Menu
Gildia Pióra na Patronite

Czy pamiętasz?

anathematise

anathematise

Na początku to było ekscytujące. Skryte pocałunki, odwiedziny w środku nocy, każdy dotyk, każdy gest i każde słowo, wypowiedziane tylko dla mnie. Twój szept, który delikatnie łaskotał mnie w ucho, kiedy proponowałeś godzinę kolejnego spotkania. Bez żadnych świadków, opinii i osądzania. Byliśmy sami dla siebie. Czas był nieistotny. Potrafiliśmy naginać jego reguły i korzystaliśmy z tego przywileju najczęściej, jak tylko możliwe. Nigdy nie żałowałam żadnej chwili spędzonej z Tobą. A jednak nic nie trwa wiecznie.

Nie potrafisz sobie wyobrazić, co czułam, kiedy idąc ulicami miasta widziałam tulącą się do siebie parę. Zazdrościłam im, bo wiedziałam, że my nigdy nie wkroczymy na ten etap. Nigdy nie potrzymasz mnie za rękę w miejscu publicznym, nie uściśniesz, nie pocałujesz. Nie miałam co do tego żadnych złudzeń, ale za nic nie zamieniłabym tego, co nas łączyło.
Uwielbiałam dni, kiedy wracając ze szkoły, zamiast na pociąg kierowałam się do Twojego domu. Siadaliśmy na kanapie, i wtuleni w siebie potrafiliśmy spędzić kilka godzin rozmawiając o różnych sprawach. Opowiadałam Ci przebieg mojego dnia, a Ty słuchałeś, jakby każde słowo sprawiało Ci rozkosz. Czasami znowu nie mówiliśmy nic. Liczyło się po prostu to, że jesteśmy razem.
Pamiętasz, jak zapytałam Cię, co właściwie we mnie widzisz?
- „A co powinienem?” – odpowiedziałeś. – „Powiedz mi, co ty w sobie widzisz.”
- „Ja?” – zdziwiłam się, ale nie chciałam pozostawiać Cię bez odpowiedzi. – „Myślę, że nie ma we mnie nic, na co warto by zwrócić uwagę. Jestem mała, gruba, moje włosy wiją się na wszystkie strony i nie sposób ich ułożyć. Mam brzydki śmiech, a do tego jestem nieziemsko leniwa.”
Zaśmiałeś się, słysząc moją wypowiedź.
- „Więc teraz ja powiem ci co w tobie widzę.” – rzekłeś. – „Owszem, jesteś niska, ale to część twojego uroku. Poza tym, spójrz na mnie: też nie należę do najwyższych. Ale idźmy dalej. Czy jesteś gruba? Stanowczo zaprzeczam. Ile ważysz? Czterdzieści kilo?”
- „Trzydzieści osiem!” – poprawiłam Cię, udając urażoną minę i dla zabawy szturchając w ramię.
- „Sama widzisz. A gdyby ci było mało…” – przyciągnąłeś mnie do siebie i objąłeś pod biustem. – „W tym momencie mógłbym policzyć wszystkie twoje żebra. Jesteś chuda.”
- „Mówisz tak, bo nigdy nie widziałeś mnie nago.” – odpowiedziałam, zwinnie wywijając się z Twojego uścisku.
- „Możemy to zmienić.” – szepnąłeś mi do ucha, po czym obdarzyłeś długim, namiętnym pocałunkiem.
- „Jeszcze nie skończyłeś mówić.” – odparłam, kiedy się od siebie oderwaliśmy. – „Nadal nie wiem, co we mnie widzisz.”
- „Dobrze, więc idźmy dalej. Wspominałaś coś o włosach… cóż, ja nazwałbym je zmysłowymi. Twojego śmiechu mógłbym słuchać całymi dniami, tak samo, jak wpatrywać się w twoje oczy. Wspominałem już, że są cudowne? Powinnaś wiedzieć, że masz najpiękniejsze oczy pod słońcem. Kocham twój głos. Kiedy śpiewasz, mam wrażenie, jakby cały świat się zatrzymywał, żeby ciebie posłuchać. Uwielbiam z tobą rozmawiać, całować się i razem z tobą patrzeć na księżyc.” – przerwałeś na chwilę, i kolejne słowa wypowiedziałeś patrząc mi prosto w oczy. – „Zmieniłaś mój cały świat.”
Nie wytrzymałam i przyciągnęłam Cię do siebie, złączając nasze wargi w kolejny pocałunek. Dwudniowy zarost połaskotał mnie w spód dłoni, kiedy przesunęłam ją po Twoim policzku. Rozkoszowałam się tą chwilą, jednak nie pozwoliłam, żeby trwała zbyt długo.
- „To za to, że jesteś tak dobrym kłamcą.” – szepnęłam. – „A to…” – teraz pocałunek był zdecydowanie dłuższy niż poprzedni. – „To jest za odrobinę prawdy, jeśli się tam kryła.”
- „A co, jeśli to była sama prawda? Żadnych kłamstw?” – zapytałeś, przytulając mnie do siebie. – „Co byś zrobiła, Niedowiarku?”
- „Spełniłabym twoje jedno życzenie.” – powiedziałam po krótkim namyśle.
- „Tylko jedno?” – prychnąłeś rozczarowany. – „Nawet Złota Rybka spełniała trzy!”
- „Naprawdę do szczęścia potrzeba ci aż trzech życzeń? Dobrze. Możesz wybrać trzy małe, albo jedno duże.”
Milczałeś, zastanawiając się, o co poprosisz. Nie chciałam Ci przerywać, więc po prostu położyłam się na kanapie, z głową na Twoich kolanach, zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w Twój rytmiczny oddech. Po chwili zacząłeś jeździć kciukiem po moim policzku, delikatnie kreśląc różnorakie wzory i litery. Uwielbiałam, kiedy to robiłeś. Zawsze starałam się rozpoznać, co rysujesz, ale nie jest to takie proste, jak się może wydawać. Rozróżniałam jedynie kształt serca, w myślach licząc ile razy je naszkicowałeś na mojej skórze.
- „Czy mogę zatrzymać życzenie na później?” – odezwałeś się po kilku minutach. – „W tej chwili nic mi nie brakuje do szczęścia.”
Odwróciłam głowę tak, żebym mogła spojrzeć Ci w oczy.
- „Możesz.” – zgodziłam się. – „Tylko nie zwlekaj zbyt długo. Wszystko ma swój termin ważności.”
- „O, a jeśli można wiedzieć, ile czasu mi jeszcze zostało na podjęcie decyzji?”
- „Nie wiem. Może tydzień, może miesiąc, może godzina. Zapytaj Złotą Rybkę, ona zna się na życzeniach.”
- „W takim wypadku nierozsądnie jest je zatrzymywać. Skoro w każdej chwili może się przeterminować, najlepiej zużyć je od razu.” – rzekłeś, pomagając mi podnieść się z powrotem do pozycji siedzącej.
- „Więc zdecydowałeś już czego sobie życzysz? Trzy małe, czy jedno duże?”
- „Chyba zdołam połączyć te trzy w jedno… jakby to ująć…” – udałeś, że się zastanawiasz, chociaż dobrze wiedziałam, że już dawno obmyśliłeś odpowiedź. – „Więcej, więcej i więcej ciebie.”
Zbliżyłam się do Ciebie, wyszeptałam na ucho charakterystyczne: „Jak sobie życzysz”, po czym z każdym kolejnym pocałunkiem pozwalałam ściągać z siebie poszczególne części ubrania.
Nigdy nie zapomnę tej nocy. Najszczęśliwszych momentów życia nie powinno się wyrzucać z pamięci. To jakby zabić cząstkę siebie, a tamtej nocy to My byliśmy tą cząstką. I nawet teraz, kiedy to wszystko już przepadło, nadal nie mam odwagi wyczyścić moim wspomnień z tamtych wydarzeń. Nie mogę zabić Nas. Ciągle mam nadzieję, i to ona nie pozwala mi zapomnieć. Nadzieja, że kiedyś, jeszcze nie teraz, ale też nie w dalekiej przyszłości, uda nam się do tego wrócić.
Że Ty wrócisz.
Wiem, że wszystko, co robiłeś było dla mojego bezpieczeństwa. To całe niepokazywanie się publicznie, nie kontaktowanie się za pomocą telefonów, nie mówienie o Tobie nawet najbliższym i najbardziej zaufanym przyjaciołom. Rozumiem to. Musiałeś być pewny, że jeśli Cię znajdą, nie będzie żadnych powiązań między nami, które mogłyby zapędzić mnie w tarapaty. Ścigali Cię, a Ty uciekałeś. Ale jeśli nawet moja miłość nie mogła skłonić Cię do stawienia im czoła, jak mogłam wierzyć, że kiedyś będziemy w stanie żyć normalnym życiem?
Wiedziałam, że pewnego dnia, kiedy przyjdę do Ciebie po zajęciach, dom będzie pusty, a jedynym śladem po Tobie będzie kartka z przeprosinami, pozostawiona na stole w sypialni. „Znaleźli mnie. Muszę uciekać. Wrócę po Ciebie, obiecuję. Kocham Cię, zawsze o tym pamiętaj.”
Pamiętam. Po prostu zaczynam wątpić, czy Ty także…

185 wyświetleń
11 tekstów
2 obserwujących
  • ~ Ariadna ~

    4 July 2012, 22:19

    Ślicznie, po prostu ślicznie! Piękne opowiadanie i wspaniały temat ;)
    Widać, że pochodzi z głębi serca.
    Pozdrawiam ; *

  • 6 May 2012, 16:39

    Zatkało mnie. Smutna historia ale piękna. Świetnie dobrane słowa:)

  • Albert Jarus

    4 May 2012, 08:48

    Nawet mi się spodobało... a dizsiaj jakoś nie mam nastroju. Coś pięknego z tego wyszło, nietuzinkowego, prostego i uroczego. ładnie

  • anathematise

    3 May 2012, 22:58

    Dziękuję. Włożyłam w ten tekst wiele serca i Twoja pochwała ma dla mnie ogromną wartość, zwłaszcza, że ostatnio nic mi nie wychodzi. Jestem bardzo wdzięczna za opinię. : )

  • Sheldonia

    3 May 2012, 22:37

    Rozwaliłaś mnie tym tekstem. Ja nawet nie wiem, co napisać, żeby to miało jakiś większy sens. Mam takie przeczucie, że ta noc, ta rozmowa... była naprawdę.;) Pięknie to napisałaś.