Menu
Gildia Pióra na Patronite

GG-GRANATOWY GAWĘDZIARZ

Lena-Van-Orthon

Lena-Van-Orthon

Mówią o mnie gawędziarz, ale gdyby pan był na moim miejscu, stał ponad 2000 lat w kałamarzu na kominku, niejedną miałby pan historię w piórze schowaną! Oj niejedna…

Przywołajmy dla przykładu rok 1430. Ach, cóż to był za czas! Lałem się wtenczas litrami na pergamin. Stałem bowiem na służbie u starego alchemika Dradomira. Poczciwiec dniem i nocą pracował nad tajemną formułą transformacji szczura w człowieka. I ja, atrament na jego biurku, byłem jedynym świadkiem sukcesu! Gruby gryzoń, po wstrzyknięciu mikstury, szczegółowo spisanej mą krwią w pamiętnikach Dradomira, zamienił się na moich oczach w niewiastę! Przy pierwszej przemianie, ów panna pokryta była nazbyt obficie szczurzym włosem, a twarz wykrzywiał jej nienaturalny, zwierzęcy grymas. Mistrz przywrócił jej więc naturalną formę i doskonalił dalej swą formułę. Trwało to drogi panie miesiącami, a z każdą kolejną przemianą dziewczyna nabywała coraz to bardziej ludzkich cech. Zaskakująco szybko opanowała sztukę chodzenia na dwóch nogach, kobiece ruchy, a nawet ludzką mowę. Szczurza inteligencja nad wyraz procentowała w człowieczej formie. Z czasem, z coraz większym oporem, godziła się na powrót do swej odwiecznej postaci. Pewnego zimowego popołudnia, Dradomir zapisał udoskonaloną formułę w swym notesie i dokonał kolejnej przemiany. Tym razem, padłem kleksem na pergamin z zachwytu: moim oczom ukazała się bowiem niewiasta niespotykanej urody! Piękno ciała, gracja ruchów i delikatność spojrzenia nie dawały wiary, że tak eteryczna istota powstała …z gryzonia! Eksperyment był uwieńczony sukcesem, Dradomir oszalały ze szczęścia. W swym wielomiesięcznym ferworze badań nie zdołał zauważyć jednak, iż szczur oprócz ludzkiej postaci oswoił również emocje. Kiedy późnym wieczorem mistrz chciał na powrót przywdziać kobietę w jej szczurza formę, niewiasta krzyknęła, że to już koniec i w szamotaninie z alchemikiem wstrzyknęła mu, przeznaczoną dla siebie miksturę. Dradomir zwinął się w konwulsjach i na moich oczach zamienił w chudego gryzonia. Patrzył na swoją oprawczynię wielkimi, przerażonymi oczami, a ta nie myśląc wiele chwyciła go za obślizgły ogon i wyrzuciła przez okno pracowni wprost na podwórze pełne wygłodniałych kotów... Cisnęła do kominka wszystkie notatki, owoc wielomiesięcznych prac Dradomira, zerwała w manekina pelerynę alchemika i wybiegła z laboratorium w ciemną noc. Nigdy więcej nie zjawiła się w tamtym domu. Wszyscy szukali starego mistrza przez wiele tygodni jednak na próżno…nikt nie szukał przecież chudego gryzonia…
Wiele lat później, rzekłbym z 350 wiosen później , stojąc na hebanowym kredensie u szanowanego doktora prawa do jego gabinetu weszła kobieta. Na jej widok granat mojej krwi zamienił się w czerń… jej rysy wydały mi się nad wyraz znajome…

6789 wyświetleń
89 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!