Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zdążyć na święta

Albert Jarus

Albert Jarus

- Nigdy bym cię nie skrzywdziła, przecież wiesz jak bardzo cię kocham.
- Nie czułem tego.
- A wycieczki? Niedziele, kiedy zawsze piekłam twoje ulubione ciasta.
- Nie pamiętam tego.
- Jak możesz nie pamiętać? Całą szkołę podstawową piekłam. Nawet do internatu ci dawałam.
- Nie wiem, nie pamiętam.
- Robiłam wszystko żebyś był szczęśliwy. Stawałam na głowie. Byłeś… Jesteś dla mnie wszystkim co mam. To dla ciebie tak długo wytrzymałam, chciałam abyś miał normalną rodzinę. Nie chciałam aby czegokolwiek ci zabrakło.
- Mamo zrozum, że ja nic nie pamiętam… Mam mgliste wspomnienia z zabaw z kolegami na dworze, ale moment, w którym otwieram drzwi do domu staje się zasłoną za którą wspomnień już nie ma. Piętnaście lat mojego życia to pustka, którą przedziera jakiś krzyk, jakieś kłótnie i alkohol.
- Wiem skarbie, ale starałam się żeby tato nie pił. Prosiłam, błagałam, groziłam mu… Nic to nie dało.
- Trzeba było odejść. Odejść póki czas, póki nasze życie mogło mieć jeszcze sens i, z którego coś bym pamiętał – powiedział ściszając głos.
- Przecież odeszłam.
- Widocznie za późno.
- Wiesz, że to nie była łatwa decyzja. W tamtych czasach… To była mała miejscowość, ludzie… i przed Bogiem… synku… - łzy zaczęły jej napływać do oczu, głos stał się coraz bardziej drżący i cichy.
- Przed Bogiem?! Mamo! On nas nigdy nie skazywał na cierpienie, to my sami wybieramy drogę. A te brednie wygłaszane przez księży, że to krzyż, który musimy nieść… Jasne nieś go, aż po mój grób, ojca i jak w końcu padniesz pod jego ciężarem zobaczę co jeszcze dasz rade unieść i dołożę więcej.
- Michaś przestań. Będzie dobrze, już przecież jest.
- Już za późno. Spójrz na siebie, jak ty wyglądasz? Zobacz co zrobił z tobą alkohol?
- Ale wiesz, że nie piję dużo. Przecież jak byłam z ojcem nienawidziłam wódki. Rzygałam po każdym łyku. Zresztą spójrz jak żyję. Przecież gdybym piła za dużo nie kupiłabym mieszkania, nie pracowała. Każdego dnia wstaje rano…
- I musisz zaliczyć klina.
- Przestań! Nic nie wiesz. Zawsze było mi ciężko. To ja się o wszystko starałam, ja trzymałam tą rodzinę. Wychowałam ciebie i siostrę, zobacz co teraz macie? Kiedy wam potrzeba daję pieniądze, pokończyliście studia, dołożyłam ci do mieszkania, dla Gosi do wesele. Nic byście nie mieli, a nawet tego nie umiecie docenić. Wszystko dla was… Moje nerwy, praca, brak czasu… To wszystko dla was, a ty jeszcze masz czelność twierdzić, że mam problem? Tak, jestem zmęczona tym życiem, pracą więc chyba mogę usiąść z tą cholerną lampką wina i zrelaksować się.
- Chyba z butelką. Wiem jak teraz pijesz.
- A daj mi święty spokój! Już z butelką, może z całą beczką!
- Uspokój się, przyszedłem porozmawiać. Chciałbym żebyś podjęła terapię. Kocham cię jak nikogo na świecie i nie mogę patrzeć na to co od kilku lat się dzieje.
- A co się dzieje, nic się przecież nie dzieje.
- Zobacz co robisz. Każde twoje picie niesie konsekwencje. Ciągle kłócisz się jak wypijesz. To dlatego Gosia uciekła.
- Nie uciekła tylko chciała zamieszkać z chłopakiem.
- Nie bądź ślepa. Nie masz już czasu. Zniszczyliście nam dzieciństwo. Ty i ojciec… Wiesz jak jest trudno nam w życiu?
- Mi też, ale co ty możesz wiedzieć. To ja zostałam sama ze wszystkim.
- Mamo jesteś chora i tak samo chore i odarte z miłości i dzieciństwa masz dzieci. Zabezpieczyłaś nas materialnie, nikt nigdy ci tego nie negował, dziękowaliśmy, ale nie zabezpieczyłaś nas emocjonalnie. My nie umiemy funkcjonować w życiu, każdy krok jest tak trudny, że czasami nie wiem czy nie przestanę chodzić. A może już nie potrafię.
- A dajcie mi święty spokój. Zawsze nie będę dla was dość dobrą matką.
- Mamo, kocham cię i wybaczyłem ci już dawno, ale proszę odstaw ten kieliszek. Ja już nie wrócę.
W butelce nie zostało zbyt wiele, wzięła więc ją i przechyliła wylewając ostatnie krople wina. Cisza rozlała się po pokoju. Na półkach stały te same zdjęcia nie przestawiane od lat, kurz objął wszystkie przedmioty i książki. Wydawało się, że wieki nikt nie mieszkał w tym pokoju. Porządek ten burzyła jedna szafka, której ciągłe otwieranie nie zostawiało śladu uśpienia - barek, w którym puste butelki mieszały się z pełnymi. Whisky, koniaki i wina nadawały wytworności piciu, jednak po kolejnej wypitej lampce umierały ludzkie odruchy. Umierała wykwintność, klasa i szyk. Wszystko stawało się płytkie i tak samo pozbawione smaku jak denaturat. W końcu jednak cisze przerwał dzwonek do drzwi. Chwiejnym już krokiem wstała, by otworzyć.
- O Gosia. Witaj córciu. Przyszłaś mnie odwiedzić.
- No przecież się umawiałyśmy. Zabieram cię na święta.
- No tak pamiętam. Zgubiłam gdzieś dzień. Już się szykuję.
Chwilę trwało nim zabrała najpotrzebniejsze rzeczy.
- A wiesz, Michaś był dzisiaj u mnie.
- Mamo… - łzy napłynęły dziewczynie do oczu. - Proszę chodźmy już. A do Michała wstąpimy po drodze.
Zapakowały się do samochodu mając nadzieję, że podróż mnie szybko.
- Gdzie jedziemy?
- No do mnie, na święta.
- Jakaś inna droga chyba.
- Ta sama mamo.
- Zatrzymujesz się? Przecież jeszcze nie dojechałyśmy.
- Ale miałyśmy odwiedzić Michała, pamiętasz?
- Tak, tak pamiętam.
Obie wysiadły z auta. Przed nimi ukazała się wielka brama.
- Gosiu co my robimy na cmentarzu?
- Michał… Pamiętasz?
Matka nic już nie odpowiedziała. Trudno było określić jej stan. Czasami po kieliszku lub dwóch funkcjonowała normalnie, czasami jednak majaczyła. Zdarzało się to rzadko, jednak kiedy to następowało cały świat zdawał się być koszmarem.
Na cmentarzu spędziły dobre pół godziny, po czym znów wsiadły do samochodu. Jechały dość długo, nawet milczenie nie wydawało się krępować czasu.
- Jesteśmy na miejscu.
Nie był to dom Gosi. Przed oczami matki ukazał się wielki budynek z ogromnym ogrodem.
- Przepraszam cię mamo, ale dłużej tak nie można żyć. Muszę uratować chociaż ciebie. Tyle rozmów, kłótni i próśb, a ty nadal nie umiesz zobaczyć tego co się dzieje. Opłaciłam ci pobyt w ośrodku.
Widać było, że matka za chwilę wybuchnie. Dłonie w jednej chwili zawinęły się jej w pięść, jednak nic nie powiedziała.
- Dziś nie mogę cię zostawić, bo jesteś nietrzeźwa, ale za dwa dni, po świętach, bo wiesz chciałabym je spędzić z tobą, będą musiała cię tu zostawić. Wiem, że sama nigdy nie podejmiesz tej decyzji, a ja nie chcę czekać, aż sięgniesz dna, więc przepraszam, ale nie mam wyjścia. Bardzo cię kocham.
Matka patrzyła w oczy córki jak zahipnotyzowana. Dawno nie widziała w nich takiego morza emocji i uczuć, takiego ciepła, cierpliwości i wiary, że miłość zdoła przezwyciężyć największe tragedie.
- Choć już córeczko – powiedziała wyciągając rękę, by objąć Gosię.- Musimy zdążyć ze święconką.

-Wesołych Świąt Kochani.
Świąt pełnych wiary, nadziei i miłości :)

7031 wyświetleń
113 tekstów
103 obserwujących
  • 11 April 2012, 21:33

    Fajnee:D

  • Przemio

    11 April 2012, 19:05

    ehh, smutne...

  • M44G

    9 April 2012, 17:58

    ...

  • Albert Jarus

    9 April 2012, 16:37

    Bogdanie, taż się często zastanawiam jak daleko można zajść, ile poświęcić i czy w ogóle w ogólnym rozrachunku ma to jakikolwiek sens
    Sandro, spotkałem wiele przypadków, których w racjonalny sposób nie da się wytłumaczyć, a niestety tragedie niosą ludzi.
    Nadio, dziękuje za poświecony czas, wiem, że z Tobą wpadłbym w dyskusję długa i porywającą dlatego .... :)
    Alinko, oby tej wiary i nadziei starczyło by przetrwać najtrudniejsze chwile, dziękuje że zajrzałaś do mnie.
    Gerardzie, twoje wielokropki są dla mnie zawsze wymowne, dziękuję.
    Leno, dzisiejsze czasy zastraszają pieniędzmi, ludzie nie zawsze potrafią dostrzec właściwe radości- przykro mi...
    Pablo popieram i dziękuję z całego serca
    Marto, dziękuję ślicznie, z niecierpliwością czekam na Twoje teksty
    No i Michaś :) czasami trzeba zrezygnować z czegoś by pokazać coś innego :) Bardzo liczę się z Twoim zdaniem i dziękuję za poświecony czas.
    Polewam również :) u młodych ponoć daje to powodzenie u płci przeciwnej :)

  • Lacrimas

    9 April 2012, 13:44

    No, i w końcu coś wartego poświęconego czasu. :)
    Ale nie mogło być inaczej, skoro pisał to Albert. Językowo może dzisiaj nie poszalałeś, ale pomysł... świetny, co tu więcej pisać. Często wielu rzeczy się domyślam, ale Tobie naprawdę udało się mnie zaskoczyć. Gratuluję.

    I oblewam wodą, ale to tak z tradycji, nie za karę. :-)

  • zakochaneniebo

    9 April 2012, 10:59

    Cudowne..

  • Liliowadusza

    8 April 2012, 21:40

    Nie wiem czy to może dlatego , ze jestem az tak wrażliwa , choć myślę , ze nie, po prostu to opowiadanie tak mocno wchodzi do serca , az łza sie kreci w oku . Można wyciągnąć wiele wniosków i przestróg . Jak dla mnie genialnie . Ukazałeś to co tak często sie zdarza , ze rodzice myślą , ze jeśli dali dzieciom dobry start i pieniądze to zastąpi to ich miłość czy usprawiedliwi zaniedbanie . Naprawdę świetne .

  • Seneka 18

    8 April 2012, 19:26

    ...

  • 8 April 2012, 14:44

    Trudno cokolwiek powiedzieć, kiedy coś porusza tak głęboko... Jakże podobne są dzisiaj moje refleksje. Tylko wiary i nadziei w nich trochę brak...

  • Canaletta

    8 April 2012, 11:26

    Tylko dlaczego tak późno...? Musiał umrzeć jej syn, a ona stoczyć na samo dno, aby córka postanowiła działać? Szkoda, ale pięknie napisane.

    Dziękuje i nawzajem!