Menu
Gildia Pióra na Patronite

Dopóki jesteś XI

czarna_owca

czarna_owca

- Oczywiście, że tak. – odpowiadam. Na początku nic nie wskazywało na to, że wejdziemy w jakieś głębsze relacje. Widywaliśmy się okazyjnie. W zasadzie tylko w obecności Marceliny, a wtedy niewiele ze sobą rozmawialiśmy. Pamiętam jednak, ten dzień kiedy na rozłożonym w ogrodzie kocu siedziałam z kubkiem kawy w ręce i paczką czekoladowych trufli. Obok mnie leżała książka od geografii, którą starałam się czytać. Na drugi dzień mieliśmy mieć sprawdzian, więc niezłomnie starałam się skupić na swoim dokształceniu i zapamiętaniu czegokolwiek. Chinua podeszła do mnie i leniwie opadła obok na kocu, bo przecież księżniczka nie będzie wygniatać trawy, skoro obok jest mięciutkie posłanie. Oparła łepek na moim kolanie i rozpoczęła beztroską drzemkę. Zadzwoniła komórka. Nieznany numer pojawił się na wyświetlaczu.

- Halo? – odebrałam.
- Cześć tu Piotrek. – usłyszałam.
- Cześć. – wykrztusiłam zdziwiona.
- Słuchaj mam do ciebie prośbę. – zaczął trochę mniej pewny siebie.
- O co chodzi? – przełknęłam ślinę lekko zdenerwowana.
- O Marcelinę.
- To raczej nie na wiele się przydam. – odpowiedziałam.
- Myślałem, że się przyjaźnicie.
- Używasz zbyt wielkich słów. Owszem kolegujemy się, ale… - jak mogłam mu wytłumaczyć, że tak naprawdę chowam się przed światem, kiedy tylko się da – ja zbytnio nie zagłębiam się w jej życie. – Fakt, czasem Marcela opowiadała mi o swoich sekretach, ale od kiedy poznała Piotrka, rzadko rozmawiałyśmy, a o nim praktycznie wcale. – Stało się coś poważnego? – zapytałam. – Pokłóciliście się?
- Nie, po prostu mam wątpliwości. – Zdziwiło mnie, że właśnie do mnie z tym dzwoni. Przecież jak miałam mu pomóc? Zdecydować za niego czy mają się spotykać? To dosyć absurdalne. Który facet dzwoni do przyjaciółki swojej dziewczyny i o to pyta. – Chciałbym wiedzieć czy ona zawsze taka była.
- To znaczy? – zapytałam.
- W centrum uwagi.
- A więc tutaj jest problem. – powiedziałam. – W zasadzie tak. Od kiedy się znamy, pamiętam, że zawsze wszędzie jej było pełno. To po prostu jej styl bycia. Musisz wiedzieć, że jest też bardzo stanowcza w swoim postępowaniu. Wie czego chce, a bez czego sobie poradzi.
- Chcesz mi delikatnie dać do zrozumienia, że czego bym nie zrobił, ona postawi na swoim.
- Zależy jak dobrym będziesz negocjatorem. Nabierz dystansu, by widzieć i wiedzieć co robić dalej w razie nieporozumień. – powiedziałam. Czy w jakimś stopniu mu to pomogło? Nie mam pojęcia. Jednak nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Poza tym znali się zbyt krótko, żeby wyciągać z tego jakiekolwiek racjonalne wnioski. Ich życie dopiero nabiera tempa i nawet jeśli Piotrek nigdy nie spojrzy na mnie tak jak na Marcelinę, może spotkać wiele innych na jej miejsce.
- Pomyślę o tym. – odpowiedział spokojnie. – Dzięki za pomoc. – dodał i rozłączył się. Wzruszyłam bezradnie ramionami. Prawdę mówiąc od początku naszej znajomości jeszcze nigdy tak długo z nim nie rozmawiałam. Jeszcze raz spojrzałam na rejestr połączeń i w zasadzie nie wiem po co zapisałam numer Piotrka. Oczywiste było, że nie zadzwonię do niego z własnej woli. Powróciłam do poprzedniej lektury starając się wyrzucić z myśli przed chwilą odbytą rozmowę. Przewróciłam jeszcze kilka kartek i wynotowałam to, czego nie mogłam zapamiętać. „Wstanę rano i jeszcze raz przeczytam.” – pomyślałam. Zadowolona zamknęłam książkę. Sięgnęłam po wcześniej przyniesione pudełko. Miałam tam mnóstwo zdjęć mamy. Oprócz wspomnień pozostały mi po niej właśnie te fotografie. Głównie z liceum i studiów. Wiele z ojcem i ze mną, malutką trzymaną w ramionach. Oglądając je czuję jakbym znów z nią była. Jakbym uczestniczyła w jej życiu choć przez chwilę. Mogę sobie wyobrazić co czuła. Ona zawsze była tak pełna energii, otwarta, wygadana. Zawsze otoczona ludźmi. Raz poważna, raz beztroska, ale nigdy sama. Widać to na każdej fotografii. Kiedy patrzę na jej życie, pełne entuzjazmu i nadziei a moje… Eh. Aż trudno uwierzyć, że to właśnie ja jestem jej córką. Najwyraźniej przejęłam bardzo wiele cech ojca. To on był z tych spokojnych, cichych, łagodnych. U mnie zostało to zaszczepione w podwójnej dawce jak się okazuje. Od śmierci mamy bardzo się nawzajem wspieramy. Jakoś razem usiłujemy przebrnąć przez codzienność. Nigdy nie pytałam dlaczego ojciec nigdy ponownie się nie ożenił. Kandydatek nie brakowało. Raz nawet jedna kobieta była u nas na kolacji, ale długo nie zabawiła w naszym wspólnym życiu. Ojciec dużo czasu zaczął poświęcać pracy i wychowywaniu mnie. Definitywnie skończył z przymusowym szukaniem mi nowej mamy, która lepiej wychowałaby dziewczynkę niż facet. Od dziesiątego roku życia każdy weekend zaczęłam spędzać z ojcem na wyjeździe. Góry, morze, jeziora, polskie miasta i miejsca odwiedzaliśmy wspólnie odkrywając ich piękno. Wtedy mieliśmy też wiele czasu na rozmowę. O tym czego nam brakuje czyli o mamie. Dzięki tacie mogłam poznać ją lepiej i trwalej zachować w pamięci. Uwierzycie, że ta żywiołowa kobieta mając do wyboru tak wielu adoratorów wybrała właśnie mojego ojca, który zawsze schowany był w swojej skorupie a zagadanie do dziewczyny w jego wypadku zawsze kończyło się totalną katastrofą? Jednak widocznie tylko on potrafił ją zrozumieć. Sprawić, że czuła się bezpiecznie. Rozumiał ją i wspierał. Patrząc na ich zdjęcie ze studiów a to po ślubie widzę niewielką różnicę. Na tym drugim może wyglądają trochę bardziej patetycznie, ale w ich spojrzeniach nie ma żadnej różnicy. Niestety mimo siły jaką daje mi ojciec, czuję nie raz pustkę. Ten dom, mimo że jest niewielki, jest niesamowicie przepełniony ciszą.

14 339 wyświetleń
129 tekstów
17 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!