Menu
Gildia Pióra na Patronite

Krzyk zza ściany...

wind77

wind77

Piąty blok po lewej. Ósme piętro. Brak windy. Miliony schodów do pokonania. Codziennie w myślach przeklinam cudownego twórcę tego wspaniałego budynku, te wszystkie schody i tą windę, której NIE MA!

Tamtego dnia było podobnie. Wracałam od koleżanki. „Pierwsze piętro, drugie, trzecie…”- wyliczałam idąc powoli. Nagle zobaczyłam małą dziewczynkę siedzącą pod drzwiami z numerem 8. Zdziwiło mnie to, ponieważ nigdy wcześniej jej nie widziałam, nawet nie miałam pojęcia, że mieszka w tym bloku co ja. Postanowiłam zapytać dlaczego tak siedzi, przecież jest już późno. Nie odpowiadała. Głowę miała opartą o kolana i spuszczony wzrok. Usiadłam obok niej.
- Jest twoja mama w domu? – zapytałam delikatnie.
- Tak, jest.
- Więc dlaczego do niej nie pójdziesz?
- Bo tatuś na nią krzyczy.
Nagle wszystko stało się jasne. Rozświetliła się ciemna plama w mojej głowie. Już wiedziałam skąd dochodzą te krzyki każdego wieczora, te wrzaski, huk trzaskanych drzwi. Już wszystko wiedziałam! Ale ważniejsze było pytanie: co powiedzieć tej małej, smutnej dziewczynce? Przecież nie mogłam jej tak zostawić!
- Jesteś głodna?- to była pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy.
Nie mogłam nic innego wymyślić a cisza nie mogła przecież trwać w nieskończoność.
- Tak. – odpowiedziała dziewczynka unosząc lekko głowę. Spojrzała na mnie.
Jeszcze nigdy nie widziałam takich oczu. Do głębi przesiąkniętych smutkiem. Nie było ani krzty radości, miłości, dziecięcej niewinności. Nic! Tylko smutek i pustka.
Podniosłam się i razem poszłyśmy do mojego mieszkania. Gdy weszłyśmy do środka mama pytająco na mnie spojrzała, lecz nic nie powiedziała. Przygotowała kolacje.
Gdy dziewczynka jadła ja postanowiłam o wszystkim powiedzieć mamie. Po dłuższym zastanowieniu doszłyśmy do wniosku, że trzeba powiadomić policję. Najpierw jednak poszłyśmy do mieszkania numer 8…

Krzyk, łzy i rozpacz. Każdy wie jak smakują te uczucia. Nikt ich nie lubi. Bo przez nie cierpi. Dlatego stara się nie dopuszczać do sytuacji w których one występują. Niestety czasami nie mamy na to kompletnie wpływu. Rzeczy dzieją się same. Bez możliwości naszej ingerencji. I co wtedy? Co robimy w takiej sytuacji?
Nic. Czekamy na pomoc.
Dzień, dwa, tydzień, miesiąc, lata…
A co się dzieje gdy ta pomoc nie nadchodzi? Żyjemy w wiecznych ciemnościach bólu i rozpaczy.

Każdy z nas jest Aniołem Stróżem drugiego człowieka. Idąc za nim, czuwajmy, abyśmy byli gotowi mu pomóc, gdy upadnie!

2546 wyświetleń
11 tekstów
2 obserwujących
  • Shadow_lady

    6 April 2012, 12:31

    ...

  • Seneka 18

    9 January 2011, 18:28

    Ładne opowiadanie...choć bardzo smutne niestety...Ciekawe jak potoczyły się losy tej rodziny?.Kiedyś zajmowałem się pomaganiem takim rodzinom dlatego ciekawi mnie dalsza część...
    Pozdrawiam serdecznie.

  • Ellia

    9 January 2011, 03:08

    Mam nadzieje, że rozpiszesz się o tym.... Pozdrawiam wieczorną porą.

  • lechitka

    8 January 2011, 19:38

    Genialne.

    Pozdrawiam:)

  • Angelek

    7 January 2011, 20:17

    Naprawdę dający do myślenia tekst :)

  • mercy

    7 January 2011, 19:06

    Podoba mi się, niesie przesłanie, zabieram.