Menu
Gildia Pióra na Patronite

I tak będziesz moja

Papużka

Papużka

Mieszkała w małym miasteczku, gdzie każdy każdego zna z widzenia. Miała 17 lat. Piękna, młoda dziewczyna o imieniu Irena. Kędzierzawo-hebanowy włos, oczy jak węgielki i śniada cera posypana brązowymi piegami. Nie jeden młodzieniec zabiegał o jej względy. Pochodziła z ubogiej i licznej rodziny (2 siostry i 3 braci). Radosna Irena radziła sobie z trudami codzienności, szyła sama ubrania i łapała się każdej pracy. Dziś pokrótce przedstawię wam jej historię.

Zbliżał się długo wyczekiwany przez nią dzień, a mianowicie dzień, w którym miała odbyć się potańcówka w miejscowej remizie. Uszyła sobie nową sukienkę na tę okazję. Wiedziała, że ojciec nie pozwoli zabawić jej tam długo, ale każda godzina spędzona na zabawie była warta takich przygotowań. Wyszła do parku, gdzie umówiła się z klasowymi koleżankami, aby uzgodnić godzinę wspólnego wyjścia. Zabawa miała odbyć się za dwa dni. Dłużyły się one niesamowicie.

Wstał wytęskniony poranek, a wraz z nim i ona. Był rześki i ciepły. Irena miała w sobie mnóstwo energii. W ten dzień była jej kolej oprzątania zwierząt, więc zabrała się za wyznaczone zadania podśpiewując pod nosem. Skończywszy udała się po wodę do studni, następnie zmyła zapach pracy z ciała. Zjadła śniadanie w gwarnym gronie rodziny. Po posiłku popędziła do sadu, aby usiąść pod ulubioną wiśnią i oddać się przyjemności czytania. Wiedziała, że czytając książkę, czas nie będzie taki ociężały. Nadeszła chwila obiadu. Po posiłku, mając pełny brzuch i uśmiech na twarzy, zaczęła się szykować do potańcówki. Wtedy nie wiedziała, że ten dzień będzie początkiem zmian w jej życiu i utkwi na stałe w pamięci. Wystroiła się, lecz i tak wyglądała schludnie i skromnie(tak jak miała wyglądać). Podniecona całą zabawą wyskoczyła z domu i pobiegła w stronę nadchodzących koleżanek. Oddaliły się wspólnie w stronę remizy plotkując i chichocząc. Chyba całe miasteczko zeszło się na imprezę, bo plac był wypełniony po brzegi. Kapela przygrywała na instrumentach jazzowe kawałki. Pełno młodzieńców w marynarkach, lśniących lakierkach i pod krawatem. Dziewczęta stały w wielu małych grupkach, natomiast młodzi mężczyźni stroszyli się niczym koguty szukające kurki do deptania. Kiedy atmosfera trochę zelżała, a większość towarzystwa skropiła alkoholem, parkiet był pełny. Nogi Irenki same rwały się do tańca.

Od pewnego czasu z ukrycia, tak by nie spostrzegła, obserwował ją Władek z sąsiedniej wsi. Był starszy o 12 lat, lecz to mu nie przeszkadzało. Elegant z wyczesanym włosem od dawna podkochiwał się w czarnulce. Pragnął jej jak żaden inny. Postanowił uczynić pierwszy krok. Bał się rezultatu, ale musiał zaryzykować. W myślach powtarzał sobie: „najwyżej dostanę w twarz”. Nie myśląc chwili dłużej zgasił papierosa i ruszył w jej kierunku. Stała z koleżankami, nie było to dla niego problemem. Zaszedł od tyłu. Szybkim ruchem złapał ją za rękę i przyciągnął ku sobie z ogromną delikatnością. Irena była w niezmiernym szoku. Odepchnęła młodzieńca. Dając mu w twarz. Spodziewając się takiej reakcji po prostu przeprosił. Udając się w miejsce, gdzie wcześniej stał, szepnął jej na ucho „i tak będziesz moja”. Irena nie wierzyła, że coś takiego ją spotkało, była oburzona. Jednocześnie ciało płonęło, a na policzkach pojawiły się czerwone rumieńce. Przez cały wieczór zatańczyła z paroma kawalerami, lecz jej myśli nie opuszczał tajemniczy młodzieniec. Od koleżanek dowiedziała się, że to Władek. Jej czas na potańcówce dobiegał końca, więc pożegnała się z dziewczynami i ruszyła w stronę domu. Szła wesoła jak zwykle nucąc sobie jakąś piosenkę.
Myśleliście, że Władek dał za wygraną? No jasne, że nie. Widząc jak brunetka opuszcza remizę, postanowił podjąć kolejną próbę. Podbiegł do niej i dorównał kroku. Dziewczyna słowem się nie odezwała, traktując jego osobę jak powietrze. Zastanawiała się nad zuchwałym zdaniem wyszeptanym do ucha. Władysław chciał naprawić swój wcześniejszy błąd. Bez ostrzeżenia zatrzymał dziewczynę i klękając na oba kolana złapał ją za dłonie. Chmura piachu uniosła się w powietrze. „Przepraszam, powiedz co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?” Irena zaczęła śmiać się w niebogłosy. „Wstawaj! Głupiś romantyku.” Reszta drogi do domu minęła bardzo szybko, szli w milczeniu zerkając na siebie jedno przez drugie. Otworzył jej furtkę do podwórza, weszła i uśmiechem podziękowała mówiąc, „ było mi miło”. Popędziła do domu. To było pierwsze ich spotkanie, jedno z wielu.

Dziewczyna rozkwitała jak pączek róży. Wkrótce byli już parą. Skrzętnie ukrywali swój związek przed jej rodziną. Niestety jak to bywa w małym miasteczku, wszystko się wydało. Ojciec był wściekły. Od tamtego czasu mniej się spotykali. Ich uczucie jednak rosło, bo zakazany owoc smakuje najlepiej. Chcieli się pobrać. Rodzic chciał jak najlepiej dla swojego dziecka, jednak jego działania były daremne. Postawili na swoim. Musiał wreszcie odpuścić. Widział, że nic nie dadzą jego sprzeciwy. Ślub był piękny, lecz jakże skromny. To, co po nim nastąpiło, zaskoczyło wszystkich. Irena została wygnana z domu słysząc wiele argumentów od rodziców. „Rodzina jest za duża, ty osiągnęłaś dorosłość.. Masz męża.. Radź sobie sama.” Dziewczyna o jednej parze butów i paru sukienkach wyniosła się z domu. Władysław dał jej schronienie. Długo płakała. Jej partner był bystrym młodzieńcem. Wziął wszystko w swoje ręce. Dostał kredyt w banku. Kupił działkę i wspólnymi siłami małżonkowie zaczęli budować dom. Początki były bardzo ciężkie, ale jak powstały betonowe pokoje i rzucono siano na podłogę mogli już tam zamieszkać. Spali oczywiście na sianie, przykryci grubą puchową kołdrą od matki młodego. Powbijane gwoździe w ściany służyły jako wieszaki na ubrania. Wspólnie budowali i urządzali dom. Tworzyli zgraną i kochającą się parę.

Wkrótce Irena powiła dziecię - małą Ewę. Jej małżeństwo stało się rodziną. Dziewczyna czekała na odwiedziny swojej matki, to jednak nie nastąpiło. Wzięła Ewę owiniętą w becik i ruszyła w stronę domu rodziców. Matka stała w kuchni. Irena położyła dziecko na stole kuchennym i oznajmiła matce, że to jest jej córka. Kobieta obojętnym wzrokiem spojrzała w kierunku stołu i powiedziała: „Po co mi tutaj to przyniosłaś? Zrobiłaś sobie zabawkę, to ją teraz baw.” Irena bez słowa wzięła maleństwo i wróciła do swojego domu. Całą drogę płakała. Wiedziała, że już nie ma matki. Władek był dla niej świetnym przyjacielem i podporą. Dwa lata później powiła kolejne dziecię, tym razem Wandzię. Żyli skromnie. Mieli siebie i swoją miłość. Aura w domu zawsze była miła, a jego mieszkańcy wbrew przeszkodom losu mieli często uśmiechy na twarzy. Dzieci dorosły, a małżeństwu przybyło trochę zmarszczek na twarzy i siwych włosów na głowie. Ich dzieci miały swoje rodziny i własne dzieci. Irena i Władysław zostali sami w domu. Zawsze jednak pomagali córkom, gdy tylko uznali, że jest taka potrzeba. Wieczorami przy nocnej lampce i telewizorze Władysław opowiadał kawały i podśpiewywał, a Irena mu wtórowała. Byli szczęśliwi i często wspominali drogę jaką musieli przejść, żeby znaleźć się w tym miejscu.

Ich spokój nie trwał długo, został zburzony chorobą Władka. Okazało się, że ma raka przełyku z przerzutami do klatki piersiowej. Po paru operacjach wstawiono mu sztuczny przełyk i ujęto kawałek jelita grubego. Radosne małżeństwo było poddane próbie. Irena, darząc męża ogromną miłością, zajmowała się nim 24h na dobę. Niegdyś silny dobrze zbudowany mężczyzna zaczął gasnąć i słabnąć na siłach. Jedno z największych radości życia zostało mu odebrane.. kochał jeść, niestety choroba nie pozwalała mu czerpać z tego przyjemności. Dojrzały mężczyzna zmienił się w chudego dziadka. Niknął w oczach, jego żar gasł z dnia na dzień. Serca bliskich krajały się, widząc to straszne zjawisko, które drążyło go od środka. Nadszedł najcięższy etap choroby, kiedy organizm nie przyjmował żadnych pokarmów, a ciało wyglądało jak kości powleczone samą skórą. Każdy dotyk był bolesny. Władzio rzadko był świadomy. Kiedy jednak to następowało zawsze pytał się o wnuczków: „ Czy dziewczyny chodzą na studia? Czy Piotruś znalazł pracę?”. Kochany człowiek. Wiedział, że koniec jest bliski. Jego oczy straciły ikrę i zaszły mgłą. Był… ale jakby już go nie było. Nadszedł dzień jego ulgi i końca cierpienia. Władzio odszedł. Dużo łez uroniono. Sędziwa Irena została sama w tym wielkim domu, gdzie każda rzecz przypominała ukochanego. Po 40 latach małżeństwa i wspólnych dni nie potrafiła się otrząsnąć. Samotność jest straszna. Wcześniej była chociaż jego obecność… teraz tylko wiatr huczący w kominie. Irena musiała jakoś dalej żyć. Dobrze sobie radziła z niewielką pomocą rodziny.

Nigdy jednak nie była już taka sama. Władysław odchodząc zabrał jej codzienny uśmiech…

26 014 wyświetleń
524 teksty
59 obserwujących
  • kuloodporna

    24 March 2021, 00:54

    Piękne ....łza spłynęła mi w kilku miejscach ....piękne....🌼🌼🌼

  • ~ Ariadna ~

    16 January 2013, 21:58

    Bardzo ładne opowiadanie, wzruszyłam się czytając ;)
    Podobało mi się bardzo, bardzo.
    Pozdrawiam :)

  • Papużka

    16 January 2013, 13:11

    emocje były związane celowo.. nie chciałam zrobić z tego wilgotnej paplaniny.. celowy dystans.. niestety stworzył suchą informację.. na przyszłość popuszczę więzy... :))) pozdro

  • Aquarelle

    16 January 2013, 13:07

    Dobra ręka trzymała to pióro. Proszę o więcej emocji..
    Pozdrawiam.

  • Papużka

    16 January 2013, 12:49

    tak ogólnie to fajnie, że ktokolwiek to przeczytał... ogół rozwijając tekst na sam widok długości idzie dalej.. dzięki za poświęcenie tych paru minut :)

  • Papużka

    16 January 2013, 12:43

    dzięki...
    a jeśli chodzi o emocje...
    jakbym dała moje prawdziwe emocje to wyszłaby z tego jedna wielka łza...
    Irena to moja babcia, a Władek to był mój dziadek :)

  • Modrzak

    15 January 2013, 21:02

    ładna historia

  • Albert Jarus

    15 January 2013, 20:47

    Trochę szybko przebrnęłaś, zabrakło mi emocji...
    Ale opowiadanie jest urocze i chwyta za serce. Ogólnie- bardzo mi się podobało :)

  • Papużka

    15 January 2013, 11:32

    opowiadanie nie dotyczy mojej osoby :)

  • Papużka

    15 January 2013, 11:28

    Fikcja pomieszana z autentykiem... koniec akurat jest autentyczny..