Menu
Gildia Pióra na Patronite

OŚWIĘCIM

fyrfle

fyrfle

Piętnasty czerwca dwa tysiące osiemnastego roku - piątek szesnasta, wyruszamy. Ogrodowa to cudowne kwiaty ostróżki, róży i nasturcji, a na Modrzewiowej te wspaniale rozkwitające ogromne juki, zaś Wieśnikiem płyną ostatnie spadłe płatki jaśminu. Jedziemy przez Żywiec, a potem z po prawej stronie zostawiamy bazylikę w Rychwałdzie i miejsce posługi błogosławionego Tomaszka, a więc Łękawicę, a chwilę później Gilowice, a więc wioskę, która wydała Tomasza Adamka, więc nam genialne chwile walk z Paulem Brigssem. Statek "Ziemia Żywiecka" zaparkowany jeszcze na parkingu, ale kiedyś trzeba będzie wybrać się na rejs i zobaczyć wszystkie te cudności od środka. Czernichów, Porąbka, Międzybrodzie Żywieckie, Międzybrodzie Bialskie, a więc Jezioro Międzybrodzkie,czyli jedno z najwspanialszych miejsc w Polsce. Zielone zbocza góry Żar, malowniczo położone domki hen wysoko nad wodą i czerwone słupy magistrali elektrycznej, które prześwietnie się wpisują w zieleń drzew. Zielone wzgórza nad Jeziorem Międzybrodzkim mają tą przewagę nad tym nad Soliną, że nie są na końcu świata, gdzie nie dojeżdżają rejsowe autobusy, ani kolej. To do Żywca dojedzie się pociągiem i dalej komunikacją miejską i busową, bo to po prostu kwintesencja Polski A. A swoją drogą myślimy jeszcze o geniuszu inżynierów czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Dziś próbuje się zanegować wszystko, ale okres Gomułki i Gierka był genialny dla polskiej nauki i myśli inżynierskiej, czego dowodem są Jezioro Żywieckie, Jezioro Międzybrodzkie i elektrownia wodna na górze Żar, są to po prostu arcydzieła inżynierii oraz wizjonerstwa inżynieryjnego.

Mijamy kolejne miejscowości bardzo zurbanizowanego terenu, zmieniają się tylko tablice - Kobiernice, Kęty, Czaniec. Jedziemy pięćdziesiąt kilometrów na godzinę cały czas, bo inaczej nie pozwala ogromny piątkowy ruch i oczywiście, i po pierwsze przepisy ruchu drogowego, ale oczywiście są domniemani samobójcy i mordercy, którym to nie pasuje i wyprzedzają na podwójnej ciągłej, która tutaj jest prawie permanentna, bo to teren górski, a więc kraina tysiąca ostrych niewidocznych zakrętów usłana gęsto przeszłymi trupami gierojów dwóch i wszelkich czterech kółek.

Z Kęt już prosto do Oświęcimia kilkanaście kilometrów, jedziemy spokojnie we wstążce samochodów zmierzających odpocząć po pięciodniowej harówce. Po prawej i lewej stronie stawy rybne, tego swoistego zagłębia rybackiego, ponoć ryby stąd są naprawdę smaczne. Wreszcie tablica Oświęcim i rondo za którym postanawiamy się zatrzymać na parkingu pod sklepem spożywczym i dalej pójść sobie pieszo, co wzbudza podziw i szacunek tutejszych, że nie pchamy się do centrum, tylko chce nam się przejść może dwadzieścia, może trzydzieści minut na własnych nogach.

Przedmieścia Oświęcimia są piękne, pełne wszelkich kwiatów ogrody przydomowe, a więc jest kolor, jest kształt, jest klimat do odpoczynku. Dochodzimy do kolejnego ronda i skręcamy w lewo na ogromy most nad Sołą i zaraz podziwiamy malowniczą dolinę tej rzeki pod nami rozpościerającą swoje majestatyczne piękno. Właśnie na brzegu ląduje mewa, a obok na łące zalewowej sroka,a dalej boiska, parki i ludzie grający w piłkę, wypoczywający na kocach, a my wspominamy wypowiedź biskupa Tadeusza Pieronka z filmu dokumentalnego o nim, który mówił, że przeżył wojnę w Oświęcimiu i czuł smród palonych ludzi. Trochę dziwnie się czujemy, bo będziemy uczestniczyć za chwilę w czymś bardzo radosnym, euforycznym, skąd wyniesiemy niezatarte poczucie, że przeżyliśmy właśnie jedne z najwspanialszych chwil swojego życia.

Martwi nas to, że miasto nie jest zamknięte, a awaria tira na głównym rondzie budzi strach. Na koncert zmierza setki osób, więc zdetonowanie takiej ciężarówki...
Służby ochrony są zblazowane, policjanci mają gdzieś, przy wejściu na stadion kontrolują nas jakby nastoletnie siuśki. O zgrozo można wnosić swoje napoje, nie ma bramek, które wyłapałyby maczety i noże, nie ma kontroli osobistej - kiedyś Darek Maciborek może zapłacić za to straszliwą cenę, a wielu ludzi może zostać zmasakrowanych. Oświęcim, to symbol, a więc dopuścić się tutaj zbrodniczej masakry, to może być ukoronowanie dzieła dla zwyrodnialców. Nie ma wyjść ewakuacyjnych, a więc w przypadku paniki ludzie stratują się, ale wchodzimy, wierzymy, że jak chcą organizatorzy będzie to święto muzyki i pokoju.

Jest ciepło, ale nie gorąco i jest szacunek dla nas, a więc wszystkie koncert zaczynają się punktualnie co do minuty. Zaczyna Blue Cafe i smęcą łokrutniście i dopiero ich goście z Kuby nadają tempo koncertu na chwilę. Są piosenki, pieśni, których nie wolno śpiewać, gdy się śpiewać nie umie, bo dopuszczamy się zbrodni profanacji i taką jest Hallelujah Leonarda Coena, a wokalistka Blue Cafe to zrobiła, czyli zmasakrowała tą pieśń swoim ...nie wiem co to właściwie było. No i siermiężnie i głupio brzmią w ustach dwudziestolatki życiowe pouczenia dla ludzi, którzy mają za sobą często już ponad 70 wiosen, bo de facto przyszli dla Santany i po prostu pytali - dziewcze, co ty k...a wiesz o miłości, o pokoju, o muzyce, a o życiu g.wniaro, co ty wiesz??

Ale wyszedł Alvaro Soler z ekipą i dał po prostu świetny radosny koncert i porwał wszystkich do tańca i śpiewu, a nawet porozmawiał sobie z publicznością, i tutaj mała dygresja - pewien pan na fb stale narzeka na poziom radiostacji, poziom puszczanej muzyki, tekstów, a ja powiem, że każda muzyka jest dobra, byleby była wykonywana z pasją i radością i dawała słuchaczom poczucie radości, i takie coś dostaliśmy od Alvaro Solera, bo w takim miejscu jak Oświęcim, no to jednak Mahlera nie polecam nikomu słuchać. Pod koniec koncertu zaczęło się zmierzchać i zorze zachodu słońca były po prostu przekolorowe i nadawały boskiego wymiaru temu wydarzeniu. Zastanawiam się, czy może są tutaj z nami dusze oprawców z obozu i co sobie myślą, co sobie myślą o swoim pobycie na ziemi? Czy, aby nie chcą stać się nicością? A może faktycznie otoczone są aureolą wybaczenia ze strony swoich ofiar i faktycznie nad nami dzieje się Niebo? Może wspólnie tańczą? Na włosach kobiety przed nami siada pszczoła i trwa na niej jakieś dwie minuty.

Tutaj jest Oświęcim, a kilkaset metrów dalej jest Auschwitz, a więc wieczne świadectwo tego, co dzieje się, gdy naród pozwala sobie na utratę suwerenności, niepodległości, wolności, a więc , gdy pozwoli, aby jego głosem była mowa zła, w tym wypadku Niemców, podkreślę jeszcze raz Niemców.

Dwadzieścia minut do koncertu Santany i pierwsze pół godziny są ilustrowane filmem dokumentalnym o erze hipisów, Woodstock i tak dalej, a my mamy wrażenie, że te symbole pokoju i wolności, które tam pojawiają się, to one dały początek wielu złym współczesnym ideologiom, a mądrze kiedyś ten okrs podsumował ongiś zespół Defekt Mózgó pisząc - Jolka Jolka, czy pamiętasz tamte lata, kiedy byłaś jak s.mata.

Marek Edelman Hannie Krall miał powiedzieć, że uważa, że Bóg śpi, wielu twierdzi, że go nie ma na podstawie tego co zrobili wtedy Niemcy z ludźmi w Auschwitz. My, którzyśmy byli w tamten piątek w Oświęcimiu i słuchaliśmy koncertu Carlosa Santany i współpracujących z nim muzyków, stwierdzamy, że nie umiemy znaleźć słów, aby wyrazić zachwyt nad tym koncertem, więc uważamy, że za sprawą Carlosa Santany i jego muzyki Bóg tego wieczoru na pewno był w Oświęcimiu.

297 734 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
  • 18 June 2018, 19:51

    Fajny tekst. Żałuję, że nie mogłem być na koncercie. Ciekawe spostrzeżenia odnośnie bezpieczeństwa itp.
    Pozdrawiam. :))