Menu
Gildia Pióra na Patronite

KOBIETA MIŁOŚCI

fyrfle

fyrfle

Ładowała siebie, a tym samym moc treści pisanych zdań podchodząc od czasu do czasu do okna i przyglądając się lutowej aurze. Ta była bardzo bardzo zmienną tego dnia, zupełnie nie podobną na przykład do treści normalnej kobiety. Akurat w tym momencie, a był późny ranek albo początek wczesnego popołudnia, za wielkim oknem jej gabinetu szalała ulewa popychana na północ wiejącym ponad sto kilometrów na godzinę wiatrem. Drobne gałęzie ponad stuletnich lip łamały się pod ciężarem wsiąkłej w nie wody i ostrym naporem porywów wiatru, który wydawał z siebie bardzo głośne świszczenie i niepokojący huk, kiedy uderzał w zacietrzewieniu w drzewa i dachy domów lub innych budynków. Na szczęście gałązki były zbyt drobne, aby uszkodzić dachy lub szyby samochodów stojących na parkingu zakładowym pod lipami. Osiadały tylko w przestrzeni pomiędzy szybą przednią,a maską.

Skomponowała kolejne myśli do uzasadnienia decyzji. Wróciła na fotel. Siadła i zaczęła je pisać spokojnie naciskając litery i znaki na klawiaturze komputera. Na monitorze pojawiał się sens, mądrość i mocc uczciwie stanowionego prawa. Tworzyło jej się tego dnia bardzo dobrze i decyzja - etap po etapie, paragraf za paragrafem, punkty i podpunkty dodawała się w pożądaną przez nią całość. Nagle ciszę i spokojny przepływ myśli przerwał szmer otwieranych drzwi. Po ich otwarciu do gabinetu wszedł kiej bydzie trzydziestoletni mężczyzna w szarym markowym garniturze i w dłoni lewej miał czarną, pojemną kałzytasię. Szczupły, bardzo nie wysoko sięgał od pnia swoją głową. Miał zaawansowaną łysinę,co świadczyłoby o burzy hormonów i wiecznie potrzebującym ujścia libido. Po twarzy sprawiał wrażenie inteligentnego, ale bardzo nieśmiałego w tym, ale już w tym z czym przyszedł nie. Nieśmiałość też nie idzie też za bardzo w parze z wiecznie potrzebującym libido, więc raczej maską było jednak co widziała. Maska na potrzebę życia w takiej nie innej profesji, z takimi nie innymi, czyli z nierzeczywistym ludźmi.

- Dzień dobry, czy pani Kławdia Fiodorowna? - spytał.
- Da eta ja, w cziem help ju wam grażdanin?
- Maj nejm Dimitrij. Dimitrij Kajetanowicz Ugriumow. Od wczoraj reprezentuję Nikołaja Alieksandrowicza Dołnicyna w sporze z gminą.
- Aaaa! Paniatna! Sadities pażałsta tawariszcz miecienas. W czym mogę pomóc, że zapytam zwrotem klasycznym, lecz nie po angielsku?
- Pani tę sprawę prowadzi od początku i pani wie najlepiej w jakim kierunku ona może się posunąć, zatem chcę zasięgnąć opinii kogoś najbardziej kompetentnego.
- Upewnię się panie mecenasie - pan prowadzi tę sprawę Nikołaja Alieksandrowicza, w której on nie zgadza się na wybudowanie drogi dojazdowej do posesji letników warszawskich przez jego grunt.
- Taktoćna Kławdio Fiodorowna, da jak najbardziej akurat w tej.
- Powiem panu, że ja konsekwentnie odmawiam gminie na przeprowadzenie tej drogi, bo stolicznyje jak najbardziej drogę dojazdową do swoich letnisk mają. Gmina odwołuje się do sądu administracyjnego. Sąd nie umie zdecydować, boi się moim zdaniem i kieruje ponownie sprawę do pierwszej instancji i tak sprawa toczy się wiele lat. Niestety Piłata w tej hierarchii nie ma, aby wydał wyrok z umyciem czy bez umycia rąk, sprawiedliwy albo nie.
- A boi się Kławdio Fiodorowna, bo stolica ma korzenie gdzieś przynajmniej w latach siedemdziesiątych poprzedniego ustroju, a wiadomo kto wtedy mógł takie domy i w takim miejscu budować. Kto jedynie mógł budować. Dziw mnie bierze, że na panią nie ma nacisków, nawet gróźb.
- Są.
- Aaaha. I w sumie, co pani myśli? Kto i czy kiedyś wygra?
- Pan panie mecenasie. Pan panie mecenasie,ale tylko pan.

Pan mecenas zamarł i mowa jego twarzy świadczyła, że jest zszokowany szczerością urzędniczki. Po chwili dotarł do niej cały kontekst jej wypowiedzi i parsknął głośnym śmiechem.

- No! Zrozumiał pan. Taka jest prawda. Panu ta sprawa się suto opłaci. Wszyscy inni będą stopniowo wiele tracić i przyzwyczajeni są, że tak jest, ale nikt nie odpuści.
- Dziękuję bardzo pani za szczerość. Wracam do mojego chlebodawcy.

Koniec części pierwszej

297 598 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!