Menu
Gildia Pióra na Patronite

Uzdrowisz, uzdrowisz ją, uzdrowisz...

CzerwonaJakKrew

CzerwonaJakKrew

-Mamo, a co jest w Niebie? - zapytała uśmiechnięta pięciolatka w kucykach przewiązanych kokardami.
-W Niebie? W Niebie mieszka Pan Jezus ze swoją mamą. W Niebie mieszkają wszyscy dobrzy ludzie, którzy byli na chwilę, dłuższą lub krótszą, tu, na ziemi. Tam wszyscy są szczęśliwi, tam wszyscy są uśmiechnięci. W Niebie jest tylko wieczne szczęscie. W Niebie życie trwa wiecznie - po czym spojrzała na swój skarb i pchnęła mocniej huśtawkę. Dziewczynka roześmiała się, po czym słyszeć można było tylko jej krzyk "wyżej, wyżej!", bo uwielbiała być wysoko nad ziemią.
***
Na pościelach chudziutkie rączki ściskane przez większe, silniejsze, starsze dłonie, na poduszkach małe główki z wychudłymi policzkami, w powietrzu woń sterylności i leków, na podłodze gdzieniegdzie pukle rudych. brązowych czy blond włosów. Wchodząc do pomieszczenia czuć było atmosferę nadziei, atmosferę niknącego życia, atmosferę śmierci...
Mała główka z kosmykami blond włosów i cieniutkimi zielonymi wstążkami wyjrzała ze sterty poduszek, obdarzyła osobę siedzącą obok uśmiechem i otworzyła bladziutkie usta:
-Mamo, a zrobisz mi kiedyś te dwa koczki?
-Oczywiście, kochanie - kobieta pogłaskała dziewczynkę po główce.
- A mamusiu? Mamusiu, a czy ja pójdę do Nieba? Tam, gdzie nic już nie będzie mnie bolało?
- Pójdziesz... Pójdziesz, ale jeszcze nie teraz. Teraz masz jeszcze całe życie. Jeszcze pójdziesz do szkoły, jeszcze wybierzesz sobie zawód, jeszcze będziesz uśmiechała się setki razy, jeszcze poznasz kogoś, z kim będziesz szczęśliwa.
-Mamusiu... Wiesz, że mamy nadzieję... Ale nadzieja jest taka malutka jak ja... A ten mały potworek, który jest we mnie jest jeszcze większy od Ciebie.
***
Droga Matko Boża,
znasz moją córkę, prawda? To malutka Penelopa. Ma pięć lat i jest jednym z niewielu moich skarbów na tej ziemi. Ma zielone oczy, długie palce. Zawsze mówiłam, że będzie grać na pianinie, miała pójść do szkoły muzycznej. Włosów już nie ma...
Ale Ty ją uzdrowisz...
Sama masz Syna. Tak, wierzę w Niego. I wiem, albo i nie wiem, nie wiem... Nie wiem, bo mój skarb będzie żył. Nie wiem, jak to umierać, mając pięć lat. Nie wiem, jak jest stracić swój skarb. Ale wiem, jak trzyma się w ramionach swoje dziecko, robiące się z każdą sekundą lżejsze i coraz mniejsze. Wiem, jak jest zbierać pukle jej włosów ze śnieżnobiałej podłogi. Wiem, jak to jest ściskać jej wychudzone dłonie i całować jej blade suche usta... Wiem, jak jest trzymać zemdloną córkę w ramionach. Wiem, jak karmić swoje wygłodniałe, matczyne serce resztkami nadziei. Wiem, jak to jest mieć umierające dziecko...
Ona będzie zdrowa, prawda?
Módl się za moją Penelopę...
Julia
***
Biegła przez korytarz. Biegła, wpadając raz po raz na ludzi. Na pielęgniarkę, niosącą leki, na starszą panią z balkonikiem, na lekarza spieszącego na dyżur. Potknęła się i wywróciła na mokrej podłodze. Wstała i pognała dalej. Mgła otaczała ją z każdej strony, a mur łez zasłonił jej świat. To już nie miało znaczenia, nie miało znaczenia to, że nogi odmawiają posłuszeństwa, nie miało znaczenia, że w piersiach brak tchu, nic już nie miało znaczenia. Życie nie miało znaczenia...
Minęła swój dom, huśtawkę, zieloną wstążkę, zawieszoną na gałęzi wierzby, która zdawała się płakać razem z nią. Płakać z tą żałosną wstęgą powiewającą na wietrze.
Otworzyła drzwi i wpadła do wnętrza swojego malutkiego kościółka. Rzędy ławek stały puste, a obok ołtarza znajdował się obraz Matki Bożej. Była na nim taka piękna, taka spokojna. Spoglądała na każdego wiernego spod przymkniętych powiek, a kąciki jej ust były podniesione w górę, tak jakby zaraz miała się uśmiechnąć.
Julia stanęła złapała za ramę obrazu i zaczęła nim szarpać tak, jakby zaraz miała rozerwać tę spokojną, świętą kobietę.
Po chwili przegranej walki klęknęła, zwróciła oczy ku niebu i rozdarła ciszę swoim krzykiem:
-Dlaczego?! Dlaczego mi ją zabrałaś, Matko?

11 833 wyświetlenia
154 teksty
31 obserwujących
  • koala

    19 September 2012, 20:50

    Twoich opowiadań Lauro, aż szkoda nie przeczytać. :)

  • CzerwonaJakKrew

    19 September 2012, 15:09

    Dziękuję Wam wszystkim za takie wspaniałe opinie... Dziękuję za zatrzymanie się, poświęcenie tych kilku chwil i zostawienie po sobie śladu... Nawet nie wiecie, jak jest miło wiedzieć, że jesteście i czytacie...

  • 17 September 2012, 19:28

    Aż łzy stanęły mi w oczach, aż zabrakło mi tchu tak jak Julii, byłam nią przez chwile. Świetny, dobitny tekst, chwyta za serce.
    Pozdrawiam Łucja

  • 17 September 2012, 11:33

    Zbyt mocne jak na dzisiejszy poranek.
    Zbyt piękne by tego nie przeczytać.
    Pozdrawiam.
    agoraa

  • 17 September 2012, 07:11

    Ból.. Cierpienie.., ale dużo łatwiej je znieść gdy jest się otoczonym miłością choć przez jedną osobę...
    Piękne..

  • anathematise

    16 September 2012, 16:25

    Pięknie. Jest wiele rodzajów miłości, jednak z nich wszystkich ta matczyna jest największa. Można sobie jedynie wyobrażać ból, który odczuwa osoba po takiej stracie. Próba porozumienia się z Matką Bożą i przyrównywanie jej sytuacji do swojej nadaje całemu zdarzeniu jeszcze większą realność. Oddaje desperację matki.
    Cudowny, wzruszający tekst.

  • CzerwonaJakKrew

    16 September 2012, 14:44

    Xavierze: Dziękuję za przeczytanie… Również pozdrawiam, ale już nie tak ciepło, bo za oknem przeszywająco chłodno i wietrznie…
    Sebastianie: Dziękuję, dziękuję, dziękuję… Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy…
    Albercie: Dziękuję(czy ja się powtarzam?) Daję, daję, choć czasami nie tak łatwo… Chociaż szczęście, że jestem maleńka, bo problemów nie tak dużo… :)

  • Albert Jarus

    16 September 2012, 14:18

    Dajesz radę Maleńka :) Piękny tekst... brak słów...

  • SebikB

    16 September 2012, 12:37

    a łzy moje ciekły po policzkach... choć myślałem, że mnie już nic nie wzruszy...

  • CzerwonaJakKrew

    15 September 2012, 21:00

    Magdaleno: Dziękuję za zatrzymanie się i przeczytanie...
    Grażyno: Jest umiejętnością, której zdobywanie jest największą sztuką życia... Tutaj raczej chodzi o nieumiejętność pogodzenia się ze stratą swojego skarbu, który był całym jej życiem. Dziękuję za niepogardzenie moim tekstem ;) i pozostawienie po sobie śladu...