Menu
Gildia Pióra na Patronite

OMEGA

fyrfle

fyrfle

- Kocham Cię.
- Kocham Cię.
- Ciuchy zawiozłam pod Dromadera. Pustki. Kilka foliówek z ziemniakami i trochę ciuchów.
- Euforia skończona. Ludzie już nie chcą pomagać.
- Nawet nie mają z czego. Inflacja pożarła entuzjazm, nawet nadzieję.
- No i jednak oni pracują na tą rezygnację ludzi.
- Też, ale bierność naszych, to wielki wstyd.
***
- Piotr, jest źle, po tych sześćdziesięciu dniach chcą kazać im wracać i kończyć z pomocą finansową. Jeśli do tego czasu nie załatwimy im mieszkań i pracy, to jesteśmy w czarnej de. Przecież ich nie wyrzucimy. Daria na szczęście ma dojścia do centrum kryzysowego. Zalatwia naszym ten rządowy hotel w kurorcie, ten "Milin".
- Ale by miały wypas. Toż to pięć gwiazdek, spa, korty, place zabaw i basen kryty, jeszcze mini zoo i to akwarium.
- Niech idą. My nie damy radę. To już 50 dni, a z tego co wiem nie wiadomo, czy te pieniądze w ogóle nam rząd przeleje.
- Będę się modlił. Pilnuj tego.
- Zaraz mają dzwonić
- To wielka szansa dla nas i dla nich.
***
- Myślę, że załatwione, pilotuje to taki Łukasz z Centrum Kryzysowego.
- Byłoby rewelacyjnie. Wiesz jak się ucieszyły, jak im powiedziałem. Tak szczęśliwych ludzi jeszcze nie widziałem w moim życiu.
- Małpy!
- One są kute. Wiedzą, że są takie hotele i pewnie marzyły o tym. Tam będą wreszcie księżniczkami. Nikt, tak jak my, nie będzie im kazał zbierać się do życia - pracować, szukać mieszkania.
- Ano szkoda. Myślałam, że one będą inne, że urzędy mam pomogą i sąsiedzi też.
- Trudno. Chcieliśmy. Pilnuj. Niech idą do raju.
***
- Jak trzeba, to z rana idź do tego Łukasza, niech je zabierają i spokój, bo niepotrzebnie im powiedzieliśmy. Co chwilę przychodzą i się dopytują kiedy po nich przyjadą. Dzieci już dzisiaj do szkoły nie poszły, ani do przedszkola też tych małych nie zaprowadziły.
- Zołzy. Dobrze. Wzięli dane dzieci i ich, to na pewno jest załatwione. O pierwszej mają mi dać znać, o której przyjadą.
***
- Nie dadzą nam samochodu. Mamy je sami zawieść. Ale ciul im w żyć. Marek powiedział, że zawiezie je busem. Zaraz ma dzwonić do mnie dyrektorka hotelu i powiedzieć o której je przywieźć.
- Zawsze musi być pod górkę. Czemu tak jest, że urzędy zawsze utrudniają?!
- Pier...Iić! Damy radę.
***
- Ty wiesz, że ta dyrektorka dzwoniła do mnie i przerwała rozmowę.
- Kombinują. Chcą nas oszukać.
- Tak. Dzwoniłam do Łukasza. Mówi, że babsztyl, coś z wójtem kombinują. Mamy ich zawieźć I zostawić i tyle.
- Ruszamy.
***
- Dzień dobry. Przywiozłem dwie rodziny, osiem osób, zgodniej z decyzją Centrum Kryzysowego.
- Ale państwo wiecie, że warunki się zmieniły...
- Niech mi pani nie pier..li! Co się k..wa zmieniło?! Nie damy się wy..bać w kosmos!
- Spokojnie! Ja jestem tylko recepcjonistkom. Dzwonię do pani dyrektor.
- A ja do CK!
***
- Proszę już daję panią dyrektor.
- Halo! Co pani odpier..la
?! Nawet niech pani nie próbuje, bo pani tu białe miasteczko założę.
- Pan jest chamem!
- Jestem, jak najbardziej ku..a jestem chamem. 25 lat w wojsku i na sześciu ku...a je...nych misjach ratowania swiata, to tutaj też uratuje te rodziny. Klucze do pokoi proszę kazać wydać i kończymy. Bo jak nie to z buta powybieram...am i je tam wprowadzę.
- Proszę pana ja zadzwonię po Policję.
- A ja do konsulatu i wojewody. Zresztą pani dobrze wie, że ma ich przyjąć, wszystko uzgodnione, więc niech pani w c..ja że mną nie leci!
- Telefon z CR, proszę dać słuchawkę pani dyrektor.
***
- Pani dyrektor mówi, że mogą się wprowadzać. Dobrze, że pan jest wojskowym.
- Przepraszam za wulgarność, ale nienawidzę kłamstwa i traktowania ludzi jak śmieci.
Inaczej tymczasem było w przyrodzie, zwłaszcza we florze, w ogrodzie przy domu starszego chorążego Piotra Łoscypka-Żyntycy i jego żony Maryji Anny z rodu Bundz-Bryndza. Wszystko działo się wedle odwiecznych prawideł boskich, które Stwórca nadał w dziele stworzenia, a więc tej jego części, która nie skalana była grzechem pierwszych ludzi, czy ludzi drugich, zatem mordem Kaina. Hiacynty powoli, ale konsekwentnie pieły się w górę, zdobiąc przestrzeń ogrodu pięknem kolorów swoich kwiatostanów, będących najpierw jak kolorowe szyszki, a potem jak malowane ostrewki, oczywiście mogłyby też na upartego przypominać pomalowane granaty, ale nie o wojnę rozchodzi się w ogrodowej rzeczywistości ogrodowym pięknościom. W ogrodzie rozchodzi się o czyste piękno moszczące w człowieku czystą miłość, niezachwianą nadzieję, ufną miłującą wiarę do końca.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!