Menu
Gildia Pióra na Patronite

holiday c.d

lost_inside

Milcząc przez całą drogę, dotarli wreszcie. Ich oczom ukazał się mały, drewniany domek, wokół którego rosły ogromne drzewa. Ogród przed domem porastało mnóstwo kwiatów, mieniących się tysiącami kolorów. Pomiędzy nimi kamienna dróżka, prowadząca do wnętrza ogrodowego królestwa. Otworzyła furtkę. Przywitał ją piękny zapach rosnącego opodal jaśminu.

- Tak wgl to jestem Amelia - speszona podała dłoń. - Z tego wszystkiego nawet Ci się nie przedstawiłam - uśmiechnęła się delikatnie i wykonując zapraszający gest dłoni, powiedziała:
- Zapraszam do siebie na kawę lub herbatę, w zależności, co wolisz.
Robert zastanowił się przez chwilę. Widząc jego zawahanie, dodała:
- W ten sposób będę mogła Ci się odwdzięczyć za dotrzymanie mi towarzystwa. Wiesz, to tak dla mojego sumienia.
Chłopak zaśmiał się i zdecydowanym już krokiem wszedł do ogrodu, zamykając za sobą furtkę.
- A więc skoro to dla twojego sumienia... nie mogę odmówić.
Szła powoli przodem. Jej zgrabnym ruchom towarzyszył stukot rzymianek, które miała na swoich stopach. Wyjęła z kieszeni klucze i wkładając je do dziurki w zamku, przekręciła. Otworzyła
szeroko drzwi i przepuściła nowopoznałego mężczyznę. Magiczny fiolet ścian przedpokoju ozdobiony został czarniobiałymi fotografiami. Skromnie udekorowane wnętrze zapraszało głębiej. Przytulnie umeblowany salon cieszył oko
pomalowanymi na kolor zielonych wzgórz ściany. Ciemne szafy, regały itp. dopełniały wygląd wnętrza. Jasna kanapa oraz fotele idealnie współgrały z całością. Salon ozdabiało mnóstwo
jej obrazów, na których widniały piękne, kolorowe kwiaty. Z sufitu o kolorze czekoladowego budyniu zwisał elegancki żyrandol. O tym samym kolorze zasłony dopełniały ramy okienne. Kuchnia, połączona z salonem chwaliła się nienagannym kolorem ścian, niebieski chagall. Jasne meble kuchenne kontrastowały z ich odcieniem. Pod oknem szklany stolik, a po obu stronach 4 krzesła z pomarańczowymi obiciami. Wystrój całego domu idealnie ze sobą współgrał.
Wszystko do siebie pasowało, tą zasługę mogła sobie dumnie przyznać. To ona jest jedyną pomysłodawczynią tego ustroju.
- Jej... jak tu przytulnie... - rozglądał się po wnętrzu.
- Dziękuję - uśmiechnęła się szeroko, zadowolona z pochwały. - Czego się napijesz ? - spytała, stawiając na elektrycznej kuchence czajnik z wodą.
- Herbatę z cytryną, poproszę - rzekł i usiadł na kanapie w salonie.
- Się robi...

*****

Zapadł zmrok. Ich pogaduchom towarzyszyła cicha muzyka w tle. Czas bardzo szybko płynął. Nim się obejrzeli, świat otoczyła ciemność. W jego towarzystwie czuła się całkowicie swobodnie. Wydawało jej się nawet, że zna go od bardzo dawna. Ktoś obserwujący ich, mógłby nawet stwierdzić, że są dobrymi przyjaciółmi. Świetnie się dogadywali. Mieli podobne poglądy, rozumieli się nawzajem. Było jednak już późno. Robert właśnie zbierał się do wyjścia. Podniósł się z kanapy i posłał w jej kierunku ciepły uśmiech.
- Z chęcią bym jeszcze sobie tak tutaj z Tobą podyskutował, ale niestety czas goni - rzekł.
- Odprowadzę Cię - uśmiechnęła się delikatnie w jego kierunku i ruszyła przodem. Sięgnęła po swój ulubiony szary kardigan i ściągając go z wieszaka, włożyła na siebie. Zamykając za sobą drzwi, wyszli na zewnątrz. Pogoda była idealna. Powiewał cieplutki, letni wiatr, który kołysał delikatnie koronami drzew. Księżyc w całej swej okazałości lśnił na tle ciemnoniebieskiego nieba, który przyozdobiony został tysiącem błyszczących gwiazd. Szli w milczeniu napawając się tą chwilą. Nie chciała przerywać tak miłego momentu. Od zawsze zachwycała się nocą. On również ją uwielbiał. Spacer o tak pięknej porze wywoływał na ich ustach rozmarzony uśmiech. Raz po raz spoglądali na siebie ukradkiem. Gdy ich spojrzenia spotykały się, szybko odrywali je od siebie. Takim chwilom wciąż towarzyszyła nieśmiałość. Ciszę przerwał jego ciepły, lekko zachrypnięty głos.
- Powinnaś już wracać. O tak późnej porze jest niebezpiecznie.
Westchnęła tylko cicho.
- Pozwól, że to ja Ciebie teraz odprowadzę - dodał.
Zaśmiała się cicho i zawracając, ruszyła w kierunku swojego domu. Dorównał jej szybko kroku i przez całą drogę ponownie milczeli. Dopiero przed bramą Amelia powiedziała:
- Dziękuję za bezpiecznie odprowadzenie mnie do domu - uśmiechnęła się niewinnie. Chłopak wyjął z kieszeni długopis i wyciągnął ku niej dłoń. Podała mu więc swoją, a on pogciągając jej sweterek do łokcia, napisał na ręce swój numer. Spojrzała mu w oczy i uśmiechając się, pocałowała w policzek. Na jego twarzy malowało się zdziwienie pomieszane z... zachwytem ? Tak, chyba tak.
- Na pewno się odezwę. Dobrej nocy, Robercie.
- Śpij dobrze, Amelko.
Wchodząc do domu, odwróciła jeszcze głowę, by odprowadzić wzrokiem zanikającą w ciemności jego sylwetkę. On oddalił się jednak dopiero wtedy, gdy drzwi zamknęły się za jej osobą. Wchodząc do salonu, do jej nozdrzy wdarł się jeszcze zapach jego perfum. Usadowiła się wygodnie w fotelu i wypiła ze swej lampki ostatnie krople wina. Myślała o nowopoznanym mężczyźnie. Zafascynowała ją jego osobowość. Był inny od dotychczas poznanych facetów. Wyróżniał się nienagannym ubiorem, dobrym wychowaniem, specyficznym poczuciem humoru, ciekawym światopoglądem... Czuła, że w kimś takim mogłaby na poważnie ulokować swoje uczucia. By odrzucić jednak szybko od siebie tą myśl, sprzątnęła ze stołu pustą butelkę po winie oraz dwa kieliszki, które wstawiła do zmywarki. Gasząc dolne światła, weszła na górę i skierowała się od razu do łazienki. Odkręciła kran i poczekała aż wanna napełni się wodą. Siedziała w niej dopóki nie ostygła ona całkowicie. Umyła jeszcze zeby i wyszła z łazienki. Wchodząc do łóżka, okryła się ciepłą kołdrą i zasnęła ciekawa, co przyniesie następny dzień.
c.d.n

7931 wyświetleń
92 teksty
18 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!