Menu
Gildia Pióra na Patronite

...i wtedy przypomniałam sobie "Antygonę" Sofoklesa.

_Dzwoneczek_

_Dzwoneczek_

Nad ranem zrobiło się zimno. Otuliłam ciało kocem i starałam się zasnąć, ale sen nie przychodził. Przez chwilę znów miałam ją przed oczyma z dzieckiem na ręku. Obraz znikł równie szybko, jak się pojawił. Powoli wstałam, ubrałam sweter męża i usiadłam na parapecie. Od dziecka było to moje ulubione nocne zajęcie. Siedziałam i przyglądałam się gwiazdom. Tej nocy przesunęłam stojące na parapecie kwiaty i wyprostowałam nogi. Zerknęłam na Mikołaja. Bałam się, że go obudzę. Przez chwilę nawet nie oddychałam. Tak na wszelki wypadek. On jednak spał mocno, ale instynktownie, jakby wyczuwał, że jestem gdzie indziej, że w tej chwili nie może się mną zaopiekować. Każdy jednak człowiek potrzebuje czasami samotności. Uśmiechnęłam się do śpiącego męża i znowu pomyślałam o Magdzie. Wraz ze smutkiem przyszło przygnębienie. Z oczu płynęły mi łzy i w ciszy spadały na wełniany sweter.

Magdalena dołączyła do mojej klasy maturalnej w połowie roku szkolnego. Na lekcji języka polskiego usiadła w ławce obok i uśmiechnęła się życzliwie. Była piękna. Jej włosy koloru blond układały się w delikatne loki, a niebieskie oczy przepięknie komponowały się z fryzurą. Idealne rysy twarzy, wąskie ramiona, szczupła sylwetka i szczery uśmiech sprawiały, ze przypominała zesłanego przez Boga anioła. W Boga przestałam wierzyć, kiedy mój brat zginął w wypadku. Nie mogłam pojąć, że nieśmiertelny Pan chce śmierci człowieka, ale Magda już na pierwszy rzut oka wydawała się być doskonała, boska. Nazywałam ją Anielica, już od pierwszego dnia, kiedy ją poznałam. Pamiętam, kiedy zapytała mnie, czy chciałabym mieć dziecko. To było jej pierwsze pytanie, które mi zadała. Zdziwiona odpowiedziałam, że dziecko to najgorsza rzecz, jaka mogłaby mi się w życiu przytrafić, że pod żadnym pozorem nie chcę go mieć. Ona cały czas się uśmiechała. Później powiedziała, że jeszcze w tym roku planuje urodzić syna albo córkę. Słysząc to, zaczęłam się śmiać, myśląc, że to żart, ale mina Magdy była poważna, wyglądało, że to co mówi, jest prawdą. Zapytałam ją, czy wpadła z tym dzieckiem i czy nie lepszym rozwiązaniem byłby aborcja, ale ona tylko pokręciła głową. Twierdziła, że oboje chcieli dziecka i bardzo się cieszą, że już za siedem miesięcy będą je mogli zobaczyć i kochać jeszcze mocniej niż w obecnej chwili. Cieszyłam się razem z nimi i od chwili naszej rozmowy i ja czułam się za nią i za dziecko odpowiedzialna. Z drugiej strony, mój rozum nie zgadzał się z porzuceniem wszelkich planów na przyszłość, by w wieku niespełna dziewiętnastu lat urodzić dziecko i zostać kurą domową. Magda miała jednak do tego inne podejście. Twierdziła, że takie jest jej przeznaczenie. Opowiedziała mi o tym, jak kocha swojego narzeczonego, że do pełni szczęścia przez długi czas brakowało im tylko dziecka. Jeszcze nigdy nie widziałam tak szczęśliwej osoby, jak ona. Dzięki ciąży wyglądała jeszcze piękniej. Brzuch Anielicy zaokrąglał się. Pamiętam, kiedy poród zbliżał się wielkimi krokami, niewiele przed terminem rozwiązania, ona przyszła do mojego domu wystraszona i zapłakana. Przeraziłam się jak nigdy przedtem. Kiedy odrobinę się uspokoiła, wyznała, że ciąża jest zagrożona, że przeżyje albo ona, albo dziecko. Przytuliłam ją mocno i prosiłam, żeby dała się ocalić, że na dziecko jeszcze przyjdzie czas, jednak ona była uparta. Wierzyła, że Bóg ocali ją wraz z dzieckiem. I ja chciałam w to uwierzyć. Nawróciłam się, zaczęłam modlić, pokornie prosić o szczęśliwe rozwiązanie. Kolejne wydarzenia były dramatyczne. Dwa tygodnie później, podczas porodu Magda umarła wraz z nienarodzonym dzieckiem. Jej narzeczony popełnił samobójstwo. I wtedy przypomniałam sobie "Antygonę" Sofoklesa. W jej przypadku serce też wygrało z rozumem, w imię miłości. Długo jeszcze po pogrzebie nie mogłam odejść z cmentarza. Zastanawiałam się, czy życie jest cenniejsze od miłości i czy ma sens bez niej. Wylewałam gorzkie łzy, a wtedy przyszedł Mikołaj, zabrał mnie do domu i się mną zaopiekował. Opiekuje się po dziś dzień, ale już jako mąż, najdroższy i najwspanialszy małżonek.

Oderwałam wzrok od gwiazd i spojrzałam na Mikołaja. Budził się. Wierzchem dłoni otarłam łzy, żeby nie zauważył, że płakałam. Martwiłby się, że coś się stało, a to tylko wspomnienia. Wczoraj dowiedziałam się, że zostanę mamą. Jest to dla mnie najwspanialsza wiadomość od czasu naszego ślubu. Magda nie żyje już dwa lata. Jej dziecko mogłoby dużo nauczyć moje, ona natomiast mnie. Znowu zaczynam płakać. On stoi już przy mnie.
- Co się stało, Kochanie? -pyta przerażony.
- Będziemy mieli dziecko -odpowiadam uśmiechając się przez łzy.
- Bardzo się cieszę. Tylko proszę Cię, już nie płacz, Maleńka -mówi całując mnie w nos.
- Ach. To ze szczęścia, Aniele -kończę i całuję go czule.

18 386 wyświetleń
137 tekstów
2 obserwujących
  • Seneka 18

    10 March 2011, 07:50

    Hmmm...świetnie piszesz...
    Na razie przeczytałem dwa opowiadania...ale wrócę...może nawet szybko...:)

  • _Dzwoneczek_

    20 November 2010, 17:55

    To opowiadanie nie zasługuje na miano "kawałka nieba". Jest to pewnego rodzaju historia życia, może nawet autobiografia. Magiczna w moim odczuciu. Dziękuję za docenienie oraz za poświęcenie kilku minut na przeczytanie.

  • LittleLotta

    19 November 2010, 00:40

    Przyznam szczerze, że jak pierwszy raz zobaczyłam tytuł, to pokręciłam nosem i powiedziałam sobie: Nie, nie będę tego czytać. Jednak dzisiaj przeczytałam. Aż musiałam hamować łzy. Dziękuję, że to nie jest ckliwe opowiadanie, jakich jest teraz zatrzęsienie. Dziękuję za kawałek nieba...