Menu
Gildia Pióra na Patronite

Tylko Ty, kochanie.

lost_inside

Krople deszczu powoli spływające po szybie rozmazywały obraz za oknem. Wszystko w jednej minucie stało się nagle takie szare... Dotknęła zimnej szyby. Poczuła pod swoim dotykiem jej chłód. Spojrzała w pokryte ciemnymi chmurami płaczące niebo. Widząc owy obraz przypominała sobie każdy taki dzień minionego roku. Nigdy nie spędzała go samotnie. Zawsze był ON u jej boku. JEGo dotyk koił jej duszę, spragnioną ciepła, jakim ją otaczał. W JEGO ramionach czuła się bezpiecznie. Cały świat przestawał wtedy dla niej istnieć. Jej głowa była wolna od wszystkich myśli, poza tą jedną. Tą, która pozwalała jej spokojnie zasypiać każdej nocy. Tą,która dawała jej pewność, że u jej boku jest ktoś, z kim chce spędzić resztę swojego życia... Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzała na wyświetlacz. To ON ! Odebrała bez zawahania. Wsłuchując się w JEGO słowa, uśmiech powiększał się.

- Tak, oczywiście, że będę. Do zobaczenia.
Powiedziała bez chwili namysłu. Chce się spotkać... Z nią... Nie zastanawiała się jednak w jakim celu zaaranżował to spotkanie. Nie chciała ponownie się rozczarować. Wolała trwać w błogiej nieświadomości. Spojrzała na wiszący naprzeciw niej zegar. Miała pół godziny na wyszykowanie się. Otworzyła szafę i poczęła przeglądać jej zawartość. Na ostatnim wieszaku wisiała sukienka. Ta sama sukienka, którą założyła na ich pierwszą randkę i której potem już nigdy więcej nie miała na sobie. Długa, zwiewna, w stonowanych kolorach tęczy... Ściągnęła dresy, które miała na sobie, a na ich miejsce włożyła ową sukienkę. Przechylając lekko w lewo głowę, przejrzała się w lustrze. Z luźno splątanego warkocza, uwolniła włosy. Rozczesała palcami brązowe loki i uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Tak, nic więcej nie potrzebuje. ON nie lubi, kiedy jest pomalowana. Ceni sobie naturalność... Wyszła. Stąpała boso po mokrej trawie, zmierzając na umówione miejsce. Stary most. To właśnie w tym miejscu spędzali ze sobą najwięcej czasu.
Oddaleni od zatłoczonego miasta, uciekali w swoje ramiona, szukając w nich utęsknionego spokoju. Dotarła jako pierwsza. Usiadła tam, gdzie zwykli zawsze to robić. Nikt, oprócz nich, tam nie spędzał wolnego czasu. Może dlatego, że było to bardzo niebezpieczne miejsce. Wystarczył jeden nieprzemyślany ruch, krok i lądowałaś w przepływającej poniżej rzece. Opuszczając nogi i podpierając się z tyłu rękoma czekała na NIEGO. Kiedy usłyszała czyjeś kroki za plecami, odwróciła głowę. Nic się nie zmienił... Te same spojrzenie, które tak często zawieszał w jej oczach. Ten sam uśmiech, którym obdarzał ją każdego poranka. Ta sama nienaganna fryzura... I wreszcie ten sam, dźwięczny głos, którym ją witał. Usiadł obok niej. Zapanowała cisza. Ona wpatrywała się w płynącą powoli rzekę. On utkwił swój wzrok w jej nagich stopach.
- Nadal przychodzisz tu boso... - uśmiechnął się, odsłaniając w ten sposób szereg prostych, śnieżnobiałych ząbków.
- Taak. W tej kwestii, jak i w wielu innych związanych z Tobą, nic się nie zmieniło.
Spojrzała na NIEGO, chcą sprawdzić JEGO reakcję. Odwrócił głowę i zamilkł. Mogłaby trwać w tej ciszy całą wieczność. Liczyło się tylko to, że jest tu dziś obok niej. Może nic nie mówić, byleby tylko przy niej był. Otaczał ją swoim towrzystwem. W JEGO obecności czuła się pewniej. Zapragnęła teraz tylko jednego. By ujął jej dłoń w swoją, tak jak dawniej...
- Chciałbym... Nie wiem czy to jest odpowiedni moment, ale... - ponownie zamilkł, marszcząc czoło. Zawsze, gdy się zastanawiał, przybierał specyficzny wyraz twarzy. Teraz myślał w jakie słowa ubrać to, co chce jej powiedzieć. Czekała.
- Wiesz, długo myślałem o tym co się stało. O tym, co było między nami i w jaki sposób to zniszczyłem. wczoraj uświadomiłem sobie, że nawet nie usłyszałaś ode mnie przeprosin.
Milczała. Westchnął więc tylko i kontynuował.
- Być może jest już na to za późno, ale wiedz, że chcę, by było tak jak dawniej. Przepraszam, dziś mogę tylko tyle powiedzieć.
Tym razem to ona zmarszczyła czoło i spojrzała na NIEGO niedowierzając. Co to znaczy jak dawniej ? Nie przestawał mówić.
- Codziennie gryzło mnie sumienie, że za te wszystkie spędzone wspólnie chwile, tak Ci się odwdzięczyłem. Odszedłem, nie mówiąc tego jedynego słowa, które przecież nic nie kosztuje, a tyle znaczy... Przepraszam. Za to, co uczyniłem oraz za to, że mówię Ci to dopiero dzisiaj. Wiem, tchórz ze mnie. Dziwię się samemu sobie, że właśnie dziś odważyłem się do Ciebie zadzwonić. I karcę się w myślach, że nie zrobiłem tego wtedy, gdy był na to czas. Przepraszam, Amelio. Wybacz mi...
I właśnie wtedy stało się to, na co czekała od samego początku ich spotkania. Ujął jej dłoń i ścisnął bardzo mocno, jakby na znak, że już nigdy więcej jej nie puści. Łza zakręciła się w jej oku. Przetarła je jednak bardzo szybko, nie pozwalając się jej wydostać. Spojrzała w JEGO oczy. Kryło się w nich tyle żalu i skruchy... Uśmiechnęła się delikatnie. Czuła, że to właśnie dziś nastąpi ich nowy początek. ON chce, by było tak jak dawniej. Czymogła chcieć więcej ? Jej pragnienia wreszcie mają się ziścić.
- Zostańmy przyjaciółmi.
Te dwa słowa utkwiły w jej głowie. Mówił coś jeszcze, lecz ona nie słyszała już tego. W jej uszach brzmiało tylko to jedno zdanie. Tak krótkie, a tak bolesne... Pokręciła niedowierząjąc głową i uwolniła swoją dłoń z JEGO uścisku.
- Dla... dla...dlaczego ?
Słowa ugrzęzły w jej gardle. Nie mogła z siebie nic wydusić.
- Chcesz mnie zniszczyć ? Przecież wiesz, że nie mogę patrzeć na Twoje szczęście. Ono mnie wykańcza. Gdy widzę, że jesteś szczęsliwy u boku innej to... to umieram. Przepraszam. Nie potrafię cieszyć się Twoim powodzeniem. Ja wciąż żyję wspomnieniami o Tobie. O nas. Nie umiem przestać Cię kochać. Nie wyobrażam sobie naszej przyjaźni. Byłaby jednostronna, ponieważ Ty nigdy nie będzisz dla mnie tylko przyjacielem. Zawsze kimś więcej. Czy to tak trudno zrozumieć ? KOCHAM CIĘ i nigdy nie przestanę !
To ostatnie zdanie wypowiedziała podnosząc głos. Zdezorientowany utkwił w niej swój wzrok. Czarne oczy przeszywały na wskroś jej duszę. Po raz pierwszy JEGO spojrzenie rozpaliło w niej ogień. Ogień, który palił ją od wewnątrz. Pewnym ruchem podniosła się z urwiska. ON zrobił to samo. Zbliżył się do niej, lecz ona odsunęła się od NIEGO. Pokręciła tylko przecząco głową. Zamknęła oczy i z dotknęła JEGO twarzy. Z każdym ruchem jej dłoni, w w pamięci pozostawał obraz JEGO rysów. Takiego chciała GO zapamiętać. Pocałowała GO po raz ostatni w policzek. Stanęła bokiem do NIEGO i spoglądając w JEGO piękne, wielkie oczy, rzekła:
- Żegnaj, kochanie...
Zrobiła krok do przodu i poczuła jak wiatr muska jej nagie ramiona, wplątuje się we włosy i powiewa letnią sukienką. Ostatnie, co ujrzała opadając w ciemną otchłań wody to strach,
który zagościł na JEGO twarzy i utkwiony wzrok w jej sylwetkę, która powoli ginęła w "zimnym oceanie wspomnień"rzeki...

7931 wyświetleń
92 teksty
18 obserwujących
  • 5 August 2010, 22:58

    O, dziękuję ślicznie za radę. Na pewno wezmę to pod uwagę :))

  • LittleLotta

    5 August 2010, 16:35

    bardzo ładne. z przyjemnością je czytałam :)
    mam tylko drobną sugestię z mojej strony. o wiele ładniej będzie to opowiadanie wyglądało, kiedy zredagujesz je trochę pod kątem zaimków. jest ich dosyć dużo i czasem się powtarzają.
    jednak naprawdę mi się podobało :D

  • 3 August 2010, 23:53

    Cieszę się niezmiernie ;DDD
    Dziękuję :)

  • enter

    3 August 2010, 19:53

    Po raz kolejny jestem w stanie wczuć się w stan psychiczny bohaterki. Ładne napisane. Podoba mi się :)