Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wiejskie Życie

fyrfle

fyrfle

Na tym ono polega, że przyjeżdżają wnuki z wielką nadzieją, graniczącą z pewnością, że babcia poda im ciasto. Dziadek więc schodzi do piwnicy po mąkę, jajka i dżem węgierkowy. Potem babcia wyrabia ciasto, rozprowadza je na blaszce, a dziadek rozsmarowuje dżem i układa na nim wcześniej przygotowane jabłka. Wreszcie babcia rozsypuje kruszonkę i wkłada ciasto do pieca. Po kilkudziesięciu minutach drożdżowiec jest gotowy. Auto z wnukami wjeżdża do ogrodu. Usłyszeć potem te westchnienia zachwytu wnuków, kiedy przeszczęśliwe pałaszują ciasto, to jest coś bezcennego dla dziadków. Na tym polega ich sens życia. To esencja radości ich istnienia.

Jeszcze dziadek wziął za rękę najedzonego drożdżowcem wnuczka i powoli po schodach sprowadził go do kotłowni. Kolejne marzenie wnuczka tak spełnił, który chciał zobaczyć jak dziadek rozpala w piecu. Rozpalanie i palenie w piecu tam w mieście jest ulubioną zabawą wnuczka. Wnuczek grzecznie stał w progu kotłowni i jak zahipnotyzowany patrzył jak dziadek otwiera drzwiczki pieca, wybiera łopatką popiół do wiadra, kładzie do paleniska papiery,szczypę i na nią suche drewno, a potem zamknął drzwi i od samego ciągu powietrza pozostały żar w palenisku rozpalił papiery i drewno. Po chwili,gdy drewno rozpaliło się solidnym płomieniem, dziadek wsypał łopatę węgla. Po kolejnej chwili,gdy temperatura osiągnęła około czterdzieści stopni dziadek wsypał drugą łopatę węgla. Przymknął dolne drzwiczki, którymi powietrze wlatuje do paleniska i ustabilizował siłę spalania węgla. Wszystko cierpliwie opowiadał i tłumaczył wnuczkowi, który tej cudnej lekcji rodzinności nigdy nie zapomni i nigdy nie zapomni dziadka.

I jeszcze babcia wzięła wnuczka za rączkę i poprowadziła do okna z widokiem na zachodnią część ogrodu, gdzie dziadek w warzywniku zostawił jesienią ogromne przekwitłe krzewy słoneczników i na jednym z nich zwiesił w listopadzie karmik, a na drugim kawałek słoniny. Postawiła go na parapecie i powiedziała - spójrz tam, widzisz jak rusza się słonecznik. To przez tego czerwonego ptaszka, który tam wczepił się pazurkami w ten kawałek słoniny i mocnym dziobem stuka w nią i zajada się tłustymi wydziobanymi kawałkami. Ten ptaszek nazywa się dzięcioł. A widzisz te dwa szare ptaszki spacerujące po ziemi pod słonecznikami? To są gołąbki. Te gołąbki nazywają się cukrówki i mieszkają w tym świerku, który widzisz po lewej stronie ogrodu. A ten ptaszek z żółtym brzuszkiem, który teraz przyleciał do karmika,to sikorka. Zobacz jeszcze na ten krzew, który rośnie z prawej strony ogrodu, co teraz tak mocno się rusza. Nazywa się pięciornik. A rusza się bo obsiadło go stado takich małych ptaszków. To są wróble. Widzisz jak są bardzo ruchliwe i jak głośno na siebie krzyczą w ptasim języku. Kolejną piękną lekcję pięknego świata wsi otrzymał wnuk od babci. Tak wiele wrażeń i dobra pobrał tego dnia,które będą mu wzorem do przemyśleń i zabaw przez najbliższe tygodnie, nim znowu przyjedzie do dziadków po kolejne piękno,dobro,mądrość.

297 594 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    2 February 2020, 13:38

    dziękuję Mika. W nawale intensywnej codzienności zdarzają się na szczęście dla szczęścia, piękna i dobra takie chwile.