Menu
Gildia Pióra na Patronite

Aby do rana

Sylwia P.

Sylwia P.

Na ten wyjazd namawiał ją chyba od miesiąca. Nie bardzo miała ochotę, bo jak to - ona? Paniusia z wielkiego miasta, w głuchej dziczy, gdzie żadnych wygód i zapewne kupę robactwa. Jeździła na obozy pod namioty nieraz. Ale kiedy to było. Nawet nie bardzo wiedziała, co ze sobą zabrać. Wieczory były chłodne, co dopiero noce. Krótka, cienka koszulka raczej się nie nadawała, rozważała zabranie balsamu. Zrezygnowała myśląc, że jego słodki zapach zwabi nieproszonych, małych gości. Zabrała ze sobą tylko pare świeżych majtek, wkładki higieniczne i wilgotne chusteczki. Do torby spakowała także puszkę konserwy, razowy chleb i wino. Zastanawiała się nad smakiem prezerwatyw. No i wogóle czy je brać...w końcu nie znali się jeszcze zbyt długo.

Spotkali się w umówionym miejscu. Wieczór pięknie się zapowiadał. Cały dzień świeciło słońce, lekko powiewał wiatr.
- Cześć. Oo...jak ładnie wyglądasz - przywitał ją - czy nie będzie ci za zimno w tej krótkiej sukience? - uśmiechnął się mrugając okiem.
- Ee...no mam getry jakby co!
- Proszę..to dla ciebie - wyciągnął rękę ze świeżo zerwanym bukietem
- Jakie ładne, i jak cudnie pachną. Lasem...
- A z tym to byś ładnie wyglądała o tu - i szybkim ruchem wetknął jej jednego kwiatka we włosy. Uśmiechnęła się i złapała go za rękę.
- Prowadź nad swoje królestwo.
- O...spakowałaś się, co tam masz?
- A nic. Parę drobiazgów.
Po chwili dotarli na miejsce. Jezioro było schowane w cudownym miejscu. Wokoło rosły pałki wodne, na brzegu było rozrzuconych kilka większych głazów. Dalej rozpościerał się konwaliowy dywan, na zmianę przeplatały się zawilce z koniczyną. Było soczyście zielono i niebywale czysto, aż dziwnie. Zwykle w takich miejscach przewala się kupę śmieci, a tutaj nie. Parę metrów od brzegu czekał na nich rozbity niewielki namiot. Pachniało ogniskiem i pieczonymi kiełbaskami.
- Jejku jaki ty kochany jesteś. Wszystko zaplanowałeś. A ja się zastanawiałam, co będziemy jedli...
- A będziemy? Chyba nie będzie czasu? - I znowu wymownie mrugnął do niej okiem.
- Zostaw te graty w namiocie. Siadaj, masz koc. Nogi zmarznął.
Faktycznie zaczynało robić się coraz chłodniej i ciemniej. A przy tym trochę ogarniał ją strach. Nerwowo rozglądała się na boki, gdy tylko coś zaszeleściło. Było cicho, spokojnie. Dyskretnie nad ich głowami szumiały wierzby. Słychać było cykanie świerszczy, popluskiwanie ryb w oddali i ognisko. Co chwilę podkładał patyczki, a ogień skwierczał i wesoło tańczył.
- Chcesz potrzymać? - wybił ją z myśli.
- Co? Co potrzymać?
- No...wędkę...
- Aa...ojej...a będę umiała?
- Chodź bliżej...zobacz...założę ci tylko robaka, zamach i tyle. Siedzisz i czekasz...
Podał jej wędkę lekko przybliżając się do jej szyi.
- Jezuuu - wyszeptał - jak ty pięknie pachniesz...
- Yyy...no nie tak pięknie jak kwiatki od ciebie, ale dziękuję. A wiesz. Nie chciałam brać całej kosmetyczki więc wypsiukałam się na zaś - zarumieniła się.
Gdy to mówiła, on skierował się w stronę jej ust. Zamknęła oczy.
- Ciekawe jak smakują - i cmoknął ją szybko zanim się przygotowała.
- Dobra. Bo my tu gadu gadu a tu rybki biorą. Oddaj wędkę. Trzęsą ci się ręce.
- Oj tak. Za ciężka trochę dla mnie. Na razie popatrzę.
Siedzieli w milczącym skupieniu, zerkając również na gwieździste niebo. Jakaś nawet spadała...
- Wiesz, chyba pójdę nagrzać nam w śpiworze. Kurcze zabrałam wino ale nie mam korkociągu...
- To nic. Wino zostaw na inną okazję. No idź już, bo mi cię tu komary zjedzą.
Schowała się do namiotu. Obserwowała na ściankach jego cień. Wydawało się, że ogień bardziej się rozpalał, robiło się coraz jaśniej. Nie czekała długo na niego. Chyba też zmarzł, bo pospiesznie wskoczył do niej do śpiwora.
- To co, głodna?
- A jak rybki? Brały? Bo moja chyba zdechła i trzeba jej zrobić oddychanie usta...
- Skrzela? Zaczął się śmiać, a ona ugryzła się w język bo przypomniała sobie świński dowcip, z którego tak rechotali.
- Coś mi tu pachnie, malinami?
Po chwili kochali się. Ona siedziała na nim, on delikatnie pięścił jej piersi. Obserwował smukłą sylwetkę i jak bawiła się włosami. Jeszcze wszystko było widać, chociaż ognisko dogasało...
O piątej nad ranem obudził ich śpiew ptaków. Pierwsze promienie słońca zaczęły wdzierać się przez maleńkie okienka namiotu. Jezioro powłóczone było mgłą, w powietrzu zawisła wilgoć.
- Wiesz? Mogłabym tu jeszcze zostać.
Fajnie było, ale czas na mnie...chciałabym...
- Jasne, tylko następnym razem cieplej się ubierz. To co? Za tydzień znowu jedziemy na ryby?
- ...jeszcze raz ciebie...
Nie pozwolił jej skończyć. Przyciągnął do siebie i zamknął pocałunkiem malinowe usta.
- No dobra. Kochana, zbieramy rzeczy, zanosi się na burzę. Zaraz ci pomogę tylko daj mi pięć minut. Skoczę siku.
Założył szybko spodnie gubiąc przy tym portfel. Wybiegł z namiotu. Zauważyła to i podniosła, chcąc mu go oddać. Ze środka wypadły jakieś zdjęcia. Było ich może z dziesięć. Na każdym inna kobieta sfotografowana raczej z ukrycia. Brunetki, rude.
Wśród nich znalazła także i swoje zdjęcie.

Sylwia Pryga

40 623 wyświetlenia
285 tekstów
27 obserwujących
  • Sylwia P.

    17 December 2020, 17:32

    Dziękuję Duszko, z prezerwatywą, to i ja zdaje sobie sprawę, że to straszny niewypał. A w przypadku gdy niektórzy utożsamiają autorke z pl, stawia mnie w nieciekawej sytuacji😉🙃 Także wiem, że to podlega korekcie. A z tymi gwiazdami to teraz i ja widzę o co chodzi. No cóż moge więcej, błędy da się poprawić, wynikają być może z tego ze wszystko piszę na komórce. Wydaje mi się że jakiś pomysł jest, nie jest najgorzej. Dziękuję jeszcze raz za poświęcony czas 🙂🌸🌷

  • szpiek

    17 December 2020, 17:27

    Ja bym poparł tylko punkt 13 i 14 z komentarza Rycerza, reszta nie miała w moim przypadku wpływu na odbiór i doznania płynące z czytania tekstu.

  • Sylwia P.

    17 December 2020, 13:36

    Rycerzu, muszę okno otworzyć bo mi tchu zabrakło. No cholibka, gdyby mozna bylo dac kilka serduszek za pochylenie się nad tekstem, w sumie to kupa byków z ktorymi niestety mam problem czyli interpunkcja, o zaimkach wiem ale się zapominam. A z prezerwatywami wiem że słabe, ale już mi sie nie chciało tego przerabiać (a może mam gdzieś wersję zmienioną? 🤔)
    Dziękuję za poświęcony czas, w sumie Duszka może nie bedzie miała wiecej roboty😉😜

  • 12 August 2020, 19:30

    Czasami nie warto sobie takimi ludźmi głowy zaśmiecać, ot... miły incydent (chyba, że był kiepskim... fotografem? ;) ) i tyle... ważne, że zdrowy był. :P
    Boli tylko, że ktoś okazał się doopkiem... życie...

  • Sylwia P.

    12 August 2020, 14:23

    Takkk, to mi sie podoba Arturze. W sumie do końca nie jest powiedziane co to za zdjecia i skąd 😉
    To milego!

    od yestem
  • 12 August 2020, 10:21

    Oj tam, oj tam...bo to fotograf był. 😉
    Być może tamte na ryby nie pojechały,
    nie miały robaków. 😜😊
    Smutne, a miało być tak pięknie...
    Miłego popołudnia. 😊

  • Sylwia P.

    12 August 2020, 10:04

    Dziękuję Szpiek😊 Mam kilka opowiadań,
    tak zaczynałam swoje pisanie. A tu najlepsze na końcu. Więc jak ktoś dotrwa, tyle jego😉

  • szpiek

    12 August 2020, 09:58

    Rzadko tu czytam opowiadania, ale po pierwszych zdaniach mnie wciągało do samego końca. Może napisz prolog 😋

  • Sylwia P.

    12 August 2020, 06:51

    Dziękuję Kati, wzajemnie💚

    od kati75
  • kati75

    12 August 2020, 06:34

    Przeczytałam z lekkością ;-)D miłego dnia Sylwia;-)