Menu
Gildia Pióra na Patronite

Azor

Sheldonia

Sheldonia

Mała niebieska koperta, na której widnieje wyraźny napis: MAMO, PRZECZYTAJ TO AZOROWI...
W środku biała kartka z bloku zapisana starannym pochylonym pismem, znaczonym czarnym atramentem, który jeszcze kilka minut wcześniej zasychał spokojnie pod dłonią piszącej... Pani trzyma w drżących dłoniach list i stojąc naprzeciw siedzącego u jej stóp Azora, próbuje zrozumieć, co się właściwie przed chwilą wydarzyło. Puste mieszkanie ciągle jeszcze pachniało jej perfumami, ale jej już nie było. Nie było jej ubrań ani żadnych ważniejszych dokumentów... Tylko jeden list, zaadresowany do psa, zostawiony na klatce przeznaczonej do przetransportowania go do schroniska. Do schroniska, z którego ludzie mieli się zjawić w tym mieszkaniu dokładnie za godzinę, według kartki przyklejonej do lodówki. Azor czekał na wyrok... Domyśliła się, że to list pożegnalny, że to pożegnanie... jedyne na jakie ją było stać. Nie potrafiłaby patrzeć w zaszklone wierne oczy starego psiska... Uklęknęła więc przy czarnym kundelku, objęła go jedną ręką, a w drugiej trzymając list, zaczęła mu go czytać, niemal szeptem...

Uciekam. Zawsze uciekam. Prędzej czy później w każdej sferze mojego życia nastaje taki moment, że za jedyne wyjście uznaję ucieczkę. W wewnątrz siebie... do swoich myśli, głowy, do azylu utkanego ze swojej skóry i organów, do azylu, do którego można zajrzeć z zewnątrz tylko zerkając w moje oczy. I tak nic z nich nie wyczytasz, nic w nich nie ma... Nawet Ty.
Uciekam również w sensie dosłownym. Z mieszkania przesiąkniętego toksycznym powietrzem, z wirusami pretensji ukrytymi w tumanach kurzu, za kanapą, pod dywanem, w smugach na oknie... Wychodzę i pozornie znikam, a tak naprawdę możesz spotkać mnie wszędzie: w każdym autobusie, na każdej ławce, pod każdym drzewem, w każdym Daleko i Bezpiecznie... Każda dłoń czy nogawka od spodni pachnieć będzie Ci mną... Każdy odgłos stukania szpilek o chodnik za oknem przypominać będzie Ci mój chód... Każde gwizdnięcie milić będziesz z tym wydobywającym się kiedyś z moich ust... Nie podchodź do mnie, nie wydawaj żadnych dźwięków... tego kogo chciałabym zobaczyć obok już dawno nie ma w moim świecie.
Uciekam ze znanych, oklepanych okolic śmierdzącym zmęczeniem, smutkiem i marazmem; z miejsc, w których nowością jest to, że pan Kowalski spod siódemki nie podbił dzisiaj żonie oka, a pani Helenka z bloku naprzeciwko nie przesiedziała w swoim oknie standardowych ośmiu godzin... Nie lubisz ich, wiem, ale gdybyś omijał wycieraczkę pana Kowalskiego wszystko byłoby dobrze... Uciekam od szyderczych, oceniających spojrzeń; spojrzeń naiwnie myślących, że przypuszczenia są prawdą absolutną, jednocześnie wzbraniając się przed kontaktem, który dałby pewność... Uciekam od obłudy katolików co niedzielnie uparcie kroczących do kościoła, którzy w tygodniu, kiedy Bóg nie patrzy, biją swoje dzieci, wyrzucają z pędzących samochodów psy, rzucają kamieniami w koty, obsmarowują sąsiadki, podkradają w sklepie, podcinają sobie żyły... Gdy tymczasem wierna Bogu, niewinna czternastoletnia dziewczynka umiera matce w ramionach po tym jak pokonał ją rak. Nie próbuj jej powiedzieć, nie próbuj jej powiedzieć, gdy idzie za karawanem w asyście wszystkich uczniów szkoły, do której chodziła jej córka, w asyście dziesiątek uczniów z białymi różami w dłoniach... nie próbuj jej powiedzieć, że Bóg tak chciał... nie próbuj. Nawet wtedy, gdybyś potrafił mówić...
Wtedy uciekam w zieleń, w naturę, daleko... W Daleko, które stało się moją przystanią i zawsze będzie moim kołem ratunkowym. Wszyscy przestają istnieć, nawet Ciebie dla mnie nie ma, a czasami wydaje mi się, że ja też przestałam istnieć... Jakież to wygodne! Odżywam, zmieniam się, odpręzam, buduję od podstaw nową siebie, wyrzucając to, co niepotrzebne. Ale potem wracam i im bliżej jestem domu tym więcej smutku osiada mi na barkach... Gdy jestem pod blokiem, z nadmiaru ciężaru już nie mam siły, by wejść po schodach...

Tak było dotychczas... Teraz to się skończy. Dokładnie: gdy Ci to czytają, już jest po wszystkim.
Nie miej mi tego za złe, to jedyne co mogłam zrobić. Tutaj odbijając się od drzewa do drzewa, od ściany do ściany nie byłam za bardzo przydatna. Zapominałam o uzupełnianiu Twojej miski wodą, karmą... zapomniałam gdzie wisi Twoja smycz... czasami zapominałam, jak masz na imię... Wybacz. Poza tym wszystko przypomina mi jego. Wszystko jest nim przesiąknięte, rozumiesz? Wszystko. Zresztą kto jak kto, ale Ty powinieneś czuć to najbardziej. Wszystko nim pachnie... Kiedy kładę się spać, kiedy położę głowę zbyt blisko tej drugiej poduszki, jego poduszki... i do moich nozdrzy dotrze ten zapach... umieram kolejny raz. I znowu, kiedy wstaję rano i nie budzi mnie zapach świeżo zaparzonej kawy, którą zawsze mnie budził... Albo kiedy otwieram skrzynkę na listy, a w niej zobaczę listy jeszcze zaadresowane do niego... Albo kiedy przystojny mężczyzna uśmiecha się do mnie w autobusie, a ja nie mogę mu powiedzieć, że jestem jego... Albo kiedy chciałabym, by tym mężczyzną był on... Umieram po kawałku w tym miejscu, które nie jest tylko moje, a było nasze. Muszę uciec. Ten ostatni raz... W miejsce, gdzie nigdy nie byliśmy razem, którego nigdy nie widział, w miejsce, w którym nie dotknął żadnej rzeczy, w którym nie został jego najmniejszy ślad... Nie potrzeba mi takich miejsc, w których jest mnóstwo o nim pamięci, mam jej wystarczająco dużo w sobie, by jeszcze zderzać się z nią na co dzień... Ty jesteś jedną z naszych wspólnych rzeczy. Chociaż nie powinnam Cię tak nazywać, bo jesteś kimś zupełnie ważniejszym, niż "tym czymś"...
Może to głupie, by pisać list do psa, może... Wiem, że wszystko rozumiesz i że kiedyś zapomnisz... Psy przecież szybko zapominają... Prawda? Przepraszam Cię. W świecie, w którym chcę zapominać nie ma miejsca na żywą pamiątkę o nim. Mam nadzieję, że szybko znajdziesz nowy dom i przyzwyczaisz się do innych głosów równie szybko, jak do mojego. Pamiętaj, to nie ja Cię będę wołać, to nie ja będę hałasować na schodach, to nie ja będę szła za Tobą, trzymając Twoją smycz w dłoni...
Nigdy o Tobie nie zapomnę, o przyjaciołach się nie zapomina... ale się też ich nie zostawia. Kocham Cię, piesku.

Jak to jest, zapytasz... Jak to jest, stracić najlepszego przyjaciela, zapytasz? Azor odpowiedziałby Ci, gdyby umiał mówić, że to boli... Że serce, nie tylko psie, pęka na pół i wyje nocami z niesprawiedliwości, jakby szukało jakiejkolwiek odpowiedzi... by zamienić każdy malujący się w głowie znak zapytania na wykrzyknik albo chociaż na kropkę... Powiedziałby, że jest to ten rodzaj cierpienia, którego nawet po latach się nie zapomina... Powiedziałby, że jest to rozpacz i wielkie rozczarowanie, gdy każda mijana osoba pachnie tak podobnie, a jednocześnie tak bardzo inaczej... Powiedziałby Ci, że jest to ogromna złość, że coś okazało się być ważniejszego, większego, lepszego, nowego... że sama miłość nie wystarcza. Powiedziałby, że jest to ten rodzaj osamotnienia, z którego nikt nie potrafi Cię już wyciągnąć, bo jesteś osamotniony, chory na tę jedną osobę, która nie może dać Ci lekarstwa... Powiedziałby Ci, że jest to największy smutek jaki w życiu można doświadczyć, bo smutek niezrozumiały, niewytłumaczalny, wyżerający serce niczym rak pojedyncze organy... Powiedziałby Ci... Ale najgorsze dla niego jest nie to, że wszystko było niewystarczające, by wystarczyło... najgorsze jest to, że na ten świat bez niej, na ten psi świat pozbawiony jej gwizdania, jej wołania, jej zapachu musi patrzeć przez kraty. Powiedziałby Ci to wszystko, gdyby tylko potrafił mówić. Ale nie potrafi, nie musi zresztą... Popatrz w jego oczy - powiedzą Ci wszystko.

4847 wyświetleń
120 tekstów
43 obserwujących
  • Canaletta

    28 July 2012, 14:37

    Powinnam była być przyzwyczajona do tego, że Twoje teksty wywołują we mnie tyle emocji i oddają wszystko, co ja sama czułam. Brawo!

  • 19 July 2012, 21:58

    Pełen szacunek za wnikliwość i wgląd w naturę rzeczy.

    Pozdrawiam i również z przyjemnością przyłącze się do czytania.

  • Sheldonia

    19 July 2012, 21:25

    Zdecydowanie istnieją jednostki, które karzą mi wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone, aczkolwiek czasami toną w brudach tych drugich... ;) A więc bardzo serdecznie zapraszam Cię do siebie, dla mnie to wielka przyjemność i komplement jednocześnie. :)

  • WilceeQ`

    19 July 2012, 21:16

    Nie ma za co dziękować, skoro sprawia mi to przyjemność. Nie mniej jednak co do dobrych ludzi - zdarzają się jeszcze, być może mam przyjemność znać kilku - a może to tylko złudzenie. Na szczęście i na człowieczeństwo trzeba sobie zasłużysz. Pisz dalej a ja z chęcią będę do Ciebie powracać ;)

  • Sheldonia

    19 July 2012, 20:48

    Wilczku , nawet nie wiesz jak cieszy mnie fakt, że zostawiasz pod moimi tekstami odciski swoich łap...;) Dziękuję, że powracasz. Myślę, że fakt, że nie masz w sobie zbyt wiele z człowieka, jak twierdzisz, działa tylko na Twoją korzyść... bo dobrych ludzi dzisiaj jest niewielu. Pozdrawiam Cię, L.

  • WilceeQ`

    19 July 2012, 09:29

    Zastanawiam się często, po przeczytaniu czegoś co piszesz, czy odczekać, czy wyrazić nawał swych myśli już teraz. Cóż... Dziś wybrałam to drugie, może dlatego, że nie wiek kiedy znów znajdę czas i siłę by powrócić, a może dlatego, że mimo "psiego spojrzenia na świat" coś już nie po raz pierwszy jest mi w tych literkach, zdaniach, akapitach... tak bliskie. Na to mi nie odpowiesz, nikt tego nie uczyni. Nie mniej jednak wiedz, że byłam, przeczytałam, że wracam i z chęcią pogłaskałabym tego psiaka, wręcz przygarnęła go do siebie, bo choć nigdy się do tego nie przyznam na głos, mam w sobie coś jeszcze z człowieka...

    Pozdrawiam
    W.

  • Sheldonia

    18 July 2012, 20:33

    Dziękuję Ariadno , że zajrzałaś i pozostawiłaś po sobie ślad:) Chyba się powtarzam, ale... bardzo mi miło, że się podoba.
    Pozdrawiam:)

  • ~ Ariadna ~

    18 July 2012, 17:24

    Piękne ... Najbardziej podobało mi się zakończenie. No i list do psa jest taki wspaniały i prosty jednocześnie : )

  • Sheldonia

    18 July 2012, 13:56

    Czerwona, to bardzo wiele dla mnie znaczy, ponieważ między innymi taki efekt chcę zawsze uzyskać.
    Beata, dziękuję za taki komplement.
    Piotrek , fajnie, że tutaj czasami zaglądasz, bardzo to lubię. Dziękuję.

    Dobrze mi, gdy wpadacie do mnie tak tłumnie;) Pozdrawiam.

  • 18 July 2012, 10:49

    Jak to już zwykle bywa, Twoje opowiadanie trafia dużo głębiej, niż tylko w umysł człowieka, chciałoby się powiedzieć, że dotyka bezpośrednio serca.
    Pokazuje ono pewną prawidłowość, z której nie każdy potrafi zdać sobie sprawę: czasami ucieczka jest najlepszą możliwością.

    Pozdrawiam i życzę tak udanej twórczości jak do tej pory,
    Piotrek