Menu
Gildia Pióra na Patronite

Kazanie grudniowe

Albert Jarus

Albert Jarus

- Możesz mi pomóc?
- Nie – mruknęła zamykając za sobą drzwi.
- Aniela co się stało? Możesz mi chyba poświęcić odrobinę uwagi? – powiedziała wchodząc do pokoju córki.
- Nic nie muszę.
- Od dwóch dni chodzisz jak osa, idą święta i chyba możesz przyłożyć się do roboty. Dużo od ciebie nie wymagam.
- Dużo?! Zawsze wszystko muszę robić sama. Piotrek i Weronika mają luzy… No tak, ale kogo ja niby obchodzę – powiedziała ściszając głos.
- Mnie obchodzisz… Najbardziej na świecie. Co się z tobą dzieje?
- Nic.
- Niuniu jeśli coś cię gryzie…
- Nie jestem Niunią, mam już osiemnaście lat.
- Nie denerwuj się. Co się stało?
- Nic. Co chcesz? – wycedziła cicho.
- Przynieś ze strychu ozdoby świąteczne, niech dzieciaki ubiorą choinkę. – Zmieniła temat. Wiedziała, że dalsza dyskusja może tylko pogorszyć sprawę.
- A młodzi nie mogą sami poszukać?
- Nie chcę żeby chodzili po górze. Jeszcze narozrabiają.
- Nic tylko wyręczasz się mną. Nie jestem służącą. Gdyby tato…
- Taty nie ma, jestem za to ja i dziś proszę nie kłóć się, tylko mi pomóż.
Aniela nie odezwała się. Zacisnęła zęby i dając wyraz swojej złości, głośno wbijała pięty w drewniane stopnie.
Strych nie krył w sobie nic niezwykłego. Stłumione światło leniwie zakradało się w zakątki szafek i półek. Dziewczyna stanęła przy oknie. Śnieg zasypywał okolice. Większość domów mieniła się lampkami. Święta – myślała - jednak ducha świąt nie czuła od kilku już lat. Nie sprawiało przyjemności robienie prezentów, pieczenie pierników czy ubieranie choinki. Wszystko było bez wyrazu… puste i smutne. Przygnębiającą ciszę przerwał sms: „Na pierwszy dzień wyjeżdżam do dziadków. Bądź o szóstej koło stacji”. Będzie, pewnie, że będzie. Krzysiek był jej miłością życia, zaraz po Konradzie i Tomku, choć jak twierdziła dopiero teraz wie, co to znaczy miłość. Kiedy czuje się te zniewalające mrowienie i brak tchu. Kiedy zatapia się w czyimś spojrzeniu. Nie można jeść, pić... Kiedy osoba którą się kocha jest pierwszą, o której się myśli rano i ostatnią, której twarz w myślach całuje się na dobranoc. Byli ze sobą rok. I oprócz tego, że była szczęśliwa nie liczyło się nic więcej. Czasami pojawiały się sprzeczki, ale przecież w każdy związku są. Bywały dni kiedy płakała do poduszki, ale kto nie płakał z miłości. Lubiła tak wszystko tłumaczyć. Przecież się starała. Kochała. Tęskniła. Była przy nim kiedy było dobrze i kiedy było źle. Planowali, że po maturze pojadą do Warszawy, ona będzie studiować psychologię, on… On nie wiedział czy chce studiować. Obiecał jednak, że złoży papiery na przynajmniej dwie uczelnie, a jak się nie dostanie, znajdzie pracę, zamieszkają razem i będą szczęśliwi. Plan był prosty. Wszystko powinno się udać, w końcu się kochali. Aniela szybko odpisała, że będzie w umówionym miejscu, po czym zabrała się za szukanie dekoracji. Przewertowała wszystkie półki, wiedziała, że muszą być w jakimś pudełku dobrze zabezpieczone folią. Przekładała stare zeszyty, letnie ubrania, książki, puszki i zawiniątka. Przy nerwowym poszukiwaniu bombek jeden z pakunków padł na ziemię i wysypała się z niego stara papeteria. Pożółkła już, jednak wzór niezapominajek w każdym rogu był wyraźny. Przełożyła w palcach kilka kopert, były puste. Zagłębiała się z ciekawością w dalszą część pudełka, aż trafiła na listy zawinięte czerwoną wstążką. Zaśmiała się, przypominając sobie, że tak właśnie w filmach trzymano listy miłosne. Nie wahała się długo. Pociągnęła tasiemkę… Koperty adresowane były do mamy. Otworzyła pierwszy list. Mydlany zapach papeterii zaczął delikatnie drażnić nozdrza.

Kochana Łucjo
To nasz pierwszy miesiąc razem, a ja nie potrzebuję ani sekundy więcej, by wiedzieć, że z Tobą chcę spędzić resztę mojego życia. Nie umiem pisać listów, jednak strach, że mogłabyś zapomnieć jak bardzo Cię kocham sprawia, że będę zostawiał ślad mojej… naszej miłości tak długo, jak tylko będę mógł. Nie sądziłem, że w swoim życiu poznam kogoś, kto z takim ciepłem spojrzy mi w oczy i powie kocham. A ja będę wiedział, że to kocham jest warte więcej niż wszystkie złoto tego świata…

List był długi. Aniela czytała go z zaciekawieniem. Potem kolejny, następny i znów.

Najdroższa

Wyjechałaś zaledwie dwa dni temu, a już brakuje mi zapachu Twoich włosów, gdy zasypiam. Anielka śpi spokojnie, choć chyba wyczuwa brak Ciebie. Tęskni za Tobą tak samo mocno jak ja. Aż dziw, że wszystko, co kiedyś zaplanowałem w głowie, tak naturalnie i pięknie się spełnia. Myślę sobie, że może faktycznie, wszystko zależy od nas. Kiedy spotykają się dwie przeznaczone sobie dusze, nic nie jest niemożliwe. O nic nie trzeba walczyć, na nic tracić nerwów… Nie ma przeszkód, których razem nie zdołalibyśmy pokonać (…) Chcę jeszcze na koniec napisać, że wiem o tym, że rano budzisz się przede mną i zamiast spać dalej lub wstać, leżysz i patrzysz na mnie. Czuję Twoje spojrzenie… i to jak niby przypadkiem głaszczesz mnie po policzku. Kocham to… Pokochałem od pierwszego wspólnego poranka i nigdy już nie chciałem otwierać oczu. Chciałem tak okrutnie udawać, że śpię… Choć tych kilka minut. Bardzo Cię kocham i co dzień dziękuję Bogu, że dał mi Ciebie…

Pojawił się dreszcz, że może nie powinna, że jest to nazbyt osobiste. Szybko jednak usprawiedliwiła się, że są to przecież listy jej ojca. Ostatnia cząstka jaka po nim została i jaka by nie była, chciała ją poczuć. Wzięła więc ostatni list. Napisany był trzy miesiące przed wypadkiem. Ręce jej lekko zadrżały, jednak nie zawahała się i otworzyła. Między nim a poprzednim listem był ponad rok różnicy. Zastanawiała się czy tak długo nie pisał, czy może inne listy gdzieś zaginęły. Szybko jednak zobaczyła niewielkie numerki kreślone z tyłu koperty. Jak wynikało z numeracji żadnego nie brakowało. Ten list był… Sama nie wiedziała. I było kocham i było tęsknię, a jednak emanował od niego jakiś dziwny smutek. Aniela przeczytała go dwa razy, po czym włożyła do koperty i wszystkie razem związała wstążką.

- No nareszcie. Myślałam, że zasnęłaś na tym strychu – odezwała się Łucja lepiąc w pośpiechu pierogi. Gdy się odwróciła, zobaczyła posępną twarz córki ze znajomym już pakunkiem w ręku.
- Kochałaś tatę? – spytała, zatrzymując się w drzwiach.
Kuchnię ogarnęła niezwykła cisza. Matka zamarła. Minęły cztery lata od śmierci Andrzeja, a ją nadal na samą myśl paraliżował strach.
- No odpowiedz. Kochałaś?
- Dlaczego pytasz?
- Odpowiedz.
- Przecież wiesz, że kochałam. Co się stało? – Spytała, właściwie nie chcąc znać odpowiedzi. Widziała listy Andrzeja i nie potrzebowała już żadnych tłumaczeń. Pierogi przestały się lepić. Łucja wyciągnęła z szafki wino i kieliszki.
- Usiądź skarbie.
Wino powoli wypełniało pękate naczynia. Zapach rozlał się po pomieszczeniu, delikatnie uderzając we wszystkie zakątki ciszy.
- Mamo… Skąd się wie, że to miłość…? To znaczy ta prawdziwa, a nie złudzenie.
- Każda jest prawdziwa, na swój sposób ważna…
- No tak, ale kiedy wiadomo, że to ten. Jak ty z tatą.
- Niuniu… Nie wiem. Nie wiem jak rozpoznać prawdziwą miłość. To nie jest tak łatwe jak z rozpoznaniem oryginału od podróbki. Choć i to czasem jest złudnie podobne. Dlaczego pytasz?
- Bo… Krzysiek, wiesz… Kazał przyjść na szóstą, jak chcę się z nim spotkać, bo potem jedzie do rodziny. I w sumie wszystko jest ok, ale jak przeczytałam, bo przeczytałam listy taty do ciebie, to u mnie wygląda to jakoś inaczej. Niby kocham Krzyśka. Tak mocno, jak wy się kochaliście, ale… sama nie wiem…może to świat się zmienił.
- Świat się zmienia codziennie, ale miłość zawsze powinna trwać niezmieniona.
- A ty z tatą?
- Co ja z tatą?
- Nigdy nie mówiłaś… Nawet nie wiedziałam, że tato tak ładnie pisze.
- Wiersze pisał...
- I wiedziałaś od razu, że to ten.
- Widzisz córciu, późno poznałam Andrzeja. Byłam po kilku związkach i może dlatego tak łatwo przyszła ta pewność. Każda dziewczyna marzy o miłości jak z filmu, o księciu z bajki, o czymś, co sprawi, że poczuje się wyjątkowo. I przez to w głowie robi się mętlik, bo skoro na filmie miłość wygląda tak pięknie, to i w rzeczywistości powinno być podobnie. Podświadomie dąży się do tego wzorca. Ja też dążyłam. Tylko jeśli chłopak nie jest odpowiedni, to na siłę nie zrobisz z niego księcia. Kiedyś myślałam, że to wystarczy… Starać się, coś robić, udoskonalać. Ale w dobranym związku… Kiedy ludzie tak po prostu się kochają, nie trzeba nic dopasowywać. To się po prostu dzieje. Zanim poznałam tatę, wszystko wydawało się dziwne i nienaturalne. Dopiero przy Andrzeju… - łzy napłynęły szybko do oczu. Wzięła łyk wina i kontynuowała dalej. – Kiedy się kogoś kocha, tak jak ja kochałam twojego tatę, wszystko było piękne, naturalne i takie ciepłe. Wtedy rozumie się, jaką przyjemnością jest patrzeć jak śpi ukochany. Od początku jak zasypialiśmy, Andrzej przytulał mnie i czekał aż zasnę. Gładził moje włosy i całował w czoło. Nie było na świecie innej chwili niż ta, kiedy mogłabym czuć się bardziej bezpieczna. A rankiem… Rankiem ja patrzyłam jak on śpi. Czasami, kiedy odsunęłam się dalej szukał mnie… Przyciągał do siebie i mówił „Nie uciekaj mi. Bez ciebie nie zasnę”. A kiedy otwierał oczy i widział, że na niego patrzę nie było głupiego „co”, tylko „kocham cię”. Kochałam w nim wszystko. A najbardziej chyba urzekł mnie, nie samą miłością, bo miłość niepielęgnowana szybko obumiera, więc powinno być coś więcej… Tym więcej była jego miłość do dzieci. Kobieta decydując się na męża powinna zobaczyć czy będzie on dobrym ojcem i mężem. Zauroczenia szybko mijają, miłość to już praca.
- A wy z tatą pracowaliście?
- Pracowaliśmy Skarbie… Czasami człowiek nie wie, ile gotów jest poświęcić, kiedy jest zakochany. Łatwo jest być ze sobą, kiedy wszystko idzie dobrze. Wspólne gotowanie, tańczenie w środku miasta, łyżwy, rower, wspólne wycieczki. I mogłabym wymieniać w nieskończoność, ale dziś to nie ma znaczenia… Córeczko nie wiem czy tak powinna objawiać się miłość, ale u nas każda wspólna czynność była nagrodą. Cudem, jaki był nam dany za ten długi czas bez siebie. Czasami dziwiłam się, że dwoje ludzi może tak kochać. Tak po prostu... bez powodu i dla miliona powodów. Wiem, że mówią, że jeśli kocha się za coś, to tak naprawdę nie jest to miłość. Ale ja kochałam go za wszystko… Za podejście do życia, za dobre serce, za poczucie humoru, za to, że był, że ja byłam przy nim szczęśliwa, że był dobrym ojcem i mężem. Trzeba kochać ludzi „za coś”, to przecież też emocje… Nie złościsz się na kogoś bez powodu, tak samo uważam, że nie kocha się ludzi „bo tak”. Może to jest egoistyczne, ale kiedy widzisz w drugiej osobie czyste piękno i dobro… To nie jest owsianka... lubie albo nie lubie. To człowiek. Istota, któa oddaje siebie... Sama rozumiesz.
- Tak, wiem… - powiedziała ściszając głos. W głowie kłębiły się myśli i jedno tylko pytanie: Czy kocham prawdziwie?
- Niuniu powiem ci jedno. Kochałam… i nadal kocham tatę. Był jedynym mężczyzną, przy którym rozumiałam słowo „miłość”. Miłość jest trudna. Wymaga od nas walki i sił… Ale to odróżnia prawdziwą od fałszywej, że nie walczysz sama. Ty i on nie stoicie po przeciwnych stronach barykady, tylko walczycie razem. Po jednej stronie wy, po drugiej w zależności… choroba, problemy finansowe, zawistni ludzie, trudny dzień w pracy…Kiedy tworzy się związek z miłości, nie jest się samym,
- I wy z tatą zawsze tak razem…? Bez kłótni, bez wojen? Czytałam ostatni list… Pisze, że Cię kocha, ale już nie tak, wszystko jest przytłumione. To był kryzys?
- Nie wiem jak to nazwać. Mieliśmy problemy, ale nie chcę o tym mówić. Jeszcze nie dziś.
- Dlaczego?
- Nielu… widzisz, niektóre problemy nie są łatwe do powiedzenia. Trudno je rozwiązać… jeszcze trudniej wytłumaczyć. Przyjdzie czas i ci powiem… Zrozumiesz, ale nie dziś?
- Aż tak?
- Aż tak – ściszyła głos. Wzięła lampkę wina i wpatrując się w jej purpurę, leniwie kręciła kółka po brzegach naczynia.
- To ja może zaniosę te ozdoby. Niech dzieciaki ubierają choinkę. Ile można oglądać bajki?
- Dobrze Skarbie. Tylko patrz, żeby niczego nie zniszczyły.
- Dobrze mamo.
- Anielu…
- Tak?
- Pamiętaj jedno... w miłości nie ma kazań.
- Co?
- Nikt nie może ci niczego narzucić, niczego kazać. Miłość nie rani… Przez prawdziwą, nigdy nie zapłaczesz… Chyba, żę ze szczęścia.Pamiętaj.
- Rozumiem…
Po chwili słychać było piski dzieciaków, uganiające się za bombkami. Harmider miał przywołać atmosferę świąt, lecz bez Andrzeja próżny był trud. Nic nie mogło już być takie same. W głowie Łucji zamiast chaosu, wbiło się świdrujące milczenie. Przeszywało ją na wskroś. Czuła jego głos: stanowczy, kiedy dzieci zaczynały rozrabiać i miękki, gdy brał je na kolana i mówił jak bardzo kocha. Pamiętała, że Andrzej oddałby swoje życie za każde z nich. Dlatego…Może dlatego..- próbowałą sobie tłumaczyć, układać w myślach odpowiedź. Stało się, jego już nie było. Nic nie mogła zrobić, nic zmienić. Każde wspomnienie było bolesne, nie chciała już myśleć. Wzięła jeszcze jeden łyk wina i z nieobecnym wzrokiem wróciła do lepienia pierogów.

*

Sms: „Dziś nie mogę, jak wrócisz daj znać. Aniela”

7031 wyświetleń
113 tekstów
103 obserwujących
  • Albert Jarus

    29 March 2013, 19:48

    dziękuję Sylwio, miód na duszę takie słowa :)
    tym bardziej miło, ze tekst dodany dawno...
    pozdrawiam

  • Albert Jarus

    21 March 2013, 23:27

    różnie... niestety
    dziękuję że zajrzałaś Izuniu :) pozdrawiam

  • lechitka

    21 March 2013, 20:43

    piękne słowa ♥ !

    "Świat się zmienia codziennie, ale miłość zawsze powinna trwać niezmieniona. " - no własnie powinna, niestety różnie to bywa.

    Pozdrawiam :)

  • Albert Jarus

    27 February 2013, 17:52

    Dzięki :) również dobrego.
    No i mam młodszą sister, właśnie w tym mądro-głupim wieku. Chyba przez fakt, że tak dobrze żyjemy daję radę względnie to ogarnąć, a przynajmniej mam nadzieję, że wygląda to na ogarnięte. :)
    Pozdr.

  • PetroBlues

    27 February 2013, 17:46

    "Krzysiek był jej miłością życia, zaraz po Konradzie i Tomku, choć jak twierdziła dopiero teraz wie, co to znaczy miłość."

    Haha, podobało mi się to zdanie, fajnie ukazane rozumienie miłości przez nastolatkę:) Mam wrażenie, ze masz młodszą siostrę, hmm, a może córkę? Bo ładnie opisujesz psychikę nastolatki.

    Definicji miłości jest multum i tak jak już ktoś przede mną napisał - wiele ich tu ukazałeś.

    Sam kiedyś kochałem święta, teraz już nie czuję ich magii, z wiekiem wiele rzeczy się zmienia. Wiele myśli pobudziłeś w moim umyśle.

    Technicznie czyściutko, cóż, za całokształt wielka ficha i liczne ukłony:)

    Pisz, pisz dalej, czekam na kolejne opowiadanie.

    Dobrego dnia:)

  • Ta, co lubi marzyć...

    21 February 2013, 22:07

    Piękne... Tyle definicji słowa "miłość" zawarte w jednym tekście... Nie powiem, nie powiem...
    Przeczytałam jednym tchem!

    Pozdrawiam,
    ~ Oliwka

  • Kamila 6

    29 January 2013, 18:36

    Piękne, ani przez sekundę się nie nudziłam czytając, bardzo wciągający, wyjątkowy, pełen mądrości życiowych... piękne. Pozdrawiam ciepło.

  • Albert Jarus

    8 January 2013, 21:11

    Dziękuję za odwiedziny i dobre słowa, czasem tak ich braknie...
    Aj, już nie mogę się Was nacieszyć, więc zamilknę wymownie, bo wyjdzie, że się podlizuję :)
    Dzięki raz jeszcze

  • awatar

    4 January 2013, 19:37

    ładny tekst
    ładnie napisane, dobry pomysł z listami na strychu
    trochę czasopismowe marzenie o tym jaki powinien być dom rodzinny
    pozdrawiam

  • słoneczniki

    4 January 2013, 15:36

    Wyjątkowy teks