. Miał nawet chęć poszczuć mnie swoimi gorylami. Ale zdążyłem wsiąść do białego BMW i położyć paczkę, na tylnym siedzeniu. Kierowca natychmiastowo wcisnął gaz do dechy.
- Brawo! Uwinąłeś się szybciej niż sadziłam. – pochwaliła mnie Aneta, poklepując po plecach jedną ręką, a drugą trzymając kierownice.
- To pewnie dla tego, że nie przepadam za formalnościami. – zaśmiałem się cicho, ale Aneta podniosła ostrzegawczo palec wskazujący.
- Pamiętaj, że z wykształcenia jestem księgową i beze mnie gryzłbyś piach, albo zdechł z głodu.
- Nie znasz się na żartach… - odpowiedziałem z zniesmaczoną miną.
- A ty nie znasz się na niczym! Trzeba cię prowadzić za rączkę jak dziecko. – zatrzymała auto przy hotelu. Chłopczyca wysiadła i oznajmiła że nas zakwateruje. – przejrzyj zawartość paczki, a ja zajmę się resztą (jak zawsze).
Po raz pierwszy ktoś z buntowników pozwolił mi otworzyć tajemniczą przesyłkę. Zniecierpliwiony podarłem opakowanie (…)
Pewien stary zegarek wskazywał północ, a przy nim kartka ‘’Nastaw go na godzinne odbioru.’’ Niby nic, ale staranie przeszukałem pudełko. Z jego dna wymacałem pistolet z tłumikiem z dopiskiem ‘’To już czas.’’ Podano tam adres zamieszkania, oraz numer telefonu, osobnika o imieniu Nicholas Fleming. Nie wiedziałem od czego zacząć. Rozglądałem się po samochodzie, szukając wskazówek. Zauważyłem klucze w stacyjce.
Nie miałem prawa jazdy, ale nauczono mnie prowadzić auto prawie, że bezbłędnie. (…)
Pamiętam jak dziś zakrwawionego mężczyznę i jego żonę, trzymającą go w objęciach i proszącej mnie o litość . To było moje pierwsze zabójstwo, które wraca do mnie gdy śpię jako koszmar z taniego kryminału.
‘’Osobnik zlikwidowany.’’ - Potwierdziłem, zostawiając teczkę przy włączonym gazie w kuchni. Kobieta w szarej sukni nadal trzymała ranę już nie dającego oznak życia męża. Płakała. (…)
Boom! Eksplozja obróciła w gruzy mieszkanie. Ja sam byłem już wtedy daleko.
Spocząłem na stacji benzynowej wlewając paliwa do baku. Spotkałem tam różowy mercedes, taki sam jak ten, który miała moja zmarła żona. Tylko tablica rejestracji inna. Dałbym głowę, że za kierownicą siedziała ona, tylko, że opalona w hawajskim kapeluszu, okularach przeciwsłonecznych, i zazwyczaj nie noszona przez nią krótka spódniczka jak i koszulka bez ramiączek. Zanim jej się dokładnie przyjrzałem, odjechała. Odgłos palonej gumy dał mi powody do przypuszczenia że kobiecie się śpieszy, albo pragnie przed czymś uciec. A może to tylko efekt mojej traumy...
Zapłaciłem za tankowanie do pełna, tak jak napisała w SMS’się Aneta.

6048 wyświetleń
86 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!