Menu
Gildia Pióra na Patronite

mówią o mnie ''inna''.

ka_

ka_

Mama znowu buszowała w tych swoich papierach. Od dłuższego czasu nic nie robi, jedynie przegląda jakieś dokumenty i za każdym razem, gdy pytam, czemu tak się tym zadręcza, z zaciętym wyrazem twarzy odpowiada:

- Muszę, kotku. To ważna sprawa. Muszę koniecznie uzupełnić kilka papierków. Tylko cholera, gdzie one są...
Tym samym wracała do tonięcia w stosie kartek, które dla mnie na pierwszy rzut były jednakowe. Wzruszyłam ramionami, chwyciłam miskę z chipsami i usiadłam przed telewizorem. Teleturnieje, romanse, horrory. To nie dla mnie. Już miałam kliknąć pilotem ''wyłącz'', gdy nagle moich uszu dobiegł przeraźliwy hałas trzaśniętych drzwi. Pilot wypadł mi z ręki, a miskę odruchowo upuściłam. Westchnęłam ciężko, podziękowałam bratu za widowiskowe wejście i pobiegłam po odkurzacz.
-Siema matka. Joł, dziwadło.-usłyszałam jeszcze zza pleców.
Z jednej strony podziwiałam Łukasza za to, że ma pasję i cel w życiu. Jednak nienawidziłam go również za fakt, jak uparcie po trupach do niego dąży. Bezczelnie zwracał się do mamy, jednak tylko, gdy taty nie było w domu. Za mną nie przepadał, wręcz się mnie brzydził, jakbym była jakimś śmieciem, a nie jego rodzoną siostrą.
-Hej, młodzieńcze, nie zwracaj się tak do siostry.- mama przyzwyczaiła się już do tego, jak traktował ją samą, jednak denerwowało ją bardzo, że nie jesteśmy zgodnym rodzeństwem. Z odkurzaczem w ręku zbiegłam po schodach mijając wściekłego na mamę Łukasza. Był zły, bo mnie broniła. Po jego stronie nie stał nikt z rodziny. Może dlatego jest taki, jaki jest. Schody były dosyć wąskie i strome, więc schodzenie z odkurzaczem nie było mądrym pomysłem. Łukasz mijając mnie odwrócił się i przeklnął, po czym mnie popchnął. Normalny człowiek po prostu by się potknął albo przesunął, ale ja do normalnych nie należę. Z całej siły łupnęłam twarzą w schodek, po czym wraz z odkurzaczem sturlałam się na dół. Mama z krzykiem podbiegła do mnie pytając rozpaczliwie, czy nic mi się nie stało.
-Dostanie ci się, chłopcze. Porozmawiamy potem- ostrzegła Łukiego mama.
-Daj spokój. Przecież nic się nie stało. Parę siniaków to u mnie normalka- próbowałam uspokoić mamę, bo wiem, że awantura jego z bratem tylko pogorszyłaby sytuację. Wszyscy doskonale wiedzą, do czego zdolny jest Łukasz.
-Poczekaj, aż ojciec wróci! Suchej nitki na tobie nie zostawi- mama kochała Łukasza, ale już dawno pogodziła się z faktem, iż Łukasz ma problemy z panowaniem nad sobą. Westchnęła ciężko i pomogła mi wstać, po czym zaproponowała, że sama zajmie się rozsypanymi chipsami.
Kiwnęłam głową i kuśtykając podreptałam do swojego pokoju, zastanawiając się, co ja tutaj robię.

Przeraźliwie lało. Ogromne krople deszczu z hukiem uderzały o szklane szyby. Wiedziałam, że nie dam rady już zasnąć, dlatego chwyciłam po podręcznik od matmy i zaczęłam powtarzać wiadomości. Po chwili całkiem znudzona zgasiłam lampkę i mimo uporczywych dźwięków, zapadłam w głęboki sen.

8:00. Zaspałam. To przez tę cholerną matmę. Prędko wrzuciłam zeszyty do plecaka, umyłam zęby, uczesałam się i wybiegłam z domu. W drodze do szkoły próbowałam przypomnieć sobie mój wczorajszy sen, jednak za nic w świecie nie potrafiłam sięgnąć w tamtejsze zakamarki pamięci.

Na korytarzu szkolnym było wyjątkowo cicho. Rzadko kiedy w takim miejscu o tej porze można usłyszeć ciszę, jednak teraz trwały lekcje, więc napawałam się tą chwilą spokoju. Na samą myśl o tym, jak przyjemnie jest nie słyszeć zewsząd wrzasków uczniów, rozległ się dzwonek. Uniosłam ręce do góry w geście rozpaczy i pognałam do swojej szafki.

W klasie siedziałam w ostatniej ławce. Sama. Nie słuchałam nauczycielki, tylko bazgrałam coś na okładce zeszytu.
-Majka! Czy ty w ogóle słuchasz, co ja mówię? Wiesz, że tłumaczę to również dla ciebie? Dzieciaki! Podchodząc do nauki w taki sposób, niczego się nie dowiecie! Maja, w tej chwili to odłóż i skup się na tym, co mówię, jasne?- pani Borowska najwyraźniej nie żartowała. Ona nigdy nie żartuje. Dzięki mojej ulubionej nauczycielce cała klasa posłała mi spojrzenia. Nie były one szczególnie miłe.
-Oczywiście, proszę pani...- spuściłam głowę. Co za kompromitacja. Kilka osób zaczęło chichotać, reszta szeptać coś między sobą. Znowu to samo.

Nic mnie to wszystko nie obchodzi. Przyzwyczaiłam się, że jestem niewidzialna, że mój brat mnie nienawidzi i że moi rodzice nie interesują się moim życiem. Nawet mi to odpowiadało. Żadnych wścibskich pytań i podejrzeń, pozwalali mi żyć własnym życiem. Nikt nie wtrącał się w nieswoje sprawy, każdy sam rozwiązywał swoje problemy. W ten sposób uczyliśmy się samodzielności. Jednak czy samodzielność polega na tym, by zamykać się w sobie i lądować u psychologa, w nadziei, iż może chociaż on jeden będzie miał chęć cię wysłuchać? Teraz jest mi to wszystko już obojętne. Na początku trudno było przystosować mi się do samotności i odrębności. Z każdym dniem jednak coraz bardziej przyzwyczajam się do tej szarej rzeczywistości. Do tego, że moje życie jest właśnie takie, a nie inne.

3549 wyświetleń
40 tekstów
6 obserwujących
  • 19 March 2011, 23:06

    Jakaś dalsza część ? :)
    Przyzwyczajenia...ciekawe czy by jej wyszły na dobre.