Menu
Gildia Pióra na Patronite

Droga Donikąd- Wydawnictwo Zacisze - Marek (Fragment)(25)

Grażyna P.

Grażyna P.

Nawet nie zauważyła, kiedy oddalili się od siebie, opiekun, przestał być jej potrzebny, sama potrafiła już, zorganizować spotkanie i bawić się doskonale, zarabiając pieniądze. Marek też już nie miał tyle czasu co kiedyś, a przede wszystkim na zajmowanie się strzelnicą, jego przykrywką, którą wynajmował. Ale musiał, jednak nadal robić też pozory i od czasu do czasu pokazać się w wesołym miasteczku.

Tego dnia, właściwie nie miał głowy na żadne rozrywki. Ponieważ szykował, poważny skok na kasjerkę, zielonogórskiej firmy ,,Dallas". Mężczyźni ubrani w czarne kominiarki i z bronią obezwładniającą, weszli do obiektu. Wystraszonej pracownicy, zrabowali 120 tysięcy.
- Na ziemię! krzyczeli głośno, kobieta posłusznie położyła się. Potem wybiegli w pospiechu i odjechali, czekającą na nich wynajętą taksówką, którą prowadził ich dobry znajomy Mirek
- Udało się Miras, powiedział marek
- a gdzie moja część łupu? zapytał Mirek
- poczekaj, zaraz Ci dam, coś taki niecierpliwy
- dziwisz się?
- Zatrzymaj się, powiedział Czarny, tu jest odliczona kwota, to mówiąc wsunął Mirkowi do kieszeni pieniądze.
- Spadamy Szymek, krzyknął Czarny. Zadowolony Marek już po wszystkim, zadzwonił do pokoju hotelowego, w którym mieszkała Matylda. Akurat brała kąpiel, zmęczona po całonocnej imprezie, na dźwięk telefonu, wyszła półnaga z wanny owinięta tylko dużym, białym ręcznikiem kąpielowym, podniosła słuchawkę a po chwili usłyszała głos Marka
- Hej kochanie, pamiętasz mnie jeszcze? na to pytanie, roześmiała się
- oczywiście zaszczebiotała ucieszona,
- spotkajmy się kotku, u Ciebie w pokoju za godzinkę, powiedział mężczyzna, musimy coś opić, Matylda, z radością przyjęła propozycję spotkania, odświeżona, ubrana tylko w koronkową prześwitującą, czarną suknię otworzyła drzwi i wpadła jak oszalała w ramiona mężczyzny, który wręczył jej bukiet,czerwonych róż i szampana.
- Wstawię kwiaty do wody
- dobrze
- a ja zajmę się butelką, powiedziała Marek.
Kiedy korek głośno wystrzelił, oni całując się namiętnie, upadli na podłogę, oblewając się winem musującym, zrywając z siebie ubranie, jak szaleni, w jakimś amoku, złączyli swoje ciała.
To była upojna, niezapomniana noc, padli ze zmęczenia i zaspokojeni leżeli obok siebie.
Po chwili zaczęli rozmawiać.
- Chciałbym Ci coś powiedzieć
- słucham
- otóż, znowu planujemy, jeszcze jeden skok. I tu Marek, zwierzył się Matyldzie z planowanego napadu, na kantor w Zielonej Górze. Opowiedział, że obserwują pracownika, który po zamknięciu biznesu, zawsze tą samą taksówką wozi utarg właścicielowi, oraz jakby to było mało, planują napad na Tiry z alkoholem z Zielonogórskiego Polmosu.( Ciąg dalszy nastąpi)

3820 wyświetleń
48 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!