odc 8. Lost bardzo się starał nie zawieść Galarda, próbował sam prowadzić interes a że był nieufny nikogo nie potrzebował do pomocy z wyjątkiem Soula. Nastał kolejny sezon ale on nie dawał rady. Zmartwienia zalewał Portoricą*. Soul mizerniał, matka Soula ginęła w oczach. Płakał z niemocy. Przypomniał czasy kiedy modlitwa dawała mu ukojenie, patrzał na krzyżyk który zawsze woził ze sobą i czytał w myślach, czekał na cud? Nie był idiotą i wiedział że on nie przyjdzie. Zamknął drzwi, zapasy żywności dał Soulowi a klucze Galardowi, który wciaż przebywał w Leskon na rekonwalescencji. Pojechał pożegnać się z miejscem do którego zawsze chodził. Zobaczył w oddali Desires w jasnym ubraniu, jak córka młynarza, szła w jego stronę. - Co ona tu robi? Pomyślał. Zatrzymał wzrok a właściwie znieruchomiał. Nie chciał by go oglądała w tym stanie i te jej pytania o samopoczucie, plany - były nużące. Kobieta zdecydowanym krokiem szła naprzód, kiedy była już blisko poznał że to całkiem obca osoba, która tylko ją przypominała. - Hello, uśmiechneła się przechodząc obojetnie - Hello odpowiedział. Na południu ludzie się pozdrawiają, uśmiechają, czasami przytulają do siebie, rozmawiają. Lost nie był z tym jeszcze oswojony. CDN