Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, tłumaczenie na XXI w
A oto głos zabrał jakiś teolog i wystawiając Go na próbę, zapytał: Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Co jest napisane w Bibli? Jak to interpretujesz? On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus rzekł do niego: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: A kto jest moim bliźnim? Jezus nawiązując do tego, rzekł: Pewien człowiek ubrany w koszulę w kolorach tęczy wędrował z Krakowa do Zakopanego. W drodze został napadnięty przez kiboli i pobity. Porzucili go potem przy drodze ledwo żywego. Przechodził tamtędy kaplan i myśląc sobie, a niech ta tęczowa zaraza ma za swoje i niech nie szerzy się dewiacja, i nie udzielił mu pomocy. Przechodził także kandydat na posła i nie chcąc pokazywać się z przedstawicielem wrogiej idei, także się nie zatrzymał. Pomocy nieszczęśnikowi udzielił dopiero wędrowny grajek. Wzruszył się jego losem, opatrzył rany, a potem wsadził na swój motocykl i zawiózł do szpitala. Dał pielęgniarce sto złotych, by miała oko nad rannym. Zapewnił, że gdyby ranny wymagał dłużej opieki, to się odwdzięczy. On to okazał się bliźnim, ponieważ kierował się miłosierdziem.
Całkiem prawdopodobne w kraju nad Wisłą. I smutne jak cholera !! Prawdziwe wartości stały się g.... i byle łajza się nimi wyciera. Marny to kraj, w którym się ludzi dzieli na lepszych i gorszych.