Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pierwsza miłosć.

marll

marll

Miłość jest niezwykłym uczuciem. Pojawia się, niekiedy znika. Czasem przychodzi nagle, czasem z biegiem lat. Wszyscy jej ulegamy. Chcemy zasmakować tego uczucia. Do mnie miłość przyszła nagle. Nim się obejrzałam, kochałam go najmocniej na świecie.

Tego niezapomnianego, wiosennego dnia, siedziałam na ławce w parku. Kończyłam jedną z książek romantycznych, którą pożyczyłam od koleżanki. Łzy same napłynęły mi do oczu, gdy wraz z ostatnią kartką, historia tych dwojga dobiegła końca. Desperacko szukałam w swojej torbie chusteczek, jednak nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Ujrzałam wyciągniętą
w moją stronę rękę z chusteczką. Szlochając sięgnęłam po nią.
- Dziękuję.
- Proszę. A można wiedzieć, czemu tak płaczesz? – Jego głos był ciepły i spokojny.
Nic nie odpowiadając, wskazałam na książkę, którą cały czas trzymałam na kolanach.
- Musi być naprawdę dobra skoro doprowadza do łez.
Dokładnie wytarłszy sobie oczy, spojrzałam na niego. Był średniego wzrostu. Miał dłuższe, ciemne włosy i duże, brązowe oczy. Na jego twarzy gościł delikatny uśmiech. Również się uśmiechnęłam.
- Tak, jest niesamowita. Naprawdę polecam.
- Z pewnością kiedyś przeczytam.
Oboje się zaśmialiśmy.
- Jestem Patryk.
- Weronika.
Uścisnęłam jego dłoń. Była ciepła i miękka.
- Mogę się przysiąść?
- Tak, proszę.
Włożyłam do torebki wszystko, co wcześniej z niej wyjęłam w poszukiwaniu chusteczek
i położyłam ją sobie na kolana.
- A więc, o czym jest ta książka?
- O dwojgu ludzi, którzy się kochają i pomimo przeciwieństw są ze sobą do końca – na samą myśl o nich łzy stawały mi w oczach, jednak powstrzymałam się od kolejnego wybuchu płaczu.
- To cię tak wzruszyło? Miłość tych dwojga.
Zdziwiłam się, że zadał to pytanie. Spojrzałam mu w oczy.
- Rzadko zdarza się miłość, która potrafi pokonać wszelkie przeszkody, przetrwać wszystkie kłamstwa, które ludzie mówią, aby ich poróżnić. A potem razem się starzeją i umierają. Mam nadzieję, że ja również spotkam kogoś, kogo będę kochała mimo wszystko i się z nim zestarzeję.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Widziałam na jego twarzy zdziwienie. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam. On miał poważny wyraz twarzy, najwyraźniej zastanawiał się nad tym, co powiedziałam. Ciszę przerwał dźwięk jego komórki. Sięgnął do kieszeni po telefon i spojrzał na wyświetlacz.
- Muszę odebrać, przepraszam.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym wstał i odebrał. Patrzyłam jak chodził w te i z powrotem, ewidentnie coś tłumacząc. Wydawał się miły, to znaczy z pewnością był miły. Widać też, że zna się na książkach. Patryk zamknął klapkę telefonu i podszedł do mnie.
- Muszę już iść. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy – powiedział radośnie uśmiechając się.
- Również mam taką nadzieję.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie po czym on ruszył przed siebie.

Myślałam trochę o książce, trochę o Patryku. Muszę jeszcze poprosić Ilonę o jakieś ciekawe książki, z pewnością ma ich jeszcze masę. Zaczęłam powoli iść w stronę jej domu. Postanowiłam oddać jej tę książkę i od razu pożyczyć drugą. Nagle stanęłam, gdy coś sobie uświadomiłam.
- Nie wzięłam jego numeru – powiedziałam do siebie.
Dziesięć minut później byłam już przed drzwiami domu Ilony. Zadzwoniłam dwa razy i po chwili w drzwiach stanęła jej siostra.
- Hej jest Ilona?
- Tak, jest. Wejdź.
Wskazała, abym poszła na górę, gdzie miała pokój. Powoli szłam schodami ku górze, oglądając liczne fotografie widniejące na ścianie. Jej mama była fotografem, więc zdjęć
w tym domu było naprawdę wiele. Zapukałam do drzwi jej pokoju, a gdy usłyszałam ,,proszę’’ nacisnęłam klamkę.
- Hej
- O cześć – powiedziała wstając od biurka – Co cię do mnie sprowadza?
Wyciągnęłam z torebki książkę.
- To – podałam ją jej.
- Już przeczytałaś?
- Tak. Jest naprawdę świetna. To jest moja ulubiona książka.
- Dlaczego? – Zapytała odnosząc książkę na półkę i pokazując, żebym usiadła.
- Bo dzięki niej kogoś poznałam.
- Naprawdę? Opowiadaj – ponaglała mnie.
- Siedziałam w parku i już kończyłam czytać książkę. Sama wiesz, że jest bardzo wzruszająca, więc mimowolnie zaczęłam płakać. Szukałam w torebce chusteczek, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć i jakiś chłopak podał mi swoje chusteczki. Zaczęliśmy rozmawiać,
aż w końcu zadzwonił jego telefon i musiał iść.
- Jak słodko. A jak ma na imię?
- Patryk.
- Masz jego numer?
- Nie, zapomniałam wziąć.
- No trudno. Wydaje mi się, że jeszcze będziesz miała okazję poprosić go o ten numer.
- Mam nadzieję. Ok. To ja będę już leciała, bo trochę późno się zrobiło. A i jeszcze chciałam pożyczyć jakąś książkę.
- Niech zgadnę, o miłości?
- Dokładnie.
Ilona podeszła do swojej biblioteczki i wyjęła z niej książkę.
- ,,Marina’’ – przeczytałam jej tytuł.
- To opowieść o tematyce fantastycznej, ale jest również wątek miłosny. Wzruszy cię do łez.
- Ok. Dzięki.
Odprowadziła mnie do drzwi.
- Nie zapomnij o jutrzejszym kolokwium – przypomniała.
- Dzięki za przypomnienie. Do jutra.
- Pa.
Zamknęła drzwi a ja ruszyłam w stronę mojego domu. Wieczór był jasny. Od księżyca bił niesamowity blask. Co jakiś czas na niego spoglądałam. Gdy był w pełni wydawał się wtedy taki tajemniczy, jakby krył zagadkę własnego istnienia. Mieszkałam niedaleko od Ilony zaledwie kilka metrów. Nasza ulica była bardzo spokojna, rzadko przejeżdżał tędy jakiś samochód. Właśnie to lubiłam w tym miejscu, ciszę.

Weszłam do pustego domu, wokół panowała ciemność. Położyłam torbę na komodzie w przedpokoju i poszłam prosto do łazienki. Wzięłam szybki, gorący prysznic.
Nie jedząc kolacji, poszłam od razu do swojego pokoju. Wyjęłam książki, aby się trochę pouczyć. Jednak w ogóle nie mogłam się skupić. Wyciągnęłam z torebki książkę od Ilony
i zaczęłam czytać.
Obudził mnie dźwięk budzika. Jednym ruchem go wyłączyłam i rozejrzałam się dookoła. Obok mnie leżała ,,Marina’’ i zeszyty szkolne. Zaspana poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę. Potem poszłam się ubrać i zjadłam mało pożywne śniadanie. Wzięłam kluczyki do samochodu i w pośpiechu wyszłam z domu.
Wszystkie zajęcia niemiłosiernie mi się dłużyły. Byłam pewna, że zawaliłam kolokwium. Ilona ani razu nie zapytała, co się ze mną dzieje, z pewnością się domyślała.
Gdy szłam jednym z korytarzy uczelni, ujrzałam kogoś, na którego widok ożywiłam się
i zdziwiłam zarazem. Patryk stał oparty o ścianę ze swoimi kolegami. Również stanęłam pod ścianą, zastanawiając się czy do niego podejść. Stałam tak dłuższą chwilę, do momentu, gdy nasze oczy się spotkały. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam jego uśmiech i już miałam do niego podejść, jednak Ilona, która pojawiła się z nikąd, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę sali. Przez całe zajęcia zastanawiałam się jak mogłam nie zobaczyć go tu wcześniej.
A może się tu przeprowadził? Nieważne. Skup się na wykładzie, powtarzałam sobie.
Zajęcia minęły wyjątkowo szybko. W pośpiech wyszłam ze szkoły. Tak jak myślałam stał przed nią Patryk. Nie zastanawiając się, podeszłam do niego.
- Cześć – zaczęłam.
- Cześć.
- Co ty tu robisz?
- Jeżeli pytasz, co robię w tej chwili, to stoję – spojrzałam się na niego spode łba – chodzę tu do szkoły.
- Nigdy cię tu wcześniej nie widziałam.
- Przeniosłem się nie dawno. Nie wiedziałem, że się tu uczysz.
- Sama nie wiem jak się tu dostałam, chyba jakimś cudem. Nie jestem prymuską.
- Ja również. Może zechciałabyś pójść ze mną na kawę?
- Oczywiście.
- A więc chodźmy.
Szliśmy w ciszy, co zupełnie mi nie przeszkadzało. Kawiarnia była dosyć blisko, toteż szybko doszliśmy. Gdy usiedliśmy przy jednym ze stolików, od razu podeszła do nas kelnerka.
- Jaką zamawiasz? – zapytał Patryk
- Zwykłą z mlekiem.
- Dwa razy kawa z mlekiem.
Kelnerka zgrabnym krokiem odeszła w stronę baru.
- I jak, spodobało ci się na uczelni? – zapytałam.
- Nie jest najgorzej. Wykładowcy bardzo ciekawie opowiadają.
- Tu muszę się z tobą zgodzić. Szczerze mówiąc, to dzisiaj prawie ich nie słuchałam.
- Dlaczego?
- Bo myślałam zupełnie o czymś innym.
Patryk widząc wyraz mojej twarzy nie zapytał się o nic. Po chwili podeszła do nas kelnerka
z dwiema kawami, posłodziłam jedną łyżeczką i podałam cukier Patrykowi.
- Dziękuję, nie słodzę.
Postawiłam cukiernicę z powrotem na stolik.
- Co lubisz robić? – zapytał badawczo mi się przyglądając.
- Jak już penie zauważyłeś, lubię czytać i gdy mam czas projektuję wnętrza.
- Tak profesjonalnie?
- Nie. Bardziej dla przyjemność. A ty co lubisz?
- Jeżdżę na snowboardzie i gram w kosza.
- Czyli sportowiec.
- Można tak powiedzieć.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez co najmniej godzinę. Dowiedziałam się, że jego ulubionym filmem jest ,,Szeregowiec Ryan’’. A drużyną koszykarską Chicago Bulls opowiedział mi całą ich historię. Podobał mi się jego zapał, z jakim opowiadał. Rozmawialiśmy też na poważniejsze tematy. Dowiedziałam się ile ma rodzeństwa, gdzie wcześniej mieszkał. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Nie było między nami, żadnego skrępowania. Na koniec spotkania wymieniliśmy się numerami.
Patryk zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Oboje patrzyliśmy w niebo. Było na nim wiele gwiazd, które jasno świeciły.
- Uwielbiam gwiazdy – powiedziałam szeptem.
- Ja również. Milej się spaceruje, kiedy oświetlają drogę.
Po chwili byliśmy już przed moim domem.
- Dziękuję za miłe popołudnie – uśmiechnęłam się
- Polecam się na przyszłość – powiedziawszy to Patryk podszedł do mnie bliżej i pocałował.
Jego usta były miękkie, a od ciała biło przyjemne ciepło.
- Dobranoc – powiedział słodkim głosem.
- Dobranoc.
Stałam na werandzie, aż nie zniknął za rogiem. Weszłam do domu, po czym zrobiłam sobie kanapkę i poszłam wziąć prysznic. Po kąpieli poszłam do pokoju i zaczęłam czytać książkę. Nie pamiętałam, gdzie wczoraj skończyłam, bo zasnęłam więc zaczęłam od początku.
Kolejne dni mijały tak samo. Chodziłam rano na uczelnię, a potem spotykałam się
z Patrykiem. Robiliśmy różne rzeczy. Próbował nauczyć mnie jeździć na deskorolce. Nawet nie było tak źle. Udało mi się przejechać kilka metrów, jednak żadnych trików nie mogłam załapać. Często chodziliśmy nad jezioro, siadaliśmy tam i rozmawialiśmy długimi godzinami.
- Miałeś już dziewczynę – zapytałam patrząc na tafle jeziora.
- Jedną, jednak wyjechała z Polski. A ty miałaś chłopaka?
- Nie – odpowiedziałam smutno
- Więc teraz już masz – przyciągnął mnie do siebie i złożył pocałunek na moich ustach
Dzisiaj Patryk miał po mnie przyjechać i mieliśmy we dwoje wyjechać na weekend
za miasto. Bardzo się denerwowałam, ponieważ to był nasz pierwszy taki wyjazd. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęłam czytać ,,Marinę’’, ponieważ został mi ostatni rozdział, a do przyjazdu Patryka zostało jeszcze trochę czasu. Ilona miała rację, wątek miłosny w tej książce, był naprawdę frapujący.
Minęło już dwadzieścia minut, a Patryk nie przychodził. Jednak cały czas czekałam.
Może miał coś ważnego do załatwienia.
- Na pewno zaraz przyjdzie – powtarzałam.
Nerwowo chodziłam w tę i z powrotem. Czułam na swoich policzkach krople słonego płynu, pomimo tego nie przestawałam czekać. Nagle zadzwonił mój telefon. Szybko spojrzałam
na wyświetlacz z nadzieją, że to Patryk.
- Słucham.
- Dzień dobry. Czy rozmawiam z panią Weroniką Malinowską?
- Tak. O co chodzi?
- Dzwonię ze szpitala. Dwie godziny temu przywieziono do nas po wypadku Patryka Kornackiego. Prosił, żeby do pani zadzwonić.
- O czym pani mówi? – głos mi się łamał.
- Niech pani przyjedzie najszybciej, jak będzie mogła.
Kolana się pode mną ugięły. Telefon wypadł mi z ręki. Nie mogłam uwierzyć w to,
co usłyszałam. Już nie próbowałam powstrzymywać łez. Siedziałam na łóżku przez kilka minut, nim zrozumiałam co przed chwilą usłyszałam. Wytarłam oczy i wybiegłam z domu.
Dojechanie do szpitala zajęło mi pół godziny. Szybko weszłam do środka i podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry. Gdzie leży Patryk Kornacki?
- Pani nazywa się Weronika Malinowska?
- Tak.
- Niech pani idzie na trzecie piętro, sala numer dziesięć.
- Dziękuję.
Szłam szybko, niemal biegłam. Doszłam do windy, która jakby na złość jeździła jeszcze wolniej, niż zwykle. Gdy tylko znalazłam się na trzecim piętrze zaczęłam rozglądać się
w poszukiwaniu sali numer dziesięć. Biegałam po całym korytarzu roztrzęsiona, aż w końcu znalazłam pokój, którego szukałam. Spojrzałam przez okno, dzięki, któremu można było obserwować pacjenta z korytarza. Patryk wyglądał strasznie. Miał zabandażowaną głowę.
Na szyi miał kołnierz ortopedyczny. Na twarzy widniały liczne zadrapania i siniaki. Lewa ręka w gipsie. Patrzyłam na niego, bojąc się tam wejść.
- Jest z nim naprawdę źle.
Usłyszałam głos koło siebie i szybko się odwróciłam. Był to lekarz.
- Słucham?
- Doznał bardzo poważnych obrażeń. Obawiam się, że tego nie przeżyje – po tonie jego głosu, zgadłam, że jest tego pewien.
- To niemożliwe. On nie może… – głos odmówił mi posłuszeństwa na samą myśl o tym.
- Zaraz się obudzi. Powinnaś do niego pójść. Pytał o ciebie.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a lekarz już szedł w głąb korytarza. Stałam tak jeszcze dłuższą chwilę nim zdecydowałam się wejść. Niepewnym krokiem weszłam do środka. Usiadłam na krześle, które stało przy łóżku. Złapałam go za rękę i delikatnie ścisnęłam.
Po chwili Patryk zaczął otwierać oczy. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
- Weronika – wyszeptał zmęczonym głosem.
- Jestem przy tobie.
- Przepraszam cię.
- Mnie? Za co? – spytałam zdziwiona
- Że nie przyjechałem. Nawaliłem, mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Nie mam czego wybaczać. Nie jestem na ciebie zła.
Oboje patrzyliśmy się na siebie w milczeniu. Uśmiechałam się do niego, jednak łzy i tak spływały mi po policzkach.
- Wiesz – zaczął – wydaje mi się, że to już koniec.
- Przestań. Nic ci nie będzie, niedługo stąd wyjdziesz i pojedziemy gdzieś razem. Nie pozwolę ci umrzeć.
- Wiesz Jonathan Carroll kiedyś powiedział ,, Życie z pewnością jest cenne, ale w niektórych sytuacjach jeszcze cenniejsza wydaje się śmierć’’.
- Nie rozumiem – jego słowa bardzo mnie zdziwiły.
- Za kilkadziesiąt lat, na pewno zrozumiesz. Pamiętasz, co powiedziałaś mi jak spotkaliśmy się po raz pierwszy? Powiedziałaś, że chcesz zestarzeć się z ukochaną osobą. Obiecaj mi,
że dotrzymasz słowa.
- Ale to z tobą chciałam się zestarzeć.
Patryk delikatnie się do mnie uśmiechną.
- Kocham Cię – wyszeptał.
- Nie, proszę cię! Nie zostawiaj mnie!
Przez zasłonę łez widziałam jak jego oczy powoli się zamykały. Po chwili usłyszałam dźwięk aparatury, która oznajmiała, że jego serce przestało bić. Lekarze szybko wbiegli do sali
i zaczęli go reanimować. Krzycząc i płacząc, usiadłam na podłodze w kącie sali, opierając się o ścianę. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Miłość mojego życia właśnie odchodziła, a ja nie mogłam nic zrobić. Patrzyłam na to wszystko z bezradnością. Przede mną stanęła pielęgniarka, która pomogła mi wstać.
- Już wszystko dobrze – pocieszała mnie – zaraz podam ci leki uspokajające.
Nie protestując, wyszłam z nią z sali. Zaprowadziła mnie do pokoju pielęgniarek i podała jakieś proszki. Wzięłam wszystkie od razu. Po chwili do pokoju wszedł lekarz. Po wyrazie jago twarzy domyśliłam się, co chce mi powiedzieć.
- Tak mi przykro – powiedział spokojnie.
- Wcale nie! – krzyknęłam – pan go nawet nie próbował ratować!
- Uwierz mi próbowałem, ale jego obrażenia były poważne.
Nie mówiąc nic więcej wybiegłam stamtąd.
Minęły dwa dni. Dziś był jego pogrzeb, nie miałam odwagi tam pójść. Spotkać się
z jego rodziną. Ciągle nie mogłam pogodzić się z tym, co się stało. Miałam wrażenie, że to wszystko stało się przeze mnie. Gdybym wtedy nie czytała tej głupiej książki, może Patryk ciągle by żył.
Dni mijały, a ja stałam w miejscu. Nie chciało mi się nic robić. Zawalałam kolokwia, nie uważałam na zajęciach. Codziennie chodziłam do parku i siadałam na ławce, przy której się poznaliśmy. Czasem przesiadywałam tam całe dnie.
Dzisiaj też tam szłam. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że siedzi tam Ilona.
Usiadłam obok niej, nic nie mówiąc.
- Co ty wyprawiasz? – spytała spokojnym głosem.
- Nie wiem o czym mówisz – odpowiedziałam nie patrząc na nią.
- Nie wiesz, o czym ja mówię? Spójrz na siebie. Jesteś wrakiem człowieka. Myślisz,
że Patryk chciałby, żebyś się tak zachowywała?
- Nie wiesz, co chciałby Patryk.
- Domyślam się. Na pewno przesiadywanie tu i zachowanie się w ten sposób ci go nie zwróci. Pamiętasz, co Paulo Coelho napisał w jednej ze swoich książek? ,,Umiera się nie po to, żeby przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej’’
- Coelho był idiotą – skwitowałam krótko.
- Nie. To ty przestałaś rozumieć jego słowa. Stałaś się inną osobą. Pamiętasz, o co Patryk poprosił cię przed śmiercią? Jeżeli naprawdę go kochasz, powinnaś spełnić jego prośbę.
Słuchałam jej w milczeniu. Miała rację.
- Przecież możesz być szczęśliwa z kimś innym i cały czas pamiętać o Patryku. Nikt nie każe ci o nim zapominać. Przemyśl to.
Ilona wstała i zaczęła iść w kierunku swojego domu. Przedstawiła mi całą tą sytuację
w zupełnie innym świetle. Nie mogę go zawieść. Dotrzymam słowa. Może nie chciałam być szczęśliwa, bo bałam się, że zapomnę o Patryku? Ale czy w ogóle może się to kiedyś stać?
W końcu, on był moją pierwszą, prawdziwą miłością, a o takiej nie zapomina się nigdy.

2397 wyświetleń
40 tekstów
3 obserwujących
  • 14 June 2010, 19:54

    świetne! bardzo wzruszające !
    gratuluję talentu ;>

  • BlueCard

    3 May 2010, 13:32

    Jest świetna! Nie rozumiem tego że nie wygrałaś...

  • marll

    11 April 2010, 20:22

    Na prawdę nie wygrałam. Pewnie były lepsze prace od mojej. Cięszę sie, że podoba wam sie moja praca. Dziękuje.

  • PeggyBrown

    11 April 2010, 18:40

    Jak to, Kobito, nie wygrałaś? Twoja praca jest naprawdę świetna. Nie wierzę.

    Chylę czoła, bardzo nisko.

  • marll

    10 April 2010, 19:26

    Kurczę, przepraszam was. Ale konkursu niestety nie wygrałam.

  • PeggyBrown

    10 April 2010, 17:25

    Kobieto! Sprawiłaś, że się rozkleiłam. Co się rzadko u mnie zdarza.
    Twoje opowiadanie jest naprawdę bardzo dobre, mam nadzieję, że wygrałaś konkurs.

  • szoszannah

    10 April 2010, 15:27

    Nie lubie cie. Zmusiłaś mnie do płaczu.

  • marll

    10 April 2010, 15:26

    Nie. Wymyśliłam tą historię na konkurs literacki.

  • 10 April 2010, 15:13

    To było na prawdę??

  • 10 April 2010, 15:13

    To było na prawdę??