Pewnego razu dżdżownica żyjąca w żyznej ziemi Beskidu Śląskiego przekopała się pod Sołą do urodzajnych gleb Beskidu Żywieckiego i tam napotkała na drodze swojej wędrówki spiżarnię pewnego zapobiegliwego kreta, w której to magazynował sery szwajcarskie. holenderskie, francuskie, włoszczowskie i oczywiście te z Sierpca, więc długo się nie zastanawiając zaczęła mu te smakowitości podjadać, że w niedługim czasie jej pierścienie powielokrotniły się na długość i w średnicę. Wreszcie postanowiła wyjrzeć na powierzchnię kiedy już pojadła, że się najadła, a nawet przejadła i wtedy pewnego południa słonecznego przedwiosennego stała się przyczyną tragicznego losu pewnego młodego myszołowa, który ostro pikował w ziemię, chcąc upolować cukrówkę przepatrującą trawę za robactwem. Nasz myszołów dojrzał kątem oka przepyszną dżdżownicę i nie mógł się zdecydować , czy uderzyć szponami w cukrówkę , czy wyglądającą jak rurka z kremem rossówkę i myślał o jeden moment za długo, w wyniku czego z ogromną siłą dziobem wyrżnął w łąkę pod którą była gleba klasy drugiej, a należąca do niejakiego gazdy nazwiskiem Setla i tak zginął na miejscu myszołów, ale odszedł jego duch z całą pewnością do krainy wiecznych i szczęśliwych polowań.