- Może byłoby Ci lepiej beze mnie? - Mruknęła półgłosem spoglądając pod rąbek przejrzystej sukni nieba. Wiedziała, że będzie milczał, nigdy nie odpowiadał prowadzony przez emocje. Miał jej za złe podobne pytania, jednak ona zawsze do nich wracała.
- Łatwiej byłoby pogodzić się z nieznośnością świata doczesnego bez kobiecych zboczeń, manier i ogólnych obruszeń spowodowanych brudzeniem sobie bucików... Swoją drogą nigdy nie rozumiałam, czemu gustujesz w podobnych panienkach. Nie ma to, to ani poukładane w łepetynie, ani szeroko nóg nie rozstawia... - Westchnęła przeciągle i przesunęła opuszkami palców po jego nagim torsie, uśmiechając się do gwiazd. - Milczysz... Więc i ja będę, póki ponownie nie poszukam kochanka. Śmiech jaki wzbierał w jej piersi odbiłby się donośnym echem, gdyby nie miała ust zaszytych nicią. Zamiast głosu, jedynie błękit jej oczu zapłonął. Dłoń powędrowała głębiej w ciało mężczyzny, przepuszczając miedzy palcami ruchome larwy oprawiające ranę najdokładniej jak się dało. Były ich tysiące. Ruchomych, drobnych, śnieżnobiałych ciałek buszujących pod skórą. Podnosiły ją, ruszały nią i pieściły odwłokami wpijając się coraz mocniej i głębiej w zimne organy. Przez chwilę wydawało się jej, że zamiast gonitwy między sercem a tchawicą dotknęła ziemi. Tak szybko wam idzie? Westchnęła w duchu i mruknęła donośnie, czując pod poduszeczkami wyraźny kształt żeber jakie pragnęła pozyskać. Zaciskając dłoń na jednym z nich szarpnęła - a wraz z jej nagłym ruchem do góry poderwała się chmara much rozmnażających się i składujących jaja w ciele mężczyzny. Owady osłoniły kolejną przepiękną partię ciała, która z wolna zaczynała gnić. - Szkoda... Miałeś takie silne ramiona... Nie przyglądając się długo cięciom na barkach, wróciła do poprzedniej zabawy. Kość oderwała się od ciała zaskakująco łatwo - najwidoczniej tych kilka godzin na jakie go opuściła przeistoczyło się w dni... Opadła na plecy unosząc przed siebie część szkieletu, niczym zdobycz. Przechyliła lekko głowę przyglądając się jak rząd długich larw tańczy na znalezisku niezadowolonych z odebrania im pożywienia. Kilka z nich opadło na jej brzuch niezdarnie wijąc się i szukając schronienia. Nie przejęła się, nadal była zafascynowaną bezkręgowcami na zdobyczy. Chwyciła w palce zagubioną poczwarkę i przybliżyła do ust. Pozwoliła, by przesunęła się po nich niezdolna do wczepienia się w żywą tkankę i spadła nieporadnie na ziemię. - Szkoda, że tak mnie pokarali... - Jęknęła w duchu językiem pieszcząc ropiejące szwy na wargach. Nie zastanawiając się dłużej, zwinnie poderwała na równe nogi podpierając kością. - Zda się - Orzekła i raz ostatni spojrzała na przyjaciela. Mało co z niego zostało... Odcięta ręka, rozpłatany brzuch wypełniony pasożytami, wypalone znamiona tuż przy kroczu, brak penisa, wydłubane oczy, cięcia na całym ciele i usta rozpostarte w krzyku. - Cierpiałeś... A ja nie mogłam Ci pomóc... Przymknęła powieki, by raz jeszcze, rozchylając je - zanurzyć w odmęcie odległej galaktyki. To dawało jej spokój podczas chorych zmagań do jakich przymusili ich ONI . - Gra się rozpoczęła, dla słabych nie będzie nadziei, ale przysięgam - pomszczę nas... Bawiąc się przy tym znakomicie. Oko za oko, ząb za ząb, zło za zło... Staniecie w płomieniach!
Dawno tu nie zaglądałam, a teraz nie mogę przestać czytać, czytać, czytać.. coś wspaniałego. Chyba zdarzyło mi się przez przypadek zapomnieć jak wielki masz talent.
Moje wnętrze ma wiele odmian i różnorakich demonów, jednakże obietnicę spełnię - z czasem. Niechaj póki co sieją spustoszenie w myśli, by trafić na najgorsze z możliwych i ukazać je światłu dziennemu. Mam nadzieję, że czekanie się opłaci, choć nie zawsze musi...
Mało wiesz oj mało, zawsze nazbyt krytykując swoje i nie doceniając zdolności i talentu.
Czy kiedykolwiek uciekłam mój drogi? Zawsze przyjemniej spierać się i wojować niż znikać gdzieś w tłumie. Poza tym wojaczka akurat z Tobą to istna rozkosz ;)
Stawiasz wysoko poprzeczkę i karzesz zajrzeć w głąb nicości, to niepokojące - kusić tak odmętem świata jaki został znienawidzony przez tysiące a ukochany przez nas. Mroczny obraz rysowany pędzlem zanurzonym niewinnie w krwi przeciwnika... tylko po to aby zaraz potem usiąść i odetchnąć pięknem smugi na płótnie tuż nieopodal, albo wręcz przeciwnie... oddać się [...]
nie lubię krzyczeć... nie przystoi dżentelmenowi podnosić głos na damę :) A zachwytu jestem pełen... najprzyjemniejsze jest to, że każdy kolejny tekst nie zawodzi.. to miłe :)
Wyborny. Interesujące żądania wysuwasz, podobnie jak kusisz przekupstwem na jakie zdobyć się nie ciężko. Może będę na tyle łaskawa, by dać Ci to czego pragniesz... A może wręcz na odwrót - rozwieję wszelkie złudzenia i nie dam się porwać rozgrywce? Minus jak "stąd do Marsa" zdaje się być smakowitym zabezpieczeniem.
Nie powiem bym spodziewała się podobnego komentarza. A co do moralności i tego czy "wypada"... Czy to aby kobiety nie są "tymi złymi"? ;) Nie mogę więc przepraszać, czy paść na kolana a szepnąć, że gdzieś w duchu planowałam dodać ciąg dalszy - czy w takim wypadku Cię zadowolę? ;>
Czyli następnym razem umieścić dokładniejszy opis ucinania pewnych partii ciała?
Owszem, tekst zawsze mówi coś o autorze. Nie da się tego zmienić, bowiem jego ręka to tworzy. Ciekawe, że akurat ten tekst ma mówić sporo o mnie. Chcesz się podzielić informacjami? Może i ja czegoś się dowiem.
Wielokropki raczej są aż nader umyślne. Spróbuj poczytać na głos z odpowiednimi intonacjami. Też spróbuję, może w istocie jest ich za dużo... To i tak nie zmieni faktu, że je lubię :D