Menu
Gildia Pióra na Patronite

List z nieba część 6

Seneka 18

Seneka 18

Kiedy była mała, jak każda dziewczynka wierzyła w bajki. W księżniczki i w księcia na białym koniu. Marzyła, by stać się dla kogoś śpiącą królewną. Po latach, wkraczając w dorosłe życie, ciągle pragnęła jednego - by ktoś pojawił się w jej życiu i książęcym pocałunkiem zbudził z koszmaru dziecięctwa, w którym przyszło jej dorastać... Książę się pojawił, był wysoki, silny, przystojny a jego pocałunki budziły w niej takie emocje, co, do których istnienia miała poważne wątpliwości. Była dorosła, miała już 22 lata i mimo brzemienia przeszłości, które tkwiło w jej umyśle i duszy, była szczęśliwa. Bo miała swojego księcia. A później została sama w 2 miesiącu ciąży... "Powinnam być mu wdzięczna" - pomyślała już dziś z obojętnością, tuląc do piersi głodną córeczkę. Mała ssała z zapałem, przyciskając malutką rączkę do życiodajnej piersi i od czasu do czasu spoglądała na matkę wzrokiem, można by rzec, o wiele rozumniejszym niż przystało 4-miesięcznemu niemowlęciu. Do dzisiaj nie była w stanie zrozumieć, dlaczego książę zniknął z jej życia...

Pragnęła, by mężczyzna z aparatem w dłoni mógł zobaczyć ją właśnie taką. Z niedbale upiętymi włosami i dzieckiem przytulonym do piersi... Ciekawe, co by pomyślał... Może rozczuliłby go ten widok i chciałby je obie sfotografować? A może byłby zszokowany nagłym pojawieniem się dziecka? Zastanawiała się teraz, czemu mu jeszcze nie powiedziała. Najpierw nie było takiej potrzeby, później chyba nie było okazji, a jeszcze później zaczęła się bać, że go straci. Była ciekawa, czy bardziej zdziwiłby go fakt, że dziewczyna z bloga jest matką, czy jednak nieznajoma z parku... Pomyślała, że gdy tylko nadarzy się możliwość i gdy nadejdzie odpowiedni czas, wróci do tamtego parku z małą. Ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie. Jest za wcześnie... Dzisiaj znowu był jakiś niespokojny, jakiś taki nieswój. Zdarzało mu się to już wcześniej, zwłaszcza, gdy był bardzo zapracowany. Wczoraj odszedł szybko, więc znów musiało się coś stać. Ale czuła, że to nie jest jedyny powód zmiany, jaka w nim zaszła. Niby ciągle ten sam, ale o ile wcześniej znajdował się za siedmioma lasami, to teraz przesłoniło go dodatkowo siedem gór... Nie mówił wiele, dlatego nie była pewna, czy jego zachowanie ma jakikolwiek związek z nieznajomą. O niej nie mówił już prawie wcale. Czyżby na chwilę tylko znalazło się dla niej miejsce w jego duszy? Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Wstała, odłożyła małą, która zdążyła słodko zasnąć, do łóżeczka i usiadła przy biurku. Sięgnęła po pióro i swój noszący znaczne ślady użytkowania notes. Zostało w nim już niewiele pustych stron, będzie musiała pomyśleć o nowym. Otworzyła notes na pierwszej niezapisanej stronie, a jej dłoń trzymająca pióro zawisła w bezruchu nad pustą kartką. Przymknęła oczy i znów ujrzała jego oczy. Zawsze tak było, kiedy zieleń jej oczu chowała się za firanami rzęs...
Wiersz o nim... Tak, to będzie wiersz o nim...
Zaczęła pisać...

Był park, a w parku - stara ławka
i dzieci były na huśtawkach.
Blask słońca i kawałki nieba
tańczyły gdzieś w konarach drzewa...

A gołębie gruchały cicho,
szum wiatru i drzew był muzyką.
A ty schowałeś się w promieniach,
wdzięczny za to, co dała ziemia...

Złote włosy, oczy chabrowe,
spojrzenie jakby gołębiowe.
Należałeś do tego świata
malowanego niebem...
Należałeś bardziej, niż on do Ciebie...

Hmmm... Zgubiła trochę rytm na końcu wiersza, ale nie chciała już nic poprawiać. Wiersz był wyrazem wszystkich jej myśli o nim. Była zafascynowana człowiekiem, który przynależał do natury, który potrafił usiąść na ławce i siedzieć na niej przez godzinę w towarzystwie tylko swoich myśli... I nie było mu na to szkoda czasu. Wszystkim dziś szkoda czasu... Spojrzała na książkę, którą niedawno skończyła czytać. Sprzedawali w niej czas. Pomyślała, że nigdy za żadne pieniądze nie oddałaby swojego czasu. A on? Czy sprzedałby te godziny w parku jakiemuś bogaczowi, co nie nadążał w wyścigu szczurów...? Nie, na pewno nie. Bo on należał do tego parku, do nieba chmurnego lub bez, do słońca, nieważne czy świeciło czy nie, do dzieci huśtających się na huśtawkach i do liści szemrzących w konarach drzewa, należał do ziemi, zmarzniętej zimą, rozmokłej wiosną czy suchej i spragnionej deszczu upalnym latem... Jego życie skupiało się wokół syna i pracy, wszelkie inne wolne miejsca i szczeliny wypełniła pasja.
Posmutniała nagle... "Czy w jego świecie jest miejsce dla mnie...?" - to pytanie rozbrzmiewało jej w głowie dziesiąty raz, dwudziesty, czterdziesty siódmy... Z radia płynęły słowa:
"...tak mijają dni bez Ciebie, z ciszą pośród czterech ścian..."

190 657 wyświetleń
1575 tekstów
600 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!