Menu
Gildia Pióra na Patronite

Sumienie

Venice

Venice

-Marysiu! Zrób mi herbatę, proszę.- zza drzwi dochodził głos ojca.

Maria zacisnęła pięści i ze złością odpowiedziała:

-Zaraz!

To prawda, to nie była wina ojca, że chorował. Został przykuty do łóżka na wiele miesięcy, może na całe życie, ale ona mimo wszystko czuła do niego niechęć. Dlaczego nie mogli zatrudnić jakiejś pielęgniarki? Dlaczego ona- 16-letnia dziewczyna musi spędzać całe wakacje w domu, podczas gdy jej rówieśnicy wyjeżdżają nad morze, w góry albo imprezują na mieście.

-No tak...- szepnęła sama do siebie- Przecież nas nie stać.

Sama nie wiedziała kiedy zaczęła się odnosić do schorowanego ojca z taką wrogością. Na początku choroby siedziała przy jego łóżku godzinami opowiadając mu o szkole, znajomych, czytając mu książki albo po prostu sprawdzając czy czegoś mu nie brakuje, ale w końcu poczuła, że to ją przerasta. Ostatnio chodziła do jego pokoju tylko gdy ja wołał i robiła to z nieskrywaną złością. Tak jakby to była jego wina, że nie może sam się załatwić albo zrobić sobie kanapki. Wiedziała, że jest niesprawiedliwa, ale to niczego nie zmieniało. Była na niego zła.
Postawiła kubek z gorącą herbatą na półce obok jego łóżka i bez słowa skierowała się do wyjścia.

-Marysiu, poczekaj.- spojrzał na nią ze smutkiem.

-Co?- założyła ręce na biodra - Chcesz jeść, bo jak nie to chciałabym wrócić do swoich zajęć.

-Nie, nie jestem głodny tylko...- odwrócił głowę zakaszlał kilka razy- Chciałem pogadać.

-O czym?

-Jesteś na mnie zła, prawda? Zepsułem ci całe wakacje?

Już miała odpowiedzieć, że nie, że to nie jego wina, ale zamknęła usta. Po co miała kłamać?

Ojciec nie czekał na odpowiedź.

-Ja wiem, rozumiem. To dla ciebie bardzo trudne. Mama spędza tyle godzin w pracy, a ty musisz tu ze mną tkwić przez całe lato.

Poczuła lekkie wyrzuty sumienia. Rozczulił ją tym, że tak dobrze ją znał. W końcu zawsze byli do siebie bardzo podobni. Tak naprawdę rozumieli się bez słów.

-Daję radę.- skłamała. Chciała, by jej głos brzmiał trochę bardziej przyjaźnie, ale jej się nie udało. Ojciec nie wyglądał na przekonanego.

-Dobrze... Jeśli nie chcesz, to nie musimy o tym gadać. Nic nie potrzebuję. Chcę mi się spać.- przymknął powieki.

-Ok.-mruknęła i szybko stamtąd wyszła.

Przez następną godzinę Maria siedziała spokojnie w fotelu i czytała swoją ulubioną książkę "GONE: Zniknęli". Była trochę zła na siebie, że tak ostro potraktowała ojca, ale starała się o tym nie myśleć. Po chwili usłyszała sygnał wiadomości, wzięła do ręki swoją starą motorolę i odczytała:

Hej Mary, tu Aśka. Zmieniłam numer. Słuchaj, wpadłabyś do mnie na chwilę. Chcę z tobą pogadać. I przy okazji powiedziałabyś mi co sądzisz o mojej nowej sukience;) Czekam z niecierpliwością. Pa

Marysia już miała odpisać, że nie może, bo musi pilnować ojca, ale się zawahała. Zajrzała do pokoju. Tata spał i nie wyglądało na to, by się szybko obudził. Aśka mieszka w sąsiednim bloku.

-To tylko chwilka. Wpadnę, zobaczę sukienkę i wrócę.- przekonywała sama siebie- Przecież nie mogę tu tkwić jak w więzieniu.

Chwyciła telefon i odpisała:

Zaraz będę;)

Jeszcze raz upewniła się, że ojciec śpi i po cichu wyszła z domu.
Niestety ta "chwilka", o której mówiła nieco się przedłużyła i w końcu Marysia zdała sobie sprawę, że siedzi tu już od ponad godziny. Nie słuchała próśb Aśki, żeby zostać jeszcze chwilę, tylko szybko udała się z powrotem do domu.
Ucieszyła się, że matka jeszcze nie wróciła. Gdyby zobaczyła, że Marysia tak po prostu zostawiła ojca samego, miałaby niezłą awanturę. W mieszkaniu panowała cisza. "Ojciec pewnej się jeszcze nie obudził"- pomyślała i po cichu uchyliła drzwi do pokoju.

-Boże!- jęknęła.

Łóżko było puste. Przecież sam nie mógł wstać. Pewnie nie uszedłby nawet kroku. Marysia wpadła do sypialni jak burza i spojrzała z przerażeniem na ojca, który leżał nieprzytomny na podłodze obok łóżka, a obok niego pęknięty kubek. Natychmiast do niego doskoczyła i obróciła go na plecy. Nie reagował. Szybko zadzwoniła po pogotowie, po czym bezskutecznie starała się go dobudzić.

-Co ja zrobiłam.- mówiła przez łzy.

W końcu ojciec otworzył oczy i spojrzał na nią wciąż nieobecnym wzrokiem.

-Ma- ma-rysiu, Marysiu... ja.. ja...przepraszam.- wyjąkał .

-Już dobrze, już dobrze tato.- odpowiedziała i nie mogąc już dłużej tego znieść wybuchła płaczem.

Ojciec patrzył na nią zmartwiony.

-N-nie płacz dziecko, nie płacz. To nie twoja wina. Ja.. ja p-po prostu n-nie chciałem zawracać ci j-już głowy, a t-ten ku-kubek był z-za daleko i...z-za bardzo s-się wy-wychyliłem. M-materac chyba się... się obsunął i...i

-Już dobrze tato. Nic nie mów. Zaraz przyjedzie pomoc. Nie martw się. To nie twoja wina.

"To wyłącznie moja wina"- chciała powiedzieć, ale czuła, że jeszcze jedno słowo, a znów się rozklei. Tata był już bezpieczny. W tej chwili liczyło się tylko to. Na całą resztę: wyrzuty sumienia, łzy i przeprosiny przyjdzie czas później.

Uśmiechnął się do niej blado i wyszeptał:

-Tak córuś, będzie dobrze...

2227 wyświetleń
25 tekstów
10 obserwujących
  • obito

    14 November 2010, 12:56

    Świetne i bardzo ciekawe opowiadanie.

  • R.A.K.

    16 August 2010, 13:56

    Świetne opowiadanie !!!

  • czarna_owca

    14 August 2010, 23:11

    ładne:)

  • .O.n.A.

    14 August 2010, 21:13

    Piękne..!
    Łzy w oczach same się zbierają..

  • Nierealna

    14 August 2010, 16:18

    Rewelacja!
    Łzy mam w oczach.
    Wiem co to chory rodzic i dlatego poruszyło mnie to tak bardzo.
    Pięknie opisane.
    Dałabym plusa ale nie mogę. Więc daję w myśli ;)