Menu
Gildia Pióra na Patronite

Droga Donikąd- Wydawnictwo Zacisze -Matylda (Fragment)(11)

Grażyna P.

Grażyna P.

Na samym środku sali, stała tryskająca ,,energią" fontanna, w błyszczącej wodzie, na jej dnie leżały pieniądze, rzucane tu na szczęście, przez różnych odwiedzających Palmiarnię.

- Chcesz monetę? zapytał ojciec.
Matylda w odpowiedzi powiedziała krótkie
- Yhym.
- Pamiętaj, koniecznie przez lewe ramię, instruował ją, stań tyłem i pomyśl życzenie.
Ale go nie zdradzaj. Tak zachęcona dziewczyna, z rozmachem wyrzuciła za siebie,swoje skryte marzenie.
-Teraz na pewno się spełni, powiedziała
-musi, skwitował to krótko ojciec.
Dzięki panującej tu atmosferze,nagle poczuli się jakby wyjechali w odległe, nieznane i dzikie kraje, gdzie niezwykle kolorowe, egzotyczne ptaki oraz zwierzęta, żyją na wolności. Odpoczywali od codziennych spraw, jakby żyjąc tu i teraz.
Siedząc tak pomiędzy ogromnymi, zielonymi i szerokimi liśćmi,można było zobaczyć mrugające oczka wodne z połyskującymi rybkami i terraria dla żółwi. Po bocznej kamienistej ścianie płynęła, sztuczna kaskada przezroczystej wody, z lekkim miłym poszumem.
Ciepłe krystaliczne powietrze wprowadzało również cudowny nastrój. Pachniało smacznym jedzeniem, co poprawiało znacznie humor.
Przesiedzieli tak jeszcze kilka godzin, spacerując i oglądając pomieszczenie. Czas który wspólnie spędzili, bardzo ich zbliżył do siebie.
Wracali pomału nie spiesząc się, nie zwracając na nikogo uwagi. Matylda złapała ojca pod rękę i tak przytulona do rękawa marynarki szła obok niego.
Po powrocie do domu, jeszcze przed snem, dziewczyna przebrana w błękitną koszulę nocną, w małe różowe kwiatki, którą własnoręcznie kiedyś sobie uszyła, w plastikowych niebieskich klapkach na nogach, potocznie zwanymi motylkami, zarzuciła ojcu ręce na szyję, chociaż była zmęczona wrażeniami, powiedziała -dziękuję tatku.
-Dobranoc córeczko, dobranoc, zaraz potem już leżała w łóżku i szybko zasnęła.
Rankiem przez uchylone okno, docierały, wkradające się odgłosy z ulicy, zimne powietrze swoim orzeźwiającym zapachem, delikatnie muskało skórę dziewczyny. Jednak pogoda nie zapowiada się najlepiej, powiedziała jakby do siebie Matylda, patrząc na zachmurzone niebo.
I znowu mamy poniedziałek, pomyślała, patrząc na zegarek, dochodziła godzina ósma rano. Dobrze, że mam dzisiaj na jedenastą, pomyślała leniwie się przeciągając, poleżała jeszcze przez chwilę, uśmiechając się do siebie na wspomnienie poprzedniego dnia.
Ojca już nie było, wcześnie wstał i poszedł do pracy, ale jak zwykle w kuchni, czekało na nią gotowe śniadanie. Bardzo lubiła smak świeżych bułek, posmarowanych masłem i dżemem truskawkowym, do tego mleko lub gorzkie kakao.(ciąg dalszy nastąpi)

3820 wyświetleń
48 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!