Menu
Gildia Pióra na Patronite

Droga Donikąd- Wydawnictwo Zacisze Matylda (Fragment)(5)

Grażyna P.

Grażyna P.

Następnie suszyła suszarką zawinięte włosy na papiloty, które sama zrobiła z wyciętych długich pasków z gazety o szerokości pięciu centymetrów. Po jakiejś chwili, ubrana już w obcisłą granatową bluzeczkę w białe duże grochy z dekoltem w łódkę i czarną krótką spódniczkę, wyszła z domu.

Lśniące złociste włosy kaskadą loków opadały na jej drobne ramiona. Na ulicy nie było ruchu, pewnie stąpała po betonowych płytach chodnika, spoglądając z zadowoleniem na swoje modne tego sezonu, nowe buty na koturnie, czując też po drodze zapach świeżego powietrza, wchłaniała je łapczywie otwartymi ustami do płuc.
Niezwykle soczysta zieleń traw oraz kwitnących drzew ozdobnych o nazwie Głóg Pośredni, które po drodze mijała, działały na nią bardzo uspokajająco.
To dodawało jej energii i radości.
Budynek szkoły prezentował się niezwykle majestatycznie, zwłaszcza obok malowniczego parku przy ulicy Jana Kilińskiego. Stały tam, drewniane ławki z żeliwnymi nogami i bocznymi poręczami, pomalowane na brązowo oraz stojaki rowerowe, donice dekoracyjne i metalowe kosze na śmieci. Wbita w ziemię aluminiowa tabliczka informowała o zakazie deptania trawników.
Przed wejściem do szkoły, robił ogromne wrażenie wielki napis, głoszący dumnie:
Liceum Ogólnokształcące im. Edwarda Dembowskiego w Zielonej Górze. Matylda pamięta swoją wielką chwilę oraz tamten dzień, kiedy dowiedziała się że jest absolwentką tej wspaniałej szkoły. Szybko jednak doznała rozczarowania, czuła, że nikt nie zagłębia się w jej duszę, ale to było tylko jej odniesienie.
Dziewczyna, wciąż potrzebowała, aby poświęcano jej jak najwięcej uwagi i oczekiwała pochwał oraz zainteresowania jej osobą i zrozumienia, jednak ignorowana przez wszystkich, czuła się jakby to była jakaś, niekończąca się droga donikąd na której nie ma światełka ani drogowskazów.
Weszła do szkoły, mijała na korytarzu szarych lub kolorowych, spieszących się do swoich klas uczniów, zafascynowanych tylko własną osobą.
Widziała też pedagogów zamykających się w pokoju nauczycielskim i obok tego wszystkiego była ona, taka inna od rzeczywistości. Jak to się dzieje - myślała - że wszyscy dobrze się czują w życiu a ja jestem taka zagubiona? - nie znała odpowiedzi na to pytanie. Lekcja plastyki, chyba była jedynym przedmiotem, który sprawiał jej wielką przyjemność tu mogła wykazać się pomysłowością, zmieniać wszystko tak jak jej pasuje, bawić się kolorami, wykazać wyobraźnią.
Inne przedmioty niestety stanowiły znaczną trudność zwłaszcza ścisłe. Matematyka, fizyka i chemia były dla niej zmorą, na lekcjach pociła się ze strachu, że będzie wywołana do odpowiedzi, nie mogła się skupić ani zapamiętać co było tematem. To sprawiało, że coraz mniej chodziła na zajęcia, ale panicznie bała się powiedzieć o tym komukolwiek. Czasami miała chęć komuś się zwierzyć, ale nie było obok takiej osoby. Pomimo że na parterze obok sekretariatu, urzędowała pedagog szkolna, to brakowało jej odwagi, żeby do niej iść.

3819 wyświetleń
48 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!