Menu
Gildia Pióra na Patronite

Piątek trzynastego

karolina_

karolina_

Piątek trzynastego. Zawsze wiedziałam, że to pechowy dzień. I ani trochę się nie pomyliłam. Znowu pokłóciłam się z rodzicami, ale tym razem to nie była taka zwykła sprzeczka jak zawsze o to, że nie pozmywałam naczyń czy wróciłam za późno do domu. Tym razem to coś poważniejszego. Rodzicie nie mogą znieść myśli, że mam już 18 lat i za pół roku zacznę samodzielne życie studenckie. Dla nich nadal jestem małą dziewczynką, której muszą wiązać sznurowadła. Nie potrafią się pogodzić z myślą, że ich jedyna córka wyjedzie gdzieś daleko. Dlatego spakowałam swoje rzeczy. W tej złości było ciężko, łzy leciały mi mimowolnie, a musiałam skupić się na tym, co robię. Zabrałam kilka bluzek, dwie pary spodni, coś ciepłego, ulubiony sweterek, sukienki, szpilki, torebkę, sandały, szczoteczkę do zębów, kosmetyki, suszarkę, wszystkie oszczędności i dokumenty, telefon komórkowy, ulubioną książkę i pamiętnik. Miałam nadzieję, że wsiadając do pociągu nie przypomnę sobie o czymś ważnym, bo wtedy będzie za późno na powrót. Zresztą jakby to wyglądało? Dlatego musiałam zapanować nad sobą na te 10 minut. Wybiegłam. Wsiadłam w pierwszy autobus, który nadjechał żeby dostać się na dworzec. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina. Wyciągnęłam telefon, była 15.15. No tak. Godziny szczytu. Droga, którą normalnie pokonuję w 15 minut teraz trwała dobre 40. Wysiadłam. Poszłam na peron żeby kupić jakiś bilet. Miałam szczęście, że za pół godziny był pociąg do Krakowa. Zawsze kochałam to miasto. Kilka dni z dala od rodziców dobrze mi zrobi. Tam się wyciszę, odpocznę i przemyślę wszystko. Założyłam słuchawki i puściłam muzykę najgłośniej jak to było możliwe. Siedziałam i czekałam. Patrzyłam na ludzi, którzy wysiadają z pociągów, witają się z ukochanymi. Marzyłam, żeby kiedyś ktoś tak za mną tęsknił. Zdawałam sobie sprawę z tego, że znalezienie kogoś, kto by mnie zechciał nie będzie prostym zadaniem, dlatego nawet nie szukałam. Dobrze dogadywałam się z chłopakami, ale traktowałam ich jedynie jako kolegów. Zresztą oni mnie pewnie też. Wydawało mi się, że jestem śmieszna i żaden z nich nie myśli o mnie poważnie. Byłam romantyczną buntowniczką. Zawsze były ze mną problemy. Nie lubiłam się uczyć, byłam pyskata i robiłam wszystko to, czego nie było mi wolno. Nienawidziłam rozkazów i tego, że muszę się do kogoś dostosowywać. Dlatego robiłam to, na co miałam ochotę. A zazwyczaj mijało się to z oczekiwaniami moich rodziców. Co prawda byłam dojrzała, ale pewnie wyobrażali sobie inaczej losy swojej jedynej córki. Marzyłam o tym by zostać lekarzem. Oni natomiast widzieli mnie w roli prawnika, bo ponoć „zawsze wiem, co powiedzieć”. Często się o to kłóciliśmy, ale jestem uparta i nie pozwoliłam im na zdecydowanie o swojej przyszłości. Gdy wróciłam do rzeczywistości okazało się, że pociąg lada chwila nadjedzie. Wyjęłam, więc słuchawki i wstałam. Czekałam zaledwie kilka minut, gdy nadjechał. Zaczekałam aż wszyscy wysiądą i weszłam. Nie wiedziałam za bardzo gdzie mam usiąść. Było spore zamieszanie. Nawet nie zauważyłam, że zgubiłam bilet. Przed chwilą trzymałam go w ręku. Zaczęłam się miotać po wagonie, ale go nie znalazłam. Zdenerwowana usiadłam w wolnym przedziale. Położyłam torbę, wyjęłam książkę i rozsiadłam się wygodnie. Słyszałam jak ktoś otwiera drzwi, ale nie zwróciłam na to uwagi.

-Przepraszam, to Twoje? - wyciągnął do mnie rękę z biletem. Byłam w szoku i minęła chwila zanim się otrząsnęłam i przeanalizowałam sytuację.
-Tak. To znaczy, chyba tak.
-Proszę, widziałem jak go szukałaś.
-To miło z Twojej strony, że go oddałeś. – lekko się uśmiechnęłam.
-Nie masz, za co dziękować. Służę pomocą. – odwzajemnił uśmiech. Patrzyliśmy się tak jeszcze chwilę, ale wzięłam bilet do ręki i schowałam go do torby dziękując jeszcze raz. W końcu wyszedł, bo zrobiło się niezręcznie. Pomyślałam tylko, że był całkiem przystojny. Zawsze miałam słabość do blondynów z lokami, a on właśnie takie miał. I wydawał się bardzo sympatyczny. Najbardziej zapamiętałam jego lazurowe oczy. Ale było minęło. To tylko facet z pociągu, którego już nigdy nie zobaczę. Wróciłam, więc do czytania książki. Zastanawiałam się, co zrobię, gdy wysiądę. Przecież nie mam gdzie spać. Jednak po chwili stwierdziłam, że to nie jest problem na teraz. Jak wysiądę to o tym pomyślę. Do Krakowa dojechałam na 20.30. Już dawno zapomniałam o chłopaku z pociągu. Teraz skupiłam się na noclegu. Nie przypominam sobie żebym tu kogokolwiek znała, a to zdecydowanie utrudniło mi pobyt. Akurat przechodził jakiś starszy pan z psem, więc podeszłam i zapytałam go o najbliższy hotel. Powiedział mi jak mogę tam dojechać. Zastosowałam się do jego wskazówek i na 21.30 byłam na miejscu. Ucieszyłam się, że to już. Miejsca, do którego dotarłam nie nazwałabym hotelem. Była to spora kamienica w stylu retro. W środku było mnóstwo zdjęć. Były naprawdę piękne. W recepcji stała miła pani. Na oko dałabym jej ok. 50 lat, ale mogłam się mylić. Zaproponowała mi pokój jednoosobowy z balkonem. Wzięłam klucz i poszłam na górę. Spodziewałam się większych luksusów, ale to chyba przez filmy, których się naoglądałam. Po prawej stronie stała spora szafa, więc wszystkie ubrania, które miałam wypakowałam i włożyłam do niej. Buty położyłam na dnie. Kosmetyki zaniosłam do łazienki. Poszłam wziąć prysznic. Nie spieszyłam się. Gorąca woda spływająca na moje ciało dawała mi uczucie ulgi. Dokładnie umyłam włosy. Owinęłam się w ręcznik, nakremowałam twarz, umyłam zęby i wróciłam do pokoju. Pomyślałam, że to dobry czas na pomalowanie paznokci. Dawno tego nie robiłam. Wyjęłam z kosmetyczki krwistoczerwony lakier i zaczęłam nim malować paznokcie. Zajęło mi to jakieś 20 minut. W tym czasie woda z moich włosów przestała już kapać. Poszłam, więc je wysuszyć. Wróciłam ubrałam się w piżamę i zgasiłam światło. Leżałam w łóżku i przypomniałam sobie, że od jakiś 8 godzin niczego nie jadłam, ale byłam tak wyczerpana, że zasnęłam. Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Chciałam je zignorować, ale się nie udało. Nieprzytomna wstałam i otworzyłam drzwi. Na początku nie zorientowałam się, kogo widzę przed sobą. Okazało się, że to nie kto inny jak chłopak z pociągu.
-Co Ty tu robisz? – zapytał najwyraźniej zaskoczony.
-O to samo chciałam zapytać.
-Moi rodzice są właścicielami tej kamienicy. Mieszkam tutaj od urodzenia.
-Powiedziałabym, że to zbieg okoliczności, ale nie wierzę w nie.
-Więc, co tu właściwie robisz? – ponaglił pytanie.
-Przyjechałam odpocząć i zastanowić się nad swoim życiem. A właściwie pokłóciłam się z rodzicami i to poniekąd forma buntu.
-To nieciekawie buntowniczko. – zaczął się śmiać. Ale wcale mi to nie przeszkadzało. Było nawet urocze w jego wykonaniu.
-Po, co przyszedłeś?
-Chciałem zapytać czy chcesz śniadanie do pokoju. Przepraszam, że Cię obudziłem.
-Nie ma sprawy. Będę miała jeszcze okazję do spania. Właściwie, która jest godzina?
-Obecnie 11.24. Swoją drogą niezły z Ciebie śpioch. – poczułam na sobie lekki rumieniec po tych słowach. – Więc co z tym śniadaniem?
-Nie znam tu nikogo, więc o ile nie jesteś zajęty to może wyskoczymy razem na miasto coś zjeść? Przy okazji oprowadzisz mnie trochę po okolicy. – nigdy nie miałam problemów w kontaktach z ludźmi, więc złożenie takiej propozycji nie było dla mnie problemem.
-Zrobię to z przyjemnością.
-Więc przyjdź po mnie o 12. – niewinnie się uśmiechnęłam. On tylko odwzajemnił uśmiech i zamknął drzwi Nawet nie wiedziałam jak ma na imię, a miałam zamiar spędzić z nim popołudnie. To wariactwo! Poszłam do łazienki żeby się odświeżyć. Założyłam szarą sukienkę i czarne rajstopy. Zrobiłam lekki makijaż. Chwilę zastanawiałam się nad butami. Wybrałam czarne balerinki z kokardą. Wzięłam swoją ulubioną torebkę i usłyszałam pukanie do drzwi. Upewniłam się, że spakowałam portfel, aparat, telefon i wyszłam. Na początku było trochę niezręcznie. W końcu się nie znamy, ale przejęłam inicjatywę.
-Więc może powiesz mi na początek jak masz na imię?
-Filip.
-Gabrysia. – podaliśmy sobie ręce. To był najdłuższy uścisk dłoni w moim życiu. Ale to było przyjemne uczucie. Filip miał duże, męskie dłonie. Podobały mi się.
-Ile tu zostaniesz? – zapytał.
-Nie mam pojęcia. Większość moich decyzji jest spontaniczna jak cały ten wyjazd. Trudno jest mi powiedzieć. Rodzice pewnie zadzwonią jutro. Będę musiała im coś powiedzieć, ale jeszcze nie zastanawiałam się nad tym. Mogę spytać, co robiłeś w tym pociągu?
-Wracałem od przyjaciela z Warszawy. Nie widzieliśmy się kawał czasu, a że jestem równie spontaniczny jak Ty, napisałem mu sms-a, że jestem w pociągu i musi mnie przenocować. Posiedziałem u niego dwa dni i wróciłem. – więc już coś nas łączy. To dobrze, bardzo dobrze.
-Odbiegając na chwilę od tematu pozwolisz, że zapytam, dokąd mnie prowadzisz?
-Proponuję najlepsze gofry w mieście. Ja stawiam. – nie mogłam odmówić.
-Dobrze, więc chodźmy. – jak zwykle jedynym gestem jaki wykonałam był uśmiech. Na miejsce doszliśmy po 20 minutach. Gofry rzeczywiście były pyszne. Później zaprosił mnie do jakiejś knajpy na kawę. Panował tam świetny klimat. Usiedliśmy na fioletowej kanapie.
-Może opowiesz mi coś o sobie? Co lubisz, jakie masz plany na przyszłość? – wydawał się taki spokojny jakby normą była dla niego kawa z dziewczyną z pociągu.
-Uwielbiam kwiaty, a najbardziej konwalie. Lubię czytać poezję, słuchać jazzu, chodzić do kina i na wieczorne spacery, jeździć pociągiem. Kocham morze, góry, koty i dzieci. Jestem w klasie maturalnej. Chcę zostać lekarzem. Założyć swoją klinikę i pomagać chorym dzieciom. To pewnie wydaję się takie banalne, ale naprawdę chciałabym żeby mi się udało. Myślę o tym prawie codziennie. Moi rodzice uważają to za głupotę. Woleliby żebym została prawnikiem, albo adwokatem. Poniekąd chodzi im o pieniądze. Zanim zacznę zarabiać jako lekarz minie dużo czasu. Ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Chcę robić to, co kocham. – nic nie odpowiedział. Tylko się we mnie wpatrywał. Czekałam dłuższą chwilę, ale on to ignorował. W końcu przerwałam panującą ciszę.
-Krępujesz mnie swoim wzrokiem. Byłoby mi łatwiej gdybyś opowiedział coś o sobie, albo, chociaż jakoś skomentował to, co przed chwilą powiedziałam.
-Nie chciałem psuć tej ciszy. – uśmiechnął się szarmancko i ukazał swoje urocze dołeczki. Miał ciepły głos. Przyjemny dla ucha. Mogłabym przy tym głosie zasypiać, z pewnością. Nie znałam go, ale czułam, że coś nas łączy. Chodź wydawało się to bardzo absurdalne. – Ładnie się uśmiechasz. – dodał.
-Dziękuję. To miłe. – zarumieniłam się i mimowolnie uśmiechnęłam. – Może teraz Ty mi coś o sobie opowiesz?
-Studiuję. Pierwszy rok na prawie. Tutaj w Krakowie. Mieszkam z rodzicami w naszej kamienicy. Oni chcą żebym ją po nich przejął, ale mnie to nie kręci. Wolałbym robić coś innego niż codziennie przyjmować gości i dawać im kluczyk do pokoju. To zbyt monotonne zajęcie. – jego opowieści przerwał dźwięk telefonu. Dostał sms-a. Poczułam się niezręcznie, bo w głowie miałam już miliony planów z nim związanych, a teraz prawdopodobnie kontrolowała go dziewczyna. To niemożliwe, że tak miły chłopak nikogo nie ma.
-Przepraszam, nie urażę Cię, gdy odpiszę?
-Nie, skądże. Nie krępuj się. – trwało to chwilę. Przez te kilka minut zastanawiałam się, co ja tu robię, kim on jest i dlaczego poczułam ścisk w żołądku na dźwięk tego głupiego sms-a?
-To ten kolega z Warszawy. – dodał jakby chciał rozwiać moje wątpliwości na temat tego komu tyle odpisywał. Naprawdę poczułam ogromną ulgę.
-Czyli nie masz dziewczyny? – zaśmiał się szczerze, a mnie zrobiło się głupio, że o to pytam. Sama nie wiem dlaczego. To był chyba instynkt.
-Nie. Żadna dziewczyna nie interesuje mnie na tyle żebym mógł mówić o związku z nią. Uroda to jednak nie wszystko. Ale Tobie inteligencji również nie brakuje. – szelmowsko się uśmiechnął. Poczułam nagle przypływ ciepła. Pierwszy raz usłyszałam od mężczyzny, że jestem ładna.
-Zawsze jesteś taki miły czy tylko na pierwszym spotkaniu? – zapytałam z lekką złośliwością, która była dla mnie na co dzień naturalna.
-Jestem miły dla osób, które na to zasługują. – wybrnął inteligentną odpowiedzią.
-Resztę komplementów zostaw na później, bo to jeszcze nie czas deseru żeby tak słodzić. – złośliwie się uśmiechnęłam i wstałam od stolika. Filip zapłacił. Gdy wyszliśmy zapalił papierosa. Widać było, że myślał o czymś przyjemnym, bo od czasu do czasu, gdy na niego zerkałam kątem oka uśmiechał się do siebie. Przez chwilę nawet pomyślałam, że myśli o mnie, ale zaraz odpędziłam od siebie te myśli. Byłam na siebie trochę zła, za tą naiwność. Zawsze miałam słabość do miłych ludzi, którzy sprawiali wrażenie szczerych. Później okazywało się, że mnie wykorzystywali. Nie chciałam by i tym razem tak było. Gdy skończył palić odwrócił twarz w moją stronę i spojrzał mi w oczy. To było wyjątkowo głębokie spojrzenie. Nadal szliśmy w ciszy. Zatrzymał się przy kwiaciarni i poprosił mnie żebym chwilę na niego zaczekała. Byłam trochę zdezorientowana, ale oczywiście się zgodziłam. Po chwili wyszedł z bukietem konwalii.
-Proszę, to dla Ciebie. Mówiłaś, że uwielbiasz konwalie.
-Nie wiem, co powiedzieć. Nigdy od nikogo poza moim ojcem oczywiście, nie dostałam kwiatów. Zaskoczyłeś mnie, ale bardzo miło. – podziękowałam mu uśmiechem. Cieszyłam się jak dziecko. Zaimponował mi. I to bardzo. To jest jak sen. Ja w Krakowie. Obok nieznajomy, który wręcza mi kwiaty. Czuję się jak w filmie. Wieczorem będę musiała zadzwonić do Olki i jej to wszystko opowiedzieć! To moja najlepsza przyjaciółka. Znamy się od przedszkola. Mówię jej o wszystkim. Jej pierwszej napisałam, że wyjeżdżam, więc i jej pierwszej muszę powiedzieć o Filipie.
-Cieszę się, że mogłem Ci umilić dzień. I tak pewnie jest Ci trudno tu samej.
-Na razie jeszcze nie jest, bo o tym nie myślę. Ale poradzę sobie. Traktuję to jako przygodę. Zresztą nikt nie kazał mi tu przyjeżdżać.
-Racja, ale to, że sobie tutaj poradzisz będzie świadczyło o Twojej dojrzałości. Nie uważasz?
-Powiedz to moim rodzicom. Wiem, że to, co robią jest dla mojego dobra, ale nie mogą kontrolować mojego życia. Jestem już dorosła. To wszystko jest pewnie przez to, że mają tylko mnie.
-Całkiem możliwe. – każde jego słowo sprawiało wrażenie przemyślanego i niebywale inteligentnego. Zachowywał się jakby wymawiał coś bardzo ważnego. Zastanawiałam się czy zachowuje się tak tylko przy mnie. To byłoby miłe, ale znowu wyobrażałam sobie zbyt wiele.
-Gdzie mnie teraz zabierasz?
-Jeśli chcesz możemy pójść do parku.
-Z przyjemnością. W końcu Ty jesteś tu przewodnikiem. – rzuciłam z lekką kokieterią. W drodze rozmawialiśmy o kinie, teatrze i innych tego typu neutralnych tematach. Posiedzieliśmy chwile w parku, ale zaczęło padać, więc Filip zaproponował powrót do domu. Po drodze strasznie zmokliśmy, więc od razu poszłam do swojego pokoju żeby się wysuszyć i wziąć gorący prysznic. Nie minęła godzina, a usłyszałam pukanie do drzwi.
-Pewnie to on. – pomyślałam z nadzieją. Nie myliłam się. Przyszedł z gorącą herbatą. Zaprosiłam go do środka i poprosiłam żeby chwilę zaczekał. Nie czuł najmniejszego skrępowania faktem, że nie wyglądam wyjściowo. Narzuciłam, więc na siebie szary dres i grube skarpety i usiadłam koło niego na podłodze.
-Mam nadzieję, że nie będziesz przeze mnie chora. – powiedział z troską w głosie.
-Nie wydaje mi się. Nawet jeśli to nie będzie to Twoja wina. Chyba, że masz wpływ na pogodę? – zapadła cisza, a Filip przerwał ją głośnym śmiechem.
-Jasne, a Ty jakie masz zdolności?
-Czytam ludziom w myślach.
-Wiec, o czym teraz myślę?
-O mnie. – dodałam złośliwie.
-Bingo! Nie wiedziałem, że znajomość z Tobą będzie aż tak niezwykła. – powiedział ze szelmowskim uśmiechem, który zdążyłam polubić. Nagle oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Czułam się przy nim naprawdę swobodnie. Czy to nie jest dziwne? Znam go zaledwie dwanaście godzin. Ale to chyba najlepsze dwanaście godzin mojego życia. Teraz nie potrzebuję niczego więcej.
-Wiec powiedz mi droga Gabrielo, co robimy wieczorem?
-Proponuję już dzisiaj nigdzie nie wychodzić. Może po prostu zostaniemy tutaj?
-To dobry pomysł. Przyjdę wieczorem. – wstał i wyszedł. Nadal byłam w szoku, że wszystko dzieje się tak szybko. Wchodzi, wychodzi. Jest i go nie ma. Chwyciłam, więc telefon do ręki i wykręciłam numer Olki. Nie czekałam długo.
-Ile można czekać! Miałaś zadzwonić rano!
-Przepraszam, ale tyle się działo. Nie wiem, od czego mam zacząć.
-Najlepiej od początku. Jakbyś nie wiedziała. - rozmawiałyśmy dobre 30 minut. Mówiłam tak szybko, że zastanawiałam się czy ona cokolwiek rozumie, ale była tak skupiona na moich słowach, że mogłam być tego pewna.
-Cieszę się Twoim szczęściem. – dodała na koniec zarażona moim entuzjazmem. Mogłam się po niej spodziewać takiego komentarza. Ale właściwie ulżyło mi. Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać o Filipie. Próbowałam o nim nie myśleć, ale to naprawdę było trudne. Tym bardziej, ze na szafce nocnej we flakonie stały kwiaty od niego, które przypominały czas spędzony z nim. Był gentlemanem. Marzyłam teraz o tym, żeby zaprosił mnie na wykwintną kolację do jakiejś restauracji. Siedzielibyśmy przy świecach pijąc wino i kokietując się wzajemnie. To na pewno byłby miły wieczór. Wstałam żeby pójść do sklepu po coś do jedzenia. Pomyślałam, że przyjemniej będzie opychać się krakersami niż palnąć jakieś głupstwo. Kupiłam jakieś przekąski. Gdy wróciłam związałam włosy w wysoki kucyk. Założyłam dżinsy i białą, obcisłą koszulkę bez rękawów. Pomalowałam rzęsy, nałożyłam lekko róż na policzki i czekałam aż się zjawi. Zaczynałam odczuwać zdenerwowanie. Serce biło mi trochę szybciej niż zwykle. Znowu usłyszałam to charakterystyczne pukanie. Byłam pewna, że to on.
-Witam. Pięknie wyglądasz. – powiedział na wejściu i pocałował mnie w policzek. Miał na sobie granatową koszulę. Podkreślała kolor jego oczu. Wyglądał atrakcyjnie.
-Dziękuję. – zamknęłam za nim drzwi. Usiadł na łóżku. Zrobiłam to samo. Czekałam aż coś powie, bo sama nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.
-Zapytałaś mnie czy mam dziewczynę, ale sama nie powiedziałaś mi czy jesteś wolna.
-Od zawsze. Nie mam szczęścia w miłości. Zazwyczaj mężczyźni uważają, że mam zbyt duży temperament i sobie ze mną nie radzą. – odpowiedziałam z uśmiechem pełnym goryczy.
-To muszą być strasznymi ponurakami. To w nich jest problem, nie w Tobie. – zaczęłam płakać, nie wiedzieć czemu. Nie mogłam opanować potoku łez. Naprawdę tego nie chciałam. To była jakaś fala smutku, która nagle mnie ogarnęła. Zupełnie tego nie kontrolowałam.
-Ej co się dzieje? – zapytał z ogromnym przejęciem w oczach. Ale ja nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Ułoży się z rodzicami, zobaczysz. – położyłam mu głowę na kolanach. W tym momencie mu zaufałam. Nigdy nie lubiłam płakać przy ludziach, a teraz on widział każdą moją łzę. Ale było mi tak dobrze. Nie myślałam o niczym. Skupiłam się tylko na nim. Na delikatnym dotyku, którym mnie obdarzał. Głaskał mnie po głowie. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Rano obudził mnie Filip, który strasznie się wiercił. Pewnie było mu niewygodnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego uśmiech.
-Dzień dobry księżniczko. Nie miałem serca Cię budzić.
-Musiało być Ci strasznie niewygodnie.
-Bywało gorzej. Nie martw się o mnie. Może zrobię ci jakieś śniadanie?
-Mógłbyś?
-Powiedz tylko czego sobie życzysz.
-Mogą być kanapki i herbata.
-Już się robi. – pocałował mnie w czoło i wyszedł. Siedziałam w szoku. Po chwili dopiero zorientowałam się, że mam otwarte usta. To było dziwne. Znamy się zaledwie dwa dni, a on mnie całuje? I zostaje na noc? Wolałam dłużej się nad tym nie zastanawiać. Wstałam żeby wziąć prysznic. Nie miałam pomysłu, w co się ubrać. Nie miałam pomysłu na nic. W głowie miałam straszny mętlik. Tym razem nie zapukał. Uchylił lekko drzwi i wszedł. Na stoliku położył talerz z kanapkami. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść w milczeniu. On, co jakiś czas na mnie zerkał i się uśmiechał. W końcu nie wytrzymałam.
-Coś jest ze mną nie tak?
-Wszystko z Tobą jest jak najbardziej tak. – po tych słowach chwycił moją dłoń i przybliżył ją do swoich warg. Trzymał ją tak chwilę wpatrując mi się w oczy, po czym delikatnie ją musnął. Całe moje ciało przeszył dreszcz. – Cieszę się, że Cię spotkałem, Gabrysiu. – moje imię wymówił z taką delikatnością jak nikt inny. Poczułam się wspaniale. Moja twarz nagle się rozpromieniła. Byłam po prostu szczęśliwa, bo „Jest tylko jedno szczęście w życiu, kochać i być kochanym.”
-Jesteś przepiękna. – zarumieniłam się. Z pewnością to zauważył.
-Dziękuję. – wyszeptałam. Wstałam. On również. Złapał mnie za rękę i przysunął mnie do siebie. Staliśmy tak blisko, że czułam jego oddech na sobie. Był ciepły i przyjemny dla ciała. Przytulił mnie do siebie tak mocno, że czułam bicie jego serca. Objęłam go i czułam jak jego serce przyspiesza. Uderzenia stały się po chwili regularne, ale nadal szybsze niż zwykle.
-Dobrze mi z Tobą. – powiedział tak cicho, że ledwo usłyszałam.
-Mnie z Tobą również. – dodałam. Staliśmy tak jeszcze chwilę, a ja w tym czasie zastanawiałam się czy to, aby na pewno nie sen, ale jego dotyk był tak prawdziwy, że nie miałam odwagi w to wątpić. Nagle coś mi się przypomniało.
-Wczoraj dzwonili do mnie rodzice. Bardzo się martwili. Myśleli, że coś mi się stało.
-I co im powiedziałaś?
-Prawdę. Powiedziałam im, że niedługo wrócę. – zapadła cisza.
-Niedługo? Czyli kiedy?
-Nie wiem.
-Nie chcę Cię teraz stracić. Nie możesz tak nagle wyjechać i mnie zostawić.
-Nie zostawię Cię. – pocałowałam go w policzek i znowu się w niego wtuliłam. Czułam się przy nim bezpiecznie. Marzyłam żeby ta chwila trwała wiecznie.
-Chyba mnie w sobie rozkochałaś. – powiedział niepewnie ściszając ton swojego głosu.
-Tak? – zapytałam słodko.
-Tak. Jestem tego pewny. – po tych słowach wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się z tego faktu cieszę. – uniósł lekko moją głowę. Przez chwilę wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się, a on przybliżył swoje usta do moich. Zamknęłam oczy. Czułam tylko jak nasze wargi się stykają. Stanęłam na palcach by móc być bliżej niego. By czuć go jeszcze bardziej. Było mi tak dobrze. Przerwał nam mój telefon. Oderwaliśmy się od siebie.
-Tak, słucham?
-Kiedy będziesz w domu?
-Nie wiem.
-Jutro wyjeżdżamy do cioci Ani na tydzień. Jeśli do tego czasu nie wrócisz nie będziesz miała jak dostać się do domu. – nie wiedziałam co powiedzieć. Było mi tu tak dobrze, ale nie mogłam zostać tak długo, bo nie miałam, za co.
-Dobrze, wrócę do tego czasu. Pa. – rozłączyłam się. Miałam łzy w oczach. Nie mogłam znieść myśli, że muszę rozstać się z Filipem. Dopiero, co się poznawaliśmy.
-Muszę wracać do domu. – oznajmiłam załamującym się głosem. Filip tylko mnie przytulił. Chyba nie wiedział, co ma powiedzieć. Pocałował mnie i wyszedł. Nie odezwał się ani słowem. Było mi jeszcze ciężej na sercu. Rozkleiłam się. Usiadłam, zakryłam twarz rękoma i płakałam. Przeszło mi dopiero po godzinie. Wstałam żeby wziąć prysznic. Gdy wyszłam z pokoju wyjęłam torbę spod łóżka i zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy. Nadal miałam łzy w oczach. Gdy skończyłam wyjęłam kartkę z zeszytu i zaczęłam pisać:

Kochany Filipie!

Spędzone z Tobą chwile były najlepszymi, jakie mnie w życiu spotkały. Zapamiętam każdą sekundę, która minęła mi w Twoim towarzystwie. Jesteś wspaniałym mężczyzną i zapewniam, że nigdy Cię nie zapomnę.

„Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą.”

Gabrysia.

Płakałam jeszcze przez chwilę. Zamknęłam pokój i zeszłam na dół. Oddałam w recepcji klucz i zostawiłam list dla Filipa. Miałam nadzieję, że niebawem go przeczyta. Wychodząc zapamiętałam adres by móc napisać do niego list z wiadomością o szczęśliwym dotarciu. Włożyłam słuchawki do uszu żeby swoje myśli odciągnąć od całej tej sytuacji. Dotarłam na stację. Kupiłam bilet powrotny. Nie czekałam długo na pociąg. Weszłam do przedziału. Położyłam swoje rzeczy na siedzeniu obok. Przez jakiś czas przyglądałam się temu, co mijamy, ale po jakimś czasie zasnęłam z wyczerpania. Dzisiaj tyle się wydarzyło. W domu byłam przed 22. Rodzice ucieszyli się z mojego szybkiego powrotu. Nie chciałam dzisiaj z nimi rozmawiać. Poniekąd zniszczyli przygodę mojego życia i miałam do nich żal, o którym nie mogłam im powiedzieć. Musiałam go dusić w sobie. Przed zaśnięciem napisałam jeszcze sms-a do Olki, że jestem już w domu. Rano żałowałam tego powrotu. Mogłam zostać tam jeszcze jakiś czas. Poradziłabym sobie. Ale teraz nie dało się niczego zmienić. Widocznie tak miało być.

„Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.”

1910 wyświetleń
22 teksty
0 obserwujących
  • Bloou

    20 April 2010, 18:15

    Końcówka łącznie z listem - fenomenalna! ;-)

  • karolina_

    27 February 2010, 22:36

    Nie jest to zupełnie moja historia, ale w znacznej części owszem. I dziękuję za pozytywne opinie :)

  • angelfromhell

    26 February 2010, 16:51

    Radku, tu nie chodzi o te pierdoły, które wymieniłeś, ale o samą historią, o przygodę, o to, że główna bohaterka była w stanie rzucić wszystko i wyjechać ‘od tak’ wiele stawiając na jedną kartę.

  • Loczek90

    26 February 2010, 14:13

    Piękne opowiadanie.
    Potrafi wciągnąć już od pierwszych zdań:)

  • Loczek90

    26 February 2010, 14:13

    Piękne opowiadanie.
    Potrafi wciągnąć już od pierwszych zdań:)

  • Loczek90

    26 February 2010, 14:12

    Piękne opowiadanie.
    Potrafi wciągnąć już od pierwszych zdań:)

  • angelfromhell

    26 February 2010, 12:11

    Przeczytałam całe opowiadanie, bo po kilku linijkach - wciągnęło mnie...
    Historia jak z hollywodzkiego filmu.
    Czy to może jest prawdą...?
    Jeśli tak to chyba zacznę wierzyć w pewne sprawy...