Menu
Gildia Pióra na Patronite

Noc

Maestro91

Noc w całej swojej otoczce mistyczności i nieokiełznania potrafi uczynić z człowiekiem coś co trudno jest opisać słowami. Cała ta aura, którą rozpościera nad nami gwieździste niebo, całe to wyciszenie i magia, pozwalają nam choć na chwilę oderwać się od bądź co bądź przygniatającej rzeczywistości. Jeżeli tylko uda nam się na chwilę złapać oddech, zadumać się nad wszelkimi okolicznościami przyrody, po chwili na pewno z łatwością dostrzeżemy, że gdzieś tam wewnątrz nas siedzi ktoś, komu zarówno późna pora jak i wspomniane okoliczności jak najbardziej odpowiadają. Trudno będzie mi owego osobnika przedstawić z imienia i nazwiska, bo jest to ktoś na tyle oryginalny, jak oryginalny potrafi być przecież każdy człowiek. Jest to ktoś komu specjalnie nie zależy na pieniądzach, nie lubi spędzać wieczorów przy żałośnie tandetnych programach rozrywkowych i niekoniecznie interesuje się polityką. Jest więc to ktoś komu po prostu trudno żyłoby się za dnia ze względu na swoją „niemodną” inność. Dopiero wieczorem, kiedy cały ten kurz bitewnego zgiełku i gonitwy za karierą opada, mamy czas aby zastanowić się nad wszystkimi sprawami dotyczącymi naszej duchowości.

Czy to przy ciepłym kominku, czy to ze szklaną Whisky w dłoni, powoli zaczynamy się odprężać. Dzień, który jeszcze parę godzin temu wydawał się znowu tym najgorszym, odchodzi w niepamięć. Liczy się „tu i teraz”, liczy się widok śpiących dzieci w łóżeczkach, liczy się czułe spojrzenie żony czy samotne myśli o tęsknocie do ukochanej lub ukochanego. Tak to już jest, że w nocy, przy odpowiednio sprzyjających warunkach, sami potrafimy dostrzec lepszą część własnej duszy. Zmysły wyostrzają się, wyobraźnia wręcz szaleje, a wrażliwość rośnie do tego stopnia, że czasami aż głupio się przyznać co stało się powodem naszych łez. Słyszałem kiedyś, iż człowiek nie powinien wstydzić się płaczu, ale powodu z jakiego płacze. Znam ludzi, których wzrusza nocna symfonia świerszczy i znam ludzi, których nie wzrusza śmierć najbliższych. Kto z nich powinien się wstydzić ? Oboje ? A może nikt ? Sam nie wiem, choć z ręką na sercu przyznaję, że nie należę ani do jednej ani do drugiej grupy ludzi. Wrażliwość to jednak nie tylko łzy. Moim zdaniem to umiejętność dostrzegania niezwykłości w rzeczach czy sytuacjach jak najbardziej zwyczajnych. I właśnie do takich rzeczy zaliczyłbym noc. Ktoś mógłby powiedzieć, że w odniesieniu do ogromu czasu jedna noc znaczy mniej więcej tyle co nic. Oczywiście uszanuję taką wypowiedź, lecz nie do końca się z nią zgodzę. To zupełnie tak jakby powiedzieć drugiemu człowiekowi coś w stylu „słuchaj, twoje życie nie jest ważne i jedyne w swoim rodzaju, bo na świecie jest jeszcze grubo ponad 6 mld ludzi.” Dopóki nie nauczymy się cieszyć z tego co mamy i nie zaczniemy dostrzegać, że małe zwycięstwa też mogą być czymś jak najbardziej pozytywnym, dopóty bez względu na wszystko będziemy raczej średnio szczęśliwymi mieszkańcami tej planety.
Noc wyzwala. Jest jak rycerz w lśniącej zbroi na białym rumaku, który przybywa nas ocalić. Niekiedy od zbyt wielkiej odpowiedzialności, niekiedy od cierpienia, a nierzadko jeszcze strzeże nas przed nami samymi. Żyjemy w złych czasach. W czasach, w których ludzie nie próbują robić nic innego oprócz tego, że zaprzeczają swojemu związkowi z naturą. Jesteśmy ważną częścią Ziemi. I choć zapewne brzmi to jak gadanie jakiegoś przygłupiego ekologa, to w końcu musimy zorientować się, iż w rzeczywistości podcinamy gałąź na której siedzimy. Nie mam tu rzecz jasna na myśli globalnego ocieplenia, plastikowych butelek czy nadmiernej emisji dwutlenku węgla z rur wydechowych samochodów. Ziemia jako planeta wytrzymała miliony lat bombardowań przez meteoryty, epoki lodowcowe oraz wielkie trzęsienia i powodzie. Jestem jakoś dziwnie spokojny, że przetrwa także i nas. Zwróćmy uwagę na to skąd pochodzimy i na to kim tak naprawdę jesteśmy.
Są to niewątpliwie trudne pytania i tylko nielicznym udaje się szczerze na nie odpowiedzieć. Trudno jest mi w miarę racjonalnie spekulować na temat naszych korzeni, bo nie ukrywajmy jestem dopiero po maturze i wielu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć. Jeżeli zaś chodzi o drugie zagadnienie, to zawsze wychodziłem z założenia, że jesteśmy tacy, jaka jest nasza dusza. Każdy ją ma. Mniejszą, większą, lepszą, gorszą. Nie mi to oceniać. Dusza przecież nie musi być tym i wyglądać tak, jak mówi chociażby Kościół Katolicki czy inne religie. Dusza to nasze nie drugie, lecz pierwsze „Ja”. To jacy jesteśmy naprawdę. Cała reszta to tylko maska nakładana przed publicznością, którą jest ten wiecznie zabiegany, nie zdolny to współodczuwania, zakłamany świat.
I tylko w nocy przy szczelnie zamkniętych oknach i zasłoniętych żaluzjach, patrząc się na dogasający ogień w kominku i dopijając wspomnianą już szklaneczkę Whisky, prowadzimy wewnętrzny monolog. Pozwala nam to poczuć się lepiej, mądrzej, wznioślej. Po prostu poczuć się jak człowiek. I choć powinniśmy czuć się tak w każdej sekundzie naszego życia, doskonale wiemy, że tak nie jest. Sami sobie jesteśmy winni, iż dla kilku portretów odciśniętych na banknotach daliśmy sobie odebrać wszystko co ludzkie.
Uważajmy więc na skamieniałość serc i na to jak traktujemy drugiego człowieka. W życiu bywa bardzo różnie, a fortuna ma to do siebie, że w przeciwieństwie do bliźniego nigdy nie jest z nami do końca. W każdym z nas drzemie ogromna siła. Zdaję sobie sprawę, iż za dnia ze względu na brak czasu trudno będzie ją odnaleźć. Na szczęście mamy jeszcze noc. Porę zadumy, porę rozumu, porę poznania samego siebie.

1486 wyświetleń
22 teksty
2 obserwujących
  • 17 August 2010, 16:41

    W piękne słowa ubrałeś tą naszą niby zwyczajną noc... Pisz dalej ! :)

  • Leid3210

    17 August 2010, 07:53

    bardzo podoba mi sie to Twoje spojrzenie.
    Niby nie piszesz nic nowego... i wszystko to wiem... , ale ten Twoj sposob W JAKI to napisales...

    bardzo ujmujace.
    i takie jakies autentyczne , bez niepotrzebnego patosu i slow na wyrost.