Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zaćmienie serca - cz.IV

loveforever

Kiedy wróciłam do domu, odrobiłam szybko lekcje i poszłam oglądać jakiś film. Była to jakaś komedia romantyczna. Na samym początku tego filmu były już jakieś akty miłosne. A, że jakoś mi tego ostatnio brakowało, popłakałam się. Wtedy wściekłam się na siebie i zgasiłam ten głupi film. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kolację. Po czym poszłam się wykąpać. Po kąpieli zawsze czuję się jak nowo na rodzona. Tak jakoś lekko… Potem położyłam się do łóżka ze słuchawkami w uszach. Leciała moja ulubiona piosenka. East West Rockers - Dotknąć Cię. Ta piosenka nie miała dla mnie żadnego sensu, chociaż słowa znałam na pamięć. Podobał mi się w niej rytm. Słowa - normalne. - myślałam. Nastawiłam telefon tak, aby piosenka leciała w kółko. Po jakimś czasie zasnęłam. Obudziłam się nad ranem. Sama nie wiem z jakiego powodu. W uszach leciał akurat moment „Ja odliczam minuty i dni, twoja twarz ciągle mi się śni.” Zaczęłam zastanawiać się nad tymi słowami. W tym momencie zdałam sobie sprawę z jakiego powodu się obudziłam. Miałam sen. On mi się śnił. W głowie miałam sytuację z dnia poprzedniego, kiedy na mnie wpadł. Przyśniło mi się to i musiałam się obudzić. Nie byłam chyba przyzwyczajona do tego, że ktoś mi się śni.

Dobra, koniec tego myślenia! Zobaczę, która godzina. Wiedziałam, że jest nad ranem, bo było jeszcze dość ciemno. Okazało się, że jest chwila przed piątą. Jeny… - pomyślałam. - Do szkoły dopiero na dziewiątą… Co ja mam ze sobą zrobić? - myślałam nadal. Musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Postanowiłam więc, że przydam się na coś i posprzątam w pokoju. Tak, chyba naprawdę mi się nudziło. Nudziło? Raczej chciałam zająć czymś myśli, żeby nie myśleć o nowo poznanym chłopaku. Nie mógł wyjść mi z myśli. Z nadzieją zastanawiałam się, czy może i on myślał o mnie.

„Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.”- Gautama Budda (Siddhartha Gautama)

- Dokładnie tak wtedy pomyślałam. Nie wiem dlaczego. Musiałam go poznać, po prostu. Chyba liczyłam na coś więcej. Spodobały mi się iskry w jego oczach. W dodatku wydawał się tajemniczy. To jeszcze bardziej przyciągało mnie do niego. Nie wydawał się taki, jak wszyscy chłopcy, których znałam do tej pory. Zanim się obejrzałam, okazało się, że nastała pora, kiedy powinnam szykować się do szkoły. Musiałam się jeszcze spakować, bo nie zrobiłam tego poprzedniego dnia. Nie chciało mi się, mówiąc szczerze. W sumie, to zupełnie wypadło mi to z głowy. Zrobiłam sobie kanapkę do szkoły, ułożyłam włosy oraz umyłam zęby. Przed wyjściem zamknęłam jeszcze drzwi. I wyszłam. Kiedy doszłam już do szkoły, nie czekało mnie tam nic nadzwyczaj ciekawego. Jak zawsze lekcje, koleżanki, koledzy. Standard. Grupka ludzi, z którą przebywałam w szkole. Lekcje mijały wolno. Tak wolno, że miałam pełno czasu na przemyślenia. Zastanawiałam się, o czym chcę z nim rozmawiać, o co zapytać, co powiedzieć. Czy powiedzieć mu prawdę? Czy może, jeszcze było zbyt wcześnie? Może nie chciał znać tej prawdy? A może zauważył, jak bardzo ślinię się na jego widok? Wolałam już chyba nie wiedzieć. Jednak, ciekawiło mnie to. I to bardzo. Bo jeżeli miałam usłyszeć, gdzie jest moje miejsce, to naprawdę… wolałam sobie podarować. Zbyt szybko przywiązuję się ludzi. To mój problem. Moja wada. Wydaje mi się, że do niego niestety zdążyłam się już przywiązać. Przez dwa przypadkowe spotkania. Wad mam akurat trochę. Jedną z najgorszych jest to, że jestem całkowicie niecierpliwa. Nienawidzę czekać. Na coś, na kogoś. Cokolwiek. Szlag mnie wtedy trafia. Nie lubię najbardziej, kiedy ktoś spóźnia się na spotkania. Mam nadzieję, że Oskar na następny dzień nie wywinie mi takiego numeru. Miałby wielki minus w mojej pamięci. Oj, dzwonek. Tym razem zadzwonił szybko. To pewnie dlatego, że rozmyślałam się o Oskarze. Pora się pakować i wyjść z klasy. I nie myśleć tyle, żeby się nie zgubić w drodze do domu. Tak, czasem potrafiłam tak się zamyślić i skręcić w złą stronę. Potem musiałam zawracać. Dopiero wtedy, kiedy się zorientowałam, oczywiście.
Tym razem w porę się zorientowałam i nie musiałam zawracać. O mało nie potrącił mnie samochód. Miałam parę problemów ze zdrowiem, mało brakowało, a dodałabym sobie kolejny. Na swoje własne życzenie. Nie mogłam na to pozwolić. Musiałam przyprowadzić się do porządku. Cholera, czemu on tak na mnie działa? - pomyślałam. - Nie podoba mi się to - dodałam sobie w myślach. Jeszcze parę kroków i byłam na miejscu. W ciepłym domu. Tak, już niedaleko było do zimy. Ziąb na dworze był coraz to bardziej odczuwalny. Szłam, trzęsąc się z zimna. Bowiem, miałam tylko cienką kurtkę. Nie wiedziałam, że będzie aż tak zimno. Kiedy dotarłam, zdjęłam kurtkę i buty. Po chwili dostałam wiadomość od Kingi. - A tak, miałyśmy iść na miasto. - całkowicie o tym zapomniałam! Odpisałam jej, że zjem zupę i zjawiam się na miejscu. Zgodziła się. Zjadłam, wykonałam te same czynności, jakie wykonuję co rano i powrotem wyszłam na ziąb.

ZAKUPY Z PRZYJACIÓŁKĄ
W końcu dotarłyśmy do centrum handlowego. Miałam dość sporo pieniędzy zaoszczędzonych i trochę dołożyła mama, tak jak wcześniej przewidywałam. Więc jak na ten miesiąc miałam „lekką” nadwyżkę w kieszonkowym. Ale to nic. To dobrze, z resztą. Co chciałam kupić? Sama nie wiedziałam. Kinga prowadzała nas od sklepu do sklepu. Wybierała mi przeróżne rzeczy. Oglądałyśmy nawet sukienki. Ale ja i sukienki? A gdzieżby to? Nigdy! Chyba, że po śmierci, albo w drugim życiu… jeżeli istnieje coś takiego. Wybrałam sobie kilka bluzek, niektóre były dość… ekstrawaganckie. Kupiłam też dwie pary spodni. Kinga namówiła mnie też abym wybrała z dwie sukienki. Pomyślałam więc, że czemu nie? I powędrowałyśmy w stronę sklepu z sukienkami po raz kolejny.
- Paulina! Ta jest boska - zachwycała się, patrząc na niebieską, w sumie granatową sukienkę z mocnym dekoltem.
- Czy ja wiem… - powiedziałam nieco zniesmaczona. – Ja… ja raczej nie chodzę w sukienkach, przecież wiesz. Nie, ja nie włożę sukienki. Już na pewno nie tej - powiedziałam jej.
- Mylisz się. Włożysz ją. Oskar… powalisz go tym na kolana - tym mnie rozmiękczyła. Cholera, znała mój słaby punkt.
- Eh, niech Ci będzie. Dziewczyno, umiesz mną manipulować. Nie ma co.
Wzięłyśmy więc tą sukienkę i dwie inne, potem poszłyśmy do przymierzalni. W sumie, ja poszłam. Kinga stała przed nią, czekając na mnie. Włożyłam ją na siebie, nie patrząc w lustro. Z zamkniętymi oczyma. Wolałam nie widzieć jak mogę wyglądać w sukience. I to w takiej! Bałam się tego widoku.
- O dziewczyno! Wyglądasz jak… wyglądasz jak anioł! - wykrzyknęła moja towarzyszka.
- Co Ty gadasz? Wyglądam okropnie - oznajmiłam.
- A widziałaś się chociaż w lustrze? - w odpowiedzi usłyszała ciszę.
- Wyglądasz bosko! Nigdy nie widziałam Cię w sukience, wiesz? Jesteś zachwycająca. Ta sukienka podkreśla Twoją talię, Twój biust, z resztą także. - Ta… nie bardzo lubiłam uwagi o tym drugim. W sumie, to była pochwała. Aczkolwiek, nie lubiłam tego.
- Dobra, już dobra. Skończ te pochwały kobito - powiedziałam.
- Skończę, jak pójdziesz i sama zobaczysz jak wyglądasz - rzekła srogim tonem.
- Dobra, jak chcesz. Pójdę - odpowiedziałam, idąc. – O matko! - krzyknęłam trochę zbyt głośno. W końcu byłyśmy w centrum handlowym.
- Co jest? - zapytała.
- Zdziwiłam się… i to bardzo. Rzeczywiście, niczego sobie - powiedziałam na swój widok w lustrze.
- A widzisz? Ja się nie mylę. A już na pewno nie w takich sprawach - powiedziała, podając mi drugą z sukienek. - Trzymaj tą - była czerwona, bałam się tego koloru jeszcze bardziej, od poprzedniej. Jednak, wzięłam ją od przyjaciółki z uśmiechem. Tym razem także wyglądałam całkiem nieźle. Ta sukienka była bardzo obcisła, ale podobała mi się. Postanowiłam kupić je obie. Kolejną sobie podarowałam. Nie dlatego, że mi się nie podobała. Z tego względu, że przecież do tych dwóch, muszę dobrać teraz jakieś buty. Zapłaciłam więc za obie i poszłyśmy do następnego sklepu.
- Jesteś prawdziwym specem. Dziękuję Ci - rzekłam do Kingi.
- Nie ma za co. Po to jestem - powiedziała z uśmiechem. Odpowiedziałam jej równie promiennym uśmiechem.
Byłyśmy już na miejscu. Kinga od razu dorwała się do krwisto - czerwonych szpil. Potem szybko odnalazła mój rozmiar i mi je podała. Popatrzałam niepewnie na te buty. Jednak, wzięłam je od niej i nałożyłam. Na obcasach chodzić potrafiłam - kiedy byłam młodsza, chodziłam w mamy butach, a, że ma mniejszy rozmiar, niż ja, to akurat kiedyś w nie wchodziłam. Postanowiłam wziąć te i jeszcze inne, czarne. Nieco niższe, od tych. Zapłaciłam i wyszłyśmy z moimi zakupami. Kiedy wyszłyśmy, usiadłyśmy na jakiejś ławce, przeglądając zakupy. Zdecydowanie należały do tych udanych. Podziękowałam jej raz jeszcze. Za pomoc i za to, że w ogóle ze mną wyszła. Odpowiedziała tak samo, jak poprzednio. Dodała jeszcze, że dla mnie wszystko. Przytuliłam ją w podzięce za te słowa. Były dla mnie ważne. Bardzo ważne. Zaczynałam coraz lepiej czuć się w jej towarzystwie. Podeszłyśmy pod liceum, bo tym razem to była mniej więcej połowa drogi do naszych domów i rozeszłyśmy się. Kurczę, tym razem go nie spotkałam - szkoda. Wracając do domu, nie myślałam tym razem o niczym konkretnym. Tylko o tym, żeby znaleźć się tam jak najszybciej. Bowiem, na dworze było tak zimno… W końcu dotarłam do domu. Byłam tak zziębnięta, że wzięłam tylko gorącą kąpiel i poszłam spać. Zasnęłam szybko. Znowu mi się śnił. Tym razem coś innego. Śniło mi się, że stałam z Oskarem w lesie. I coś, nie wiem co to było- nie widziałam - coś zaczęło nas gonić. Uciekaliśmy. Po chwili on się zatrzymał. Zatrzymał się i przedstawił tego… kogoś, jako swojego ojca. Wyglądał on jakoś… dziwnie w tym śnie. Jego skóra wyglądała, jakby była z marmuru. Nie wydawał się podobny do Oskara. Tzn. oczy miał inne, budowę ciała także, kolor włosów… wszystko. Nie potrafiłam określić coś, na podstawie czego mogliby być do siebie podobni. Jego ojciec wyciągnął do mnie rękę. Prawdopodobnie chciał się przedstawić. Swoją również wyciągnęłam w jego kierunku. Jednak, bałam się. Nie wiedziałam czego. Wydawał się taki… straszny. W towarzystwie Oskara czułam się bezpieczna. Pomimo tego, że zdawałam sobie sprawę, że to był sen. Naprawdę też tak było. Podeszłam do jego taty, uniosłam dłoń, aby mu ją podać i… sen się urwał. Obudziłam się ze zdziwieniem. Nie wiedziałam o co mogło chodzić w tym śnie. Oskar wydawał się w nim taki niepewny. Wyglądał, jak gdyby bał się, że jego ojciec może… zrobić mi krzywdę. Chciałam dowiedzieć się dlaczego. Ale jak? Przecież już się obudziłam.

9857 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
  • 21 August 2011, 21:28

    Dobrze, już to poprawiam.
    Miło by mnie było ;)

  • Irracja

    21 August 2011, 19:09

    "Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku."
    — Gautama Budda (Siddhartha Gautama)

    ... to tak przy okazji... trochę z nudów zajrzałem, ale... chyba zajrzę na pozostałe części... i zaczekam na resztę... dobry styl pisania, więc kto wie?...