Menu
Gildia Pióra na Patronite

Jeszcze się spotkamy

czarna_owca

czarna_owca

Kiedyś myślałam, że dorosłość mnie nie dogoni
– przyszła szybciej niż myślałam.

Mówi się, że człowiek nie wybiera miłości, ale ona jego. Nagle wpada w życie i robi zamieszanie. Kiedyś w to nie wierzyłam, sama chciałam podejmować decyzję w tej kwestii. Myliłam się. Dopiero po czasie zdałam sobie sprawę z tego, że szczęście którego szukam cały czas było tuż obok mnie i nie muszę za nim gonić po świecie. Wtedy też dowiedziałam się o twojej chorobie. Ta wiadomość poruszyła mnie dogłębnie. Każdą wolną chwilę chciałam spędzać z tobą. Wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Świadomość utraty ciebie rozrywała moje serce bardziej niż w momencie utraty Rafała. Tak utraty. Rozstaliśmy się zaraz po jego maturze. Lecz bez obaw. Żadne z nas na tym nie ucierpiało. Załatwiliśmy to polubownie. Jeśli mogę się tak wyrazić, za porozumieniem stron. Brakowało nam uczucia, prawdziwiej nici porozumienia. Cały czas szliśmy razem, ale osobno. Potem Rafał wyjechał na studia, jakieś dwieście kilometrów od domu. Od tego czasu widziałam go może dwa razy. Krótko. Wymieniliśmy po kilka zdań. On z zaskoczeniem spoglądał na palec serdeczny u mojej prawej ręki, a ja bez cienia wątpliwości odpowiadałam na jego pytania.
Od momentu kiedy dowiedziałam się o twojej chorobie, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Chcieliśmy maksymalnie wykorzystać czas, którego jak nigdy dotąd byliśmy tak niepewni. Nocami budziłam się zlana potem, zapłakana i wystraszona. Koszmary nawiedzały mnie regularnie. A każdy poranek przebiegał według schematu. Wstawałam z przerażeniem w oczach i szybko łapałam za telefon by sprawdzić czy wstałeś i będę mogła cię zobaczyć. Często do późna przesiadywaliśmy u ciebie lub u mnie. Staraliśmy się odnaleźć w tej zupełnie nowej sytuacji. Nie było to łatwe. Cały czas myśli wybiegały w przód. Wszystko jednak było bardzo rozmyte. Towarzyszyła nam ciągła niepewność. Chemioterapia powodowała, że nie było cię w szkole. Zdecydowano się na przyznanie ci domowego nauczania. Widok ciebie po przyjęciu chemii był dla mnie wstrząsający. Mimo twojego wyraźnego zakazu, raz ubłagałam panią Kalinę i pozwoliła mi być przy tobie po przyjęciu tej trucizny. Pamiętam tę noc bardzo dokładnie. Pierwsze zetkniecie z twoim cierpieniem pozostawiło we mnie trwały ślad. Wciąż w głowie słyszę twój krzyk i widzę jak na łóżku zwijasz się z bólu. Tak reagował organizm tuż po przyjęciu leków. Na tym się nie kończyło. Dochodziło zwracanie i dreszcze. Trzęsłeś się nawet pod kilkoma kocami. Tej nocy uświadomiłam sobie z czym musisz się zmagać i jednocześnie tak bardzo się bałam, że umrzesz na moich oczach. W tym agonalnym i nieprzytomnym stanie. Po tej nocy twoja mama kategorycznie zabroniła mi przychodzenia do ciebie, po serii leków. Miałam do niej żal. Chciałam wpłynąć na zmianę decyzji, ale nie udało się. Tym bardziej, że musiałam się jeszcze liczyć z twoim zdaniem, które zgadzało się z zakazem matki. Dopiero po czasie zrozumiałam, że zrobiła to z troski. Wiedziała, jak bardzo to przeżywam i cierpię z bezsilności i niemożności udzielenia ci pomocy. Nie byłam pielęgniarką, nie wiedziałam co robić. Po przyjęciu porcji chemii zmieniałeś się nie do poznania. I nie mówię o zmianie zewnętrznej, bo utrata rumianości skóry i włosów, była normalna w porównaniu ze zmianami psychicznymi. Najgorzej działo się tuż po lekach, które rozchodziły się w twoim organizmie. To była agonia.
Ostania klasa zobowiązywała do nauki. Do patrzenia w przyszłość i odnajdywania celu w życiu. Zapowiadała studenckie życie i wyrwanie się z codzienności. Ja jednak minęłam bokiem ten etap. Wszystko cokolwiek robiłam, uzależniłam od ciebie. Może niepotrzebnie, bo wtedy nie byliśmy parą, nie planowaliśmy wspólnego życia, przed twoją chorobą doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nasze drogi mogą się rozejść. Jednak czułam, że nie mogę postępować inaczej. Byliśmy od samego początku razem, a ja chciałam być z tobą do samego końca. Z dnia na dzień żyliśmy większą nadzieją na poprawę. Żadne z nas choć nic głośno nie mówiło, to wiedzieliśmy, że przy zdrowych zmysłach trzyma nas tylko wiara. Wiara w dobre zakończenie.
Kiedy przychodziłam do ciebie po kilku godzinach w szkole z miejsca pytałeś czy nie opuściłam zajęć i czy mam coś zadane. Nie dawałeś mi zaniedbać niczego. Odrabiałam lekcje częściej niż przez całe liceum. Nigdy też się specjalnie nie uczyłam, a teraz musiałam i to dokładnie. Może dziwnie to zabrzmi, ale czasem miałam wrażenie, że ty wspierasz mnie i dopingujesz bardziej niż ja ciebie. Każdego dnia maksymalnie starałam się wykorzystać dany mi czas. Przygotowanie do matury było bardzo solidne. Wiedziałam, że nie mogę tego zawalić, nie dlatego, że było to ważne dla mnie, ale dla ciebie. Widziałam w twoich oczach ten wyrzut sumienia, czułam, że moją porażkę odczujesz bardzo dotkliwie. Emocjonalnie podchodziłeś zawsze do kwestii mojej edukacji. Wmawiałeś sobie, że jeśli coś pójdzie nie tak, to będzie to wyłącznie twoja wina, bo ja bardziej skupiałam się na tobie niż na sobie. Dlatego tak bardzo się starałam. Pomagałeś mi na ile mogłeś. Ku twojemu wielkiemu zadowoleniu zdecydowałam się zdawać na maturze chemię na poziomie rozszerzonym. Prawdą jednak było, że choć tak ambitnie zadeklarowałam swoja maturę, to nie zamierzałam wybrać się na studia. Przynajmniej do czasu. Oboje dobrze wiemy, że jednak w końcu rozpoczęłam dalszą edukację. W tym roku obroniłam tytuł magistra prawa i ochrony pracy. Dzięki temu awansowałam na kierownika sekretariatu w kancelarii adwokackiej Jacka.
Pamiętam jedną z rozmów z Laurą. Ona i Jasiek też przeżywali twoją chorobę. Jednak mieli do tego więcej dystansu myślę. Ja nie potrafiłam wówczas odnaleźć w sobie takiej siły. Świat mi się walił, niczego nie byłam pewna. Za to nasi przyjaciele mieli plany, marzenia i na całe szczęście nie rezygnowali z nich. Laura wróciła z letniej szkoły dla młodych zdolnych pełna zapału, z burzą pomysłów w głowie. Tamtejsi nauczyciele docenili jej talent i nabyte umiejętności. Jeden z nich nawet zaoferował jej pracę w swoim domu mody. Wniosek – przyszłość stała przed nią otworem. Mogła się w pełni realizować. Kiedy na korytarzu czekałyśmy na lekcję polskiego, ja znów siedziałam nieobecna. Tępo wgapiona w drzwi klasy nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego co dzieje się wokół mnie. Laura szturchnęła mnie w bok. Trochę mnie to otrzeźwiło. Uśmiechnęłam się do niej przelotnie i starałam skupić na słowach które wypowiadała.
- Chcesz? – zapytała podając mi jabłko.
- Dzięki. – powiedziałam i odgryzłam kawałek.
- Mogę iść dzisiaj z tobą po szkole do Gabriela?
- Pewnie. – ucieszyłam się. – Moja mama nas później odwiezie. I tak będzie u pani Kaliny. – dodałam. Zamilkłyśmy. Laura chciała podjąć dalszą rozmowę. Cierpliwie czekałam na ciąg dalszy.
- Szukałam uczelni. – odezwała się.
- I jak?
- Pójdę na zaoczne. – zdecydowała. – Chcę pracować w tej firmie. Pamiętasz? Mówiłam ci, że zaproponowano mi współpracę.
- Tak, kojarzę. Temu nauczycielowi podobały się twoje projekty.
- Dokładnie. Uznał, że w pracy zespołowej też sobie poradzę. Chcę spróbować.
- Masz możliwości więc korzystaj z nich. – podpowiedziałam jej. – I tak nigdy nie wiesz co się może jeszcze wydarzyć.
- A ty? – zapytała niepewnie. – Medycyna? – spojrzałam na nią zdziwiona.
- Skąd taki pomysł?
- Sądziłam, że skoro piszesz maturę z chemii i to na dodatek na rozszerzonym poziomie to chcesz iść w tym kierunku.
- Na medycynę sama chemia to za mało. – odpowiedziałam.
- A więc co w takim razie? – dopytywała.
- Laura ja… Ja nie idę na studia. – powiedziałam spokojnie. – A przynajmniej nie w tym roku. – uzupełniłam.
- Przypuszczałam, że tak zrobisz.
- To znaczy, że dobrze mnie znasz. – uśmiechnęłam się. Tak naprawdę zdaję chemię, bo wiem, że sobie z nią poradzę, ale czy przyda mi się na studia? Ciężko stwierdzić. Nawet nie wiem co chcę robić. – zamilkłam. Coś dławiło mnie w gardle i uniemożliwiało dalszą rozmowę. Laura przytuliła mnie mocno. – Brakuje mi sił. – wyznałam. – Nie wiem co mam robić. – Bardzo się pilnowałam, żeby nie uronić ani jednej łzy. Przychodziło to jednak z trudem i wymagało wiele wysiłku, czułam, że ogarnia mnie bezsilność. Dzisiaj również, Laura jest moją podporą. Skończyła studia, pracuje. Na dniach odbędzie jej kolejny pokaz. Robi to co kocha i realizuje się w każdym calu.
W mojej pamięci zachowały się strzępki rozmów i migawki z chwil spędzonych wspólnie z tobą. Czasem staram się je powtarzać podczas wykonywania codziennych czynności. Zwłaszcza twoje słowa są bardzo pomocne. One są moją siłą. W sypialni pod łóżkiem cały czas stoją pudła z naszymi listami. Sięgam po nie kiedy tylko brakuje mi pozytywnego bodźca, kiedy czuję, że opadam z sił. Tak samo zdjęcia. Przypominają mi ważne i mniej ważne urywki z naszego życia.

14 340 wyświetleń
129 tekstów
17 obserwujących
  • Ta, co lubi marzyć...

    21 January 2014, 17:05

    Pięknie......
    Myślę, że tyle wystarczy...

  • czarna_owca

    20 February 2013, 23:59

    To akurat fragment mojej nowej książki pod tym samym tytułem :)

  • teee

    19 February 2013, 01:23

    Powiedz mi..czy to takie krótkie opowiadani czy to są fragmenty z Twoich książek?

  • ~ Ariadna ~

    7 January 2013, 23:22

    Pozwól, że pomilczę, bo brakuje mi słów... Piękne... Widać, że pisane sercem...

  • Modrzak

    7 January 2013, 21:59

    wzruszyłam się do łez.. czuć w tym tekście wszystko... wszystko tak pięknie oddane...
    słów brakuje..