Menu
Gildia Pióra na Patronite

Umiłowanie piękna

Albert Jarus

Albert Jarus

Mieszkał w apartamencie na szóstym piętrze. Minimalistyczny, dość ekskluzywny styl. Wszystko ograniczone do niezbędnego, męskiego minimum. Uwielbiał swoje życie, styl bycia i to jak kochał piękno. Jego miłość przejawiała się w różnych dziwactwach. Często były to na nowo odkrywane pasje, podróże czy też kobiety. Te ostatnie darzył wyjątkowym uczuciem.

Stał na tarasie czekając na wybrankę dzisiejszego wieczoru.
- I jak? – spytała z lekkim uśmiechem
Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę z nieukrywanym zadowoleniem
- Pięknie... Na prawdę pięknie. – Czuł się doskonale, gdyż po raz kolejny przekonał się jak bardzo miłował piękno. Dziewczyna, którą wybrał na dzisiejszy wieczór pracowała w kwiaciarni, w której zdarzyło mu się kupować kwiaty dla innych. Nie wyglądała jak z żurnala, miała jednak specyficzną urodę oraz nietuzinkowy sposób bycia. Była dla niego kolejnym płótnem, kolejna czysta kartką, którą pragnął zapełnić pięknem. Chciał być Marquezem wplatającym słowa w jej włosy czyniąc z niej arcydzieło godne samego Leonarda.
- Możemy iść. - Powiedział użyczając ramienia damie.
Pojechali do jednej z droższych restauracji w mieście – lubił tam jadać. Obsługiwała go zazwyczaj ta sama kelnerka. Podobał mu się sposób w jaki ustawiała stopy polecając danie dnia. Jak odgarnia włosy i mówi „smacznego”. Nigdy nie rozmawiali na temat inny niż jedzenie, jednak czuł od niej przyjemne ciepło, przy którym lubił się grzać. Ona z kolei obsługiwała go jak zwykłego klienta. Choć może nie do końca zwykłego... Po tylu miesiącach poznawała go bardziej przez przypadek niż celowo. Płacąc kartą dowiedziała się jak się nazywa. Przypadkowo usłyszane rozmowy i wykonywane telefony dały obraz życia zawodowego, a kobiety z jakimi go widywała utwierdzały w przekonaniu, że nigdy nie dorośnie do rangi kogoś na tak wysokim poziomie.
Wszedł. Rozpostarł wokół siebie łunę elegancji i szyku. Każda kobieta, która wchodziła do lokalu w jego towarzystwie wyglądała jak milion dolarów. I tak samo się czuła. Nie wiedziała jednak, że jest… kimś wyjątkowy. Kwiaciarka była czterdziestą trzecią kobietą, z którą w ten sposób się spotykał. Pamiętał każdą z nich. Każda była ważna i wyjątkowa. Nie sprowadzał żadnej z nich do poziomu „numerka”. Wręcz przeciwnie wynosił je na piedestały, pieścił i obsypywał pięknem.
Wieczór sączył się jak jazz. Dotykał zmysły i odkrywał swoje kolejne zakątki. Towarzysząca mu dama czuła na sobie ponętne spojrzenia mężczyzn i zawistne kobiet. Czerwona sukienka opinała jej zgrabne ciało, które zwykle ukrywała za fartuchem. Wieczór zmieniał się w noc… Dzień…Wieczór… Noc…
Przyszedł po dwóch dniach. Usiadł przy tym samym stoliku co zawsze. Zamówił kawę, co chwila spoglądając na zegarek. Przesiedział tak około półtorej godziny.
- Przepraszam – powiedział chwytając za rękę przechodzącą obok kobietę. Wstał i spojrzał na nią jeszcze raz.
- Proszę mi wybaczyć śmiałość, ale chciałbym zaproponować pani kawę.
- Nie dziękuję.
- Nalegam. Chciałbym chwile porozmawiać.
- Przepraszam, ale skończyłam pracę.
- Tak, wiem. Czekałem na panią.
- Niech mnie pan źle nie zrozumie, ale wiem kim pan jest i…
- Proszę… – przerwał jej. – Kilka minut. Nalegam.
Kobieta usiadła, ściskając nerwowo torebkę, a on mówił spokojnie i dystyngowanie. Coś opowiadał, gestykulował, ona jednak nie potrafiła słuchać. Obsługiwała go już tak długo… Wiedziała co lubi, znała jego manierę i sposób bycia. W głowie nuciła jakieś piosenki, które miały zagłuszyć to, że wychowała się na niższym szczeblu drabiny społecznej. Zagłuszyć to, że rozmowa z tym mężczyzną jest jakąś pomyłką.
- Ale o co właściwie panu chodzi ? – przerwała w końcu.
- Chciałbym się jeszcze z panią spotkać ?
- To chyba jakieś żarty? Pan wybaczy, ale nie jestem z tej półki.
- Nie rozumiem?
- Jest pan u nas częstym gościem… W dodatku nie przychodzi pan sam. Te kobiety…
- Proszę wybaczyć. Nie chciałem pani urazić, to nie tak…
- Nie. To nie chodzi o to. Ja jestem kelnerką, a te kobiety są z dużo wyższej półki. Nie mogłabym…
Wtedy powoli rozmowa zaczynała nabierać osobistego charakteru. Opowiedział jej o tym kim jest i jak żyje. Nie prosił, by go zrozumiała, chciał jedynie poznać ją bliżej. Obiecał to sobie pewnego dnia.
- To było w dniu, kiedy w sali obok odbywał się prywatny bankiet. Grupa spróchniałych facetów opijała się whisky i koniakiem. Po pewnym czasie zaczęli traktować kelnerki jak panie do towarzystwa.
- Tak, ale czasem… Taka praca. – próbowała tłumaczyć.
- Nie zareagowałaś nawet jak cię klepną w tyłek.
- Nic się nie stało.
- Z pewnością – powiedział z ironią. - Byłem wtedy z Łucją. Miała kremową suknię obszytą perłami. Pracowała jako barmanka. Nie masz pojęcia jak wtedy spoglądała na ciebie. Próbowałem zmieniać temat, zająć ją czymś innym , ale ona tak dziwnie na ciebie patrzyła. Nie chciała rozmawiać. Powiedziała tylko, że rozumie cię i podziękowała mi za wspaniały wieczór. Do niczego między nami nie doszło. Czasami dzwonimy do siebie.
- I tyko dlatego mnie zaczepiłeś ? Chciałeś pokazać jakiem mam spieprzone życie?
- Nie. Chciałem pokazać na jakie życie zasługujesz.
- I uważasz siebie za proroka? Myślisz, że nawrócisz brzydkie kaczątka? Bawisz się kobietami, ich uczuciami. Niszczysz je i wykorzystujesz. Myślisz, że jak kupisz jakieś szmaty to już zrobisz z nich księżniczki. Może i zrobisz, ale na jeden wieczór.
Powiedziała mu tego wieczora wiele gorzkich słów. Poczuła, że musi wziąć odwet za te wszystkie skrzywdzone kobiety. Trwało to do momentu, kiedy przed jej oczami stanęła wysoka brunetka. Ciemny żakiet i gładko zaczesane włosy dały jej obraz typowej bizneswoman.
- Przepraszam, że przeszkadzam, chciałam się tylko przywitać.
- Witaj Anno. Pięknie wyglądasz – powiedział wstając zza stołu.
- To mój narzeczony Wiktor – z uśmiechem przedstawiła przystojnego mężczyznę ubranego w idealnie skrojony garnitur.
Wymienili jeszcze kilka zdań i po chwili para odeszła.
- Spotykałeś się z nią? – spytała zdezorientowana.
- Tak. Pracowała jako housekeeping w hotelu. To było jakieś 2 lata temu. Pomogłem jej założyć firmę.
- Nie rozumiem tego. One się nie zakochują…? Ty się nie zakochujesz…? Jesteście przyjaciółmi? O co chodzi z tym wszystkim?
- Każda kobieta jest wyjątkowa, piękna. I każda powinna być traktowana jak dama. A skąd ma o tym wiedzieć skoro nigdy tego nie odczuła. Dziś chamstwo jest tak naturalne…
- Ale przecież nie masz pewności…
- Może dziwak ze mnie, ale kocham kobiety. Lubię patrzeć jak się uśmiechają, i jakie potrafią być szczęśliwe. To jest naprawdę piękne. A co jest w tym złego, że dodatkowo one na tym skorzystają.
- A seks?
- Jest waży.
- Mi chodzi o te kobiety…
- Tak, kochamy się. Nie z każdą, bo nie o to chodzi. Ale o tym chyba nie przystoi rozmawiać. To jak? Mogę cię zaprosić na spacer?
- A potem?
- Sama zdecydujesz.
- Nie. Co później dla mnie przygotujesz.
- Dziś tylko spacer z odprowadzeniem do domu i dżentelmeński pocałunek w dłoń. Na nic więcej nie możesz liczyć – powiedział z uśmiechem. Wiedział kiedy kobieta powie „tak” i to była właśnie ta chwilą. – Więc…? Mogę…?
- Tak.

7034 wyświetlenia
113 tekstów
103 obserwujących
  • 24 December 2012, 01:17

    Wiem. To śmieszne, nie lubić fikcyjnej postaci ;D

  • Albert Jarus

    24 December 2012, 00:14

    Nölle i Twoja opinia wywołała szczery uśmiech na mej twarzy :D dziekuję
    pozdrawiam

  • 23 December 2012, 22:35

    Zawsze miałam niewielki problem z tym opowiadaniem. Od czasu do czasu sięgałam po nie znów. Znów je czytałam. I znów miałam wrażenie, że nie lubię tego mężczyzny.

    To opowiadanie ma taki wydźwięk, który mnie podburza, mnie jako dziewczynę ... kobietę. Nie można mu odjąć kunsztu, ale jestem tu znów i znów go nie lubię.

  • Albert Jarus

    4 November 2012, 21:08

    Tak :) zdecydowanie to wiedział :D
    Dziękuję za odświeżenie starego tekstu komentarzem. Bardzo dziękuję.

  • 31 March 2012, 17:33

    I można tak czytać bez końca...:)

  • Przemio

    8 January 2012, 12:31

    myślałem, że on to robi by zaliczać kolejne a tu na koniec miła niespodzianka ; )
    pozdrawiam : ]

  • Koniczynka )i(

    30 December 2011, 11:30

    Mi również tak, jak reszcie bardzo się podobało to opowiadanie...;)
    Pokazałeś tu styl tak, jak ten dżentelmen z Twego opowiadania.
    Zauroczyłam się w tej historii, może dlatego, ze sama bym chciała spotkać takiego mężczyznę. Nie mam jeszcze spieprzonego życia, gdyż jestem w młodym wieku, lecz która z kobiet nie chciała by zasmakować takiego królewskiego traktowania, jakie ukazujesz tu Albercie.
    Życzę wszystkim "wybuchowego" sylwestra :D

  • Albert Jarus

    29 December 2011, 13:37

    Wyciskacze są takie babski ;p
    Dzięki za opinię.
    To i tak coś przy ostatnim braku weny.

    Wszystkiego najlepszego z nowym rokiem.

  • Sheldonia

    29 December 2011, 13:17

    Świetne opowiadanie. Chociaż wole Twoje "wyciskacze łez";) Podoba mi się dlatego, że mam teraz mieszane odczucia co do głównego bohatera. Niby mnie wkurzyła jego postawa, ale z drugiej strony... Bardzo ładnie:)