Menu
Gildia Pióra na Patronite

Faceci

Weraa

Weraa

No nie, alarm znowu wyje…szlag by to trafił, sąsiedzi mnie zjedzą…no tak, a pilot chyba się uwziął-nie chce go wyłączyć…Dobra, zejdę, zobaczę co jest…Wyje…ma gdzieś naciskanie kolejnych guziczków.
Hm…-za czuły???mucha w środku???no nie wiem, nie znam się, w końcu baba jestem! Mąż wyjechał, będzie za tydzień-jasne, przez tydzień to mi albo samochód rozwalą ze złości, albo okna powybijają, bo pobudka o 3 rano raczej nikomu się nie podoba.
No dobra alarm- wygrałeś -jedziemy do mechanika!
Nie ma czasu na ubieranie się, dresy, włosy byle jak związane, brak makijażu-w końcu to tylko głupi alarm nie??? Pojadę, wyregulują i po sprawie…
Warsztat samochodowy-wysoki, umięśniony, lekko pobrudzony młody człowiek ze znudzoną miną krząta się wokół warsztatu. Jest dobrze-tylko jedno auto, może dwa, załatwi mi to od reki…Parkuję wysiadam i oczywiście: bo alarm, bo wyje, bo wkurza sąsiadów, trzeba szybko, bo ile to można znieść-wyrzucam z siebie słowa z prędkością światła.
Pan patrzy na mnie jak na świeżo umytą szybę, mierzy mnie, dresy, byle jak związane włosy, powyciąganą koszulkę i z flegmą w głosie, machając jakimś urządzeniem-pewnie wysokospecjalistycznym kluczem do naprawy cholernych alarmów ( zresztą nie wiem, nie znam się, baba jestem nie?): Nie da rady, nie ma czasu, kolejka, pani przyjedzie za dwa dni…no jak za dwa dni to ok.-wsiadam do auta, zakręcam, w końcu przez dwa dni może wytrzymam-ja i sąsiedzi…ale zaraz, zaraz!!!jak kurde nie ma miejsca, nie ma czasu???!!! Staję na poboczu, zapalam papierosa - nie, nie alarm mnie teraz wkurzył! No ok.-zagramy inaczej, jedynka , dwójka…stówa po mieście, ale nie ma czasu…Wpadam do domu, szybki prysznic-mycie głowy - dobrze, ze Bozia nie poskąpiła włosów i fajnie się kręcą i długie, renowacja kamienicy - makijaż jak na wybory miss osiedlowych sklepów, teraz elegancka bluzka, buty na obcasie-jest komplet???nie, nie, jeszcze dobre perfumy, mina idiotki i jestem gotowa. Wszystko razem jakieś czterdzieści minut-wracam do warsztatu, ruchem leniwej gazeli wysiadam z auta-przezornie zostawionego parę metrów od warsztatu. Ten sam pana: mięśnie, znudzona mina, nawet klucz chyba ten sam w ręce…Bo wie pan, ja naprawdę nie wiem co robić…tak strasznie ten alarm hałasuje, a ja taka biedna, słaba kobitka, no dramat po prostu….Pan patrzy, tym razem mierzy buty na obcasie, włosy rozwiewane przez wiatr ( o matko co za banał-co ja Rodziewiczówna jestem????), już nie jestem czystą szybą, pan jakoś nie ma flegmy…i w końcu-pani podjedzie, zobaczymy co tam jest, to będzie chwilunia…i była chwilunia-no może jakieś 10 min i po sprawie…
I jeszcze trzeba komentować? Ale po co? Przyjaciółka do której wpadłam płacząc ze śmiechu pyta-na łeb upadłaś, co ty tak w środku dnia jak na imprezę?
I co miałam odpowiedzieć???
Nie, nie – u mechanika musiałam coś pilnie załatwić…a ze mechanik facet, no cóż… a ja baba no nie? ;)

49 wyświetleń
2 teksty
0 obserwujących
  • shi

    9 March 2010, 12:14

    Świetne :D