Menu
Gildia Pióra na Patronite

"Gościnna oaza"

Irracja

Irracja

... Na groźnej, choć i pięknej, pustyni życia można spotkać wiele malutkich oaz. Większe i mniejsze, bardziej lub mniej żyzne, jednak każda specyficzna i jedyna w swym rodzaju. W jednej z nich żył człowiek, taki sam jak wszyscy a jednak całkiem inny. Jak to między ludźmi bywa. Żył samotnie w oazie malutkiej. Trochę plonów, by oko cieszyły i pokarm dały, parę drzew dających chłód i ukojenie. Niewielki szałas chroniący przed burzą i deszczem, oraz niewielka studnia z wodą gaszącą pragnienie. To wszystko co oaza mieściła, zresztą więcej by się nie zmieściło. Mijały lata, czasem odwiedzał rodzinę i przyjaciół, czasami to oni go odwiedzali - i tak biegła jego samotność. Trochę szczęśliwa, trochę gorzka, jak to w życiu bywa...

... Nadszedł jednak dzień inny od pozostałych. Do oazy trafiła kobieta z dziećmi. Szukali schronienia i odpoczynku więc ich ugościł na jakiś czas. Kobieta była ładna i zaradna, dzieci dość rezolutne i miłe, a i jemu niczego nie brakowało. Spodobali się więc sobie i zbliżyli.
- "Może byście zostali na stałe ?" - spytał kiedyś człowiek.
- "Bardzo chętnie" - odrzekła kobieta - "Jest jednak pewien problem. Oaza jest za mała dla Nas wszystkich. Trzeba by było zagospodarować trochę pustyni i nowy, obszerny dom postawić"
- "Masz rację" - odrzekł człowiek - "Lecz do tego Wasza pomoc będzie potrzebna".
- "Pomożemy" - zgodziła się kobieta...

... Jak postanowili tak i zabrali się do dzieła. Człowiek wykopał większą studnię, zaczął nawozić nowy skrawek pustyni. Gdy się zazielenił, zaczął budowę większego domu. Trwało to jakiś czas, kobieta zaś pomagała - to dbała o strawę, to pomagała przy plonach i budowie domu. Nawet dzieci były ucieszone. Jedne pomagały, na miarę swych sił. Drugie niewiele robiły, lecz pokorne nie przeszkadzały i korzystały ze wspólnego dobra. Tylko jedna córka była inna. Nie podobało się jej decyzja matki. Po cichu i wytrwale się sprzeciwiał i szkodziła. To uciekała w poszukiwaniu własnej oazy, to znów wracała i korzystała z wszystkiego jak z własnego. To coś zniszczyła lub uszkodziła, to znów zabrała bez zgody i wyniosła. Mnóstwo problemów z nią było, zawsze jakieś straty i kłopoty. W któryś dzień odeszła, znalazła własną oazę...

... Minęło kilka lat. W międzyczasie powstał dom, oaza rozkwitła. Domownicy, bez zbytku lecz w szczęściu zagospodarowali się. Pewnego dnia ktoś zapukał do drzwi. W progu stanęła, dawno nie widziana córka. Prócz zawiści i pogardy w sercu, nie miała ze sobą nic. Żadnego bagażu i dobytku, tylko w dłoniach mały kawałek papieru.
- "Widzicie, to znak iż jestem córką tej kobiety. Musicie mnie wpuścić i przyjąć. Od dziś to wszystko jest moje, domownicy będą mymi gośćmi. Zaś Ty... spojrzała na człowieka... będziesz Naszym sługą i niewolnikiem".
- "Nigdy się na to nie zgodzę. Przyjmiemy Cię jako gościa i domownika, lecz sługą Twym nie będę" - odrzekł człowiek i spojrzał na resztę domowników. Ci jednak się nie odezwali.
- " W takim razie będę Ci niszczyła wszystko, tak długo aż się zgodzisz na me warunki" - rzekła córka i wyszła...

... I zaczęło się. To część plonów ktoś wyrwał, to wodę wylano z koryta. Czasem jakieś narzędzia znikały, to znów zostały uszkodzone. Zrozumiał w końcu człowiek, że to za sprawą niedobrej córki. Po jakimś czasie przemógł się i poszedł do niej z takimi słowami prośby i miłości.
- "Słuchaj, jesteś córką mojej kobiety. Dlatego nie będę Cię karał ani mścił się. Jednak opamiętaj się i nawróć. A wtedy przyjmę Cię jak gościa i domownika"
Lecz córka zła spojrzała hardo i rzekła.
- "To nie Twoja rodzina, ale moja. Dlatego to ja będę stawiać warunki a Ty słuchać będziesz".
Wrócił człowiek do domu i opowiedział wszystko kobiecie i reszcie domownikom. Ci jednak mu nie uwierzyli, zaś kobieta odrzekła.
- "To moja córka, i ją poprę. Będzie jak chce. Będzie właścicielem tej oazy, my zaś jej gośćmi. Natomiast Ty będziesz sługą Naszym, według jej woli".
A reszta stanęła za kobietą...

... smutek zagościł w oczach człowiek - zaś w sercu gniew obudziły te słowa. Wstał i rzekł.
- "Nigdy tak się nie stanie. Zburzę dom cały, wyplenię plony i drzewa. Wy zaś, niewdzięcznicy, wracajcie na pustynię. I dalej szukajcie oazy która Was przyjmie i ugości".
Jak powiedział tak i zrobił. I powrócił do swego samotnego szałasu, zabierając ze sobą ból i gorycz. Kobieta zaś, z dziećmi swymi, wróciła na pustynię. Błąka się po "niewdzięczności suchym piasku pustyni uczuć". Od oazy do oazy, próbując znaleźć spokój i zrozumienie wśród obcych jej ludzi. Nawet wśród rodzinnych oaz miejsca nie może zagrzać. Wszędzie jest tylko chwilowym gościem. Wszak następne pokolenia zajęły miejsca które kiedyś na Nią czekały...

174 177 wyświetleń
2682 teksty
247 obserwujących
  • Irracja

    13 January 2011, 09:26

    ... dziękuję Wam...

    ... masz rację, Córuś... przenośnie, można wiele pod nie podstawić, nie tylko w kontekście miłości i rodziny...

    :-)))

  • Seneka 18

    11 January 2011, 06:59

    Bardzo piękne opowiadanie...
    Coraz częściej spotykam się z podobnymi historiami...niestety.
    Pozdrawiam Grześku.