Menu
Gildia Pióra na Patronite

"Szybkie... zakupy"...

Irracja

Irracja

... od samego ranka, od ósmej gdy wstali, krzątali się, całą trójką po mieszkaniu. Choć dzień nie sprzyjał temu - połowa lipca dawała się we znaki swym skwarem - urządzili wielkie sprzątanie. Pewnie by się tak nie śpieszyli gdyby nie obiecali córce wyjścia na Błonia. Już w zeszłą sobotę mieli iść, lecz drobny deszczyk ich wystraszył. No więc dziś trzeba dotrzymać słowa danego dziecku. Zresztą, nawet lepiej, dziś jest impreza letnia na Błoniach. Będzie weselej i ciekawiej...

... czuł się podekscytowany tą krzątaniną, zresztą nie tylko. Luźnawy fartuch żony co chwila ocierał się o jego nagie łydki, lub gołe ramiona, powodując lekkie dreszcze. Trochę czasu minęło od ostatniej kolacji ze świecami i winem. Mieszkanie małe, a dziecko jak to dziecko, przecież nie wygonisz. Wtedy została na weekend, u starszej, zamężnej siostry. Znów się tam wybiera, lecz to dopiero za dwa tygodnie. Przez rok szkolny jakoś sobie radzili, zawsze te dwie godziny wygospodarowali. Znowu otarła się o niego, sięgając po sól. "Uważaj trochę" - burknął...

"A co podniecasz się" - szepnęła konfidencjonalnie - "Nawet nie wiesz jak chciałabym teraz być sam na sam, może wyślemy Olę do koleżanki?" Popatrzył na żonę, "No wiesz, a słowo? Nie wybaczyłaby tak szybko"... Żona szukała czegoś w szafkach, "Ola, dziecko, skończyła się sól i maga. Może skoczysz do sklepu, odpoczniesz trochę od odkurzacza?"... "Co ona kombinuje" - pomyślał. Trochę jeszcze jest, do poniedziałku wystarczy. A do sklepu i tak blisko, raptem w sąsiednim bloku, jak nie będzie kolejki, a nie powinno być, to za kwadrans będzie z powrotem. Całą drogę pewnie pobiegnie, podminowana obiecanym wyjściem...

... "Mamy z pół godziny czasu" - rzekła żona gdy zamknęły się drzwi za córką. "E raczej kwadrans, pewnie pobiegnie cały czas" - na korytarzu było słychać szybkie przebieranie nóg córki. Był trochę zdziwiony, nigdy nie lubiła tzw."szybkich numerów". Od czasu narzeczeństwa nie robili tego, a i wtedy nie wychodziło im, zawsze czuli niedosyt i skrępowanie. Szarpnęła drzwi łazienki, aż uderzyły z rozmachem w ścianę. "Aaa, co mi tam"... pomyślał. W biegu przekręcił Yale w drzwiach i nogą włączył odkurzacz, ściągając jednocześnie koszulkę "polo". Pralka aż jęknęła, uderzając w ścianę, pod ich naporem. "Cholerka, byle tylko wąż od wody nie puścił" - pomyślał. Resztę myśli zagłuszył silny dreszcz ciała, jej dłoń przebiegła umiejętnie po jego grzbiecie. Sięgnął dłonią do jej czułych miejsc. Niegasnące uczucie i duża znajomość siebie wzajemnie, szybko rozszalała ich... "potężny sztorm uderzył w klify wybrzeża"...

... pięć minut później mył ręce, wilgotny ręcznik zapewnił szybką minimalną higienę i wylądował w bębnie pralki. "To było boskie" usłyszał za sobą. "Lepsze niż świece i wino?" spytał, odpowiedział mu tylko pomruk zadowolenia. "To może zrezygnujemy z takich wieczorów?" uśmiechnął się. "Nie ma głupich, nie bądź taki hej do przodu, nie zrezygnuję z pieszczot" - klepnęła go delikatnie w ramię, jakby klapsa wymierzała - "zresztą nie wierzę byś chciał, lubisz być dopieszczony... ojjj, lubisz"... Filuterne ogniki porozumienia pojawiły się w ich oczach. Wyszła z łazienki, dopinając guziki fartucha, wyłączyła odkurzacz i siadła na kanapie. Cała zdyszana i spocona. Z drżącymi jeszcze udami, czując ostatnie motyle w brzuchu, przekręcił Yale i wszedł do kuchni...

... ledwo zaczął znów obierać ziemniaki, na korytarzu usłyszeli tupot nóg i w drzwiach stanęła Ola. Cała zdyszana - "Jestem, ale puchy w sklepie, a tobie co jest mamo?"
"A duchota taka, dawaj zakupy i bierz się za kurze. Idę nastawić pranie i odświeżyć się pod prysznicem"
- no tak, cwanie się urządziła pomyślał. "A ty kończ te ziemniaki, i też pod prysznic. Cały od potu, czym żeś się tak zmachał, tymi kilkoma ziemniakami?" Hmmm... udała, że się wkurza, lecz nie zapomniała o nim. Z pokoju usłyszał krzątanie córki - "No córuś" - pomyślał - "chyba będziesz częściej robiła samodzielne zakupy. Mama zadba o to, a tatko... a tatko..." - uśmiechnął się pod nosem, ostatni ziemniak chlupnął do garnka...

173 183 wyświetlenia
2654 teksty
247 obserwujących
  • piórem2

    20 July 2017, 23:54

    Nie wiem o czym piszesz. Sorry.
    Muszę spać.

  • Irracja

    20 July 2017, 23:40

    ... abstrakcja?... zobaczymy za jakieś 10-15 lat... o ile dobrze trafisz pod tym względem...

    ;-)

  • piórem2

    20 July 2017, 22:50

    fajne to opowiadanie taką ma optymistyczną narrację,
    dla mnie abstrakcja

  • Irracja

    15 August 2011, 21:10

    ... to opowiadanie, tak trochę, pod jedną z moich myśli powstało...

    ;-)

  • Seneka 18

    15 August 2011, 16:48

    Nowy element...i to w dodatku element zaskoczenia :).A mówią, że pewne rzeczy mamy odwagę robić tylko z kochanką :).To żart oczywiście...

  • 8 August 2011, 20:22

    Poprawiłeś mi humor... :)

    Ale z przecinkami jest na bakier. I...
    "połowa lipca dawała się w znaki" - raczej we znaki.

    Pozdrawiam!

  • Irracja

    8 August 2011, 18:22

    ... dziękuję Petro... mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku...

    ... pozdrawiam...

  • PetroBlues

    8 August 2011, 17:48

    Kolejne dobre opowiadanie. Pozdrawiam:)